Tokijski pościg

85 7 18
                                    

       Wracałam od Bulkheada w dość dobrym humorze. W końcu udało mi się zjednać dwie z trzech planowanych osób... właśnie. Pozostawała kwestia Sideswipea, który nawet nie wiedziałam gdzie przebywa i czy wszystko u niego jest w porządku. Targały mną sprzeczne emocje, które musiały zejść na bok, gdyż czekała nas ponowna podróż na Ziemie. Zastanawiałam się, czy pozyskanie kolejnego sojusznika będzie takie łatwe, ale wiedziałam, że czas to zweryfikuje. W naszą drogę wyruszyliśmy na drugi dzień. Z jednej strony byłam podekscytowana, a z drugiej... zwyczajnie w świecie bałam się. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, a poza tym, mój stan zdrowia dalej dawał wiele do życzenia. Optimus stwierdził, że będzie mi towarzyszyć Bumblebee, Fire, Mateo i Duncan. Nie pytajcie się dlaczego akurat taki skąd.
F-Byłaś tam kiedyś?
-W sensie w Tokio? Nie, za daleko miałam, ale gdzieś tam z tyłu głowy miałam takie marzenie, by zwiedzić Azje. Nie sądziłam, że nastąpi to w takich okolicznościach.
D-Mam nadzieję, że szybko nam pójdzie.
B-A co? Śpieszy ci się?
D-Nie specjalnie cieszy mnie widok Ziemi. Za dużo wspomnień... -Widziałam jego posępną minę. Utrata brata i wielu bliskich kolegów musiała być dla Duncana nie lada traumą do przetrawienia.
H-Przygotujcie się. Kalibracja mostu kosmicznego. Aktywacja nastąpi za 10 sekund. -Kolejny raz przyszło nam ruszyć w nieznane, jednak nie spodziewałam się, że to co nastąpi później, ponownie obudzi we mnie demony przeszłości.
       Most otworzył się nad jednym z tokijskich wieżowców. W ostatniej chwili Fire i Bee nas pochwycili, gdyż od twardego gruntu dzieliło nas kilka ładnych metrów.
F-A ty się zmienić nie mogłeś?
Mt-Nie przepadam za moją standardową formą.
D-Pff wygodnicki. -Czułam, że docinki będą nam towarzyszyć przez całą misje.
F-Patrzcie na ten widok! -Bee trzymając mnie i Duncana na rękach, podszedł bliżej krawędzi. Była noc, którą oświetlały liczne neony i światła okolicznych budynków. Było tak jasno, że gdyby nie fakt, że znajdowaliśmy się na jednej z wyższych konstrukcji, pomyśleć można by, że dzień nastanie lada moment.
-To jaki mamy plan? -Zapytałam Bee, który przeglądał jakieś informacje na swoim rzutniku.
B-Próbuje znaleźć jakieś wskazówki, które mogłyby nas naprowadzić na jakieś miejsce jego pobytu czy coś. -W międzyczasie Duncan i Mateo znów znaleźli sobie powód do sprzeczki.
D-Prawie mnie zepchnąłeś!
Mt-Patrz gdzie stajesz. -Powiedział ze stoickim spokojem.
D-Przypieprzyć ci?!
Mt-A umiesz?
B-Zamkniecie się wreszcie?!
F-Bee, trzeba będzie jeszcze stąd zejść... -Bumblebee uderzył się dłonią w czoło i pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Po kilku minutach znajdowaliśmy się już w samym centrum bilbordów, neonów i reklam nagabujących klientów do zakupu najnowszych gadżetów. Otaczały nas takie tłumy, że musieliśmy się nieźle pilnować, by nie stracić się z oczu.
D-Głodny jestem.
F-Jak tu jest zajebiście!!!
B-Możecie się ogarnąć przynajmniej na parę sekund?!
Mt-To co robimy?
-Jedyne co znalazłem o nim w bazie, to fakt iż na Cybertronie był strażnikiem, mnichem, zwał jak zwał, świątyni strzegącