Zbyt wiele wziąć na swoje barki

52 8 10
                                    

       Kiedy udało nam się wszystko objaśnić naszym przyjaciołom, w międzyczasie zdążyliśmy dojść do bazy. Na miejscu zastaliśmy tylko Hot Roda, który na nasz widok aż wstał od komputera.
H-Ooo, a kogo my tu mamy. Przenoszą do nas całą akademie? -Zapytał zaciekawiony.
-Spokojnie, Bee przydzielił nam nowych sprzymierzeńców.
D-Czy mamy się zwracać per profesorze? -Hot tylko się głośno zaśmiał.
H-Haha darujmy sobie.
-Ustaliliście coś z Fixitem?
H-U nas na razie bez zmian, ale Optimus będzie chciał z tobą rozmawiać gdy wróci.
-Jasne, a co z Bumblebee? -Na dźwięk jego imienia, Astra momentalnie skupiła się na naszej rozmowie.
H-Wyjechali z Firem, ale nie wiem gdzie konkretnie.
-Dobrze, informuj mnie na bieżąco. -Kiedy miałam udać się do tymczasowego lokum naszego dowódcy, poczuła jak zakręciło mi się w głowie. Przytrzymałam się ściany, by trochę odetchnąć.
Mt-Hej, w porządku? -Podszedł do mnie zaniepokojony.
D-Nie wyglądasz najlepiej.
-Dzięki, słyszę to za każdym razem odkąd tu przybyłam.
Rl-Oni mają racje kochana. -Podała mi szklankę wody.
H-Moje wskaźniki pokazują, że masz podwyższoną temperaturę ciała.
-Wyluzujcie, nic mi nie jest. Po prostu ostatnio zbyt wiele się dzieje, brak snu daje o sobie znać.
Mt-Powinnaś się położyć.
O-Witajcie przyjaciele, o Zosiu jak dobrze, że jesteś. Mamy mieć za chwilę transmisje z Agentem Fowlerem.
H-Optimusie... -Hot Rod chciała się odezwać w tej sprawie, ale stanowczo pokiwałam mu, że ma siedzieć cicho.
-Oczywiście Optimusie, jestem gotowa. -Przyjaciele odprowadzili mnie posępnym wzrokiem, a ja starałam się skupić na misji. Mimo braku mocy, musiałam dokończyć co zaczęłam.
     Usiadłam na krześle czekając na połączenie z Ziemi. Każda minuta ciągnęła mi się niewyobrażalnie. Nie wiedzieć czemu, stresowałam się jak nigdy. Miałam gdzieś z tyłu głowy, że może jednak ma dla nas dobre wieści, ale coś nie pozwalało mi w to wierzyć.
AF-Ziemia do Cybertronu, zgłoś się. Mówi Agent Fowler, Optimusie?
O-Jestem Agencie, przyprowadziłem Zosie jak sobie tego życzyłeś. -Fowler z pełną powagą usiadł przy biurku i splótł dłonie zastanawiając się co mi powiedzieć.
-Proszę wreszcie się odezwać, bo i tak mam już dość zmartwień, a Pana zawiecha dodatkowo mnie irytuje. -Powiedziałam stanowczo. Pomijałam już fakt, że czułam się coraz gorzej, ale zaczynało mnie skręcać w żołądku od stresu.
AF-Ehh... dobra Angello. Sprawy mają się tak... Na Ziemi jest coraz gorzej. Temperatura spada zbyt szybko, a w miastach wybuchła panika po twoim ostatnim wystąpieniu. Nie jesteśmy wstanie nic zrobić. Masowo wykupywane są koce, ciepłe ubrania czy nawet piece grzewcze. Na półkach zaczyna brakować żywności. Co zamierzasz z tym zrobić?
-Ja.. -Czułam ogromne poczucie winy wiedząc, że po części moje działania przyczyniły się do tego cyrku.
O-Z całym szacunkiem Agencie Fowler, ale to nie jest tylko i wyłącznie jej problem.
-Rada potwierdziła, że jeśli posuniemy się w działaniach odnośnie Płomienia...
AF-Nie rozumiesz, że nie możemy czekać?! -Powiedział w złości, po chwili łapiąc oddech. -Jeszcze parę tygodni i ludzie zaczną umierać.
O-Postaram się ponownie umówić spotkanie z Radą, ale niech będzie Pan świadom, że i u nas sytuacja nie jest lepsza. Epidemia i dyktatura nie brzmią optymistycznie dla nowo przybyłych Ziemian.
AF-Może i nie, ale lepsze to niż zamarznąć na śmierć. Czekam na konkretne decyzje.
-A co z Pułkownikiem Lennoxem?
O-Zająłem się już tym. Powinien na dniach do nas dołączyć.
AF-Czekam, bez odbioru. -Złapałam się ręką za głowę, czując ból w skroniach. Kropelki potu spływały po moim czole, a ja nie potrafiłam złapać oddechu.
O-Wszystko w porządku?
-Tak.. -Kiedy wstałam z krzesła czułam jak upadam z impetem na posadzkę.
O-Zosia! -Optimus przerażony wziął mnie na dłoń i zaniósł do pozostałych. Słyszałam ich głosy jakbym znajdowała się kilka metrów pod powierzchnią wody.
H-Co się stało? -Hot Rod szybko podbiegł wskazując Optimusowi, by położył mnie na prowizorycznym łóżku.
O-Po rozmowie straciła przytomność.
D-Mówiliśmy, by trochę odpoczęła!
Mt-Uspokój się, wrzaskiem na pewno jej nie pomożesz.
D-Nie możecie skontaktować się z waszym medykiem? -Zapytał poirytowany.
O-Ratchet ma mieć teraz spotkanie z Radą odnośnie...
D-Z całym szacunkiem, ale gówno mnie interesuje jego spotkanie.
Rl-A ty Hot nie możesz nic zrobić?
H-Nie mam przeszkolenia odnośnie pierwszej pomocy ludziom.
Rl-Bee ma... -Powiedziała załamana wiedząc, że jedyna osoba, która może była by wstanie postawić mnie na nogi, jest nie wiadomo gdzie. Czułam dłoń Ruslany na swojej, ale nie potrafiłam odwzajemnić uścisku. Łapałam tylko oddech za oddechem niczym ryba wyrzucona na brzeg.
-Czego ty się boisz? Nie wmówisz mi, że tego nie chcesz. Dawaj te ręce suko.
-Zostaw mnie, proszę!
-Pomarzyć możesz. Najpierw prowokujesz, zaprzyjaźniasz, a teraz zgrywasz cnotkę? Nie ładnie. -Związał mi ręce i zakneblował usta. Wiedziałam, że mój koszmar dopiero miał się zacząć.

Mt-Cholera, myślcie! -Chodzili tam i z powrotem zastanawiając się co mi jest, a ja coraz bardziej traciłam świadomość.
Rl-Zrobię jej zimne okłady. Może...
D-Może, może i może! Morze jest szerokie i głębokie!
Mt-Nie drzyj się na nią.
D-Nie drę się na nią tylko...
O-Wszyscy macie się natychmiast uciszyć! Masz na imię Ruslana, tak? -Pokiwała przerażona. -Zrób wszystko co w twojej mocy. Ja postaram się skontaktować z Bumblebee. Jeśli nie macie nic innego co mogło by jej pomóc, macie się uspokoić. -Dawno nikt nie widział takiego oblicza naszego dowódcy.
-Czułam ogromny ból i wstyd. Nie mogłam się ruszyć. Płakałam i wręcz dławiłam się własnymi łzami.
-Skończ już ryczeć, bo zaczynasz mnie wkurwiać! Zacisnął pasy jeszcze mocniej, a moją twarz przycisnął z całą siłą do ściany, nie przestając mnie dotykać. Byłam sama, całkiem sama...

O-Dalej Bumblebee, odbierz. -Po kilku godzinach, wszyscy byli już wyczerpani, jednak nie odstępowali mnie na krok. Szczególnie Mateo i Ruslana. Mój stan nic się nie poprawiał, ale na szczęście i nie pogarszał. Duncan z bezsilności uderzał worek treningowy, a Hot Rod szukał informacji w bazach medycznych. Jedynie Astra nie wzruszona podpierała ścianę cały czas podglądając w komunikator.
Mt-Skontaktuj się z nim. -Rzekł nie spoglądając na nią.
A-Dostałam wyraźny rozkaz, by mu nie przeszkadzać.
D-Nie udawaj takiego wiernego kundla!
Rl-Co ci szkodzi?
H-Wątpię, że odbierze połączenie od Optimusa....
A-Powiedziałam nie! -Oburzona skierowała się w stronę wyjścia, jednak po chwili stanęła niczym słup soli widząc przejętego Bee kierującego się w ich stronę.
A-Poruczniku... jak dobrze cię...
B-Gdzie ona jest? -Spytał pospiesznie rozglądając się po hali.
Rl-Tutaj! Starałam się zbić gorączkę, ale nie dało to zbyt wiele.... -Słychać było jej łamiący się głos.
B-Dobrze zrobiłaś. -Położył mi dłoń na czole, po czym stwierdził, że zabiera mnie na niższy poziom do starego laboratorium, które obecnie służyło nam za składzik.
-No dalej suko, krzycz! -Po kilku godzinach byłam wypruta z emocji. Czułam się brudna, sponiewierana... Kiedy się znudził, rzucił mną niczym szmacianą laką i drwiącym głosem dodał. -Nie było najgorzej, księżniczko.


B-Bumblebee

O-Optimus

A-Astra

Mt-Mateo

D-Duncan

AF-Agent Fowler

H-Hot Rod

Rl-Ruslana

Witajcie kochani w ten Lany Poniedziałek :D Mam nadzieję, że Święta mijają wam tak jak sobie wymarzyliście, a tymczasem zapraszam was na kolejny rozdział "Wybranej". Co myślicie o całej tej akcji? Dlaczego Astra pozostała taka niewzruszona? Myślicie, że sny były spowodowane chorobą? Czekam na wasze spekulacje ^^ Trzymajcie się cieplutko i nie zapomnijcie o:

-komentowaniu

-głosowaniu

-obserwowaniu

Wybrana II: Nasz domOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz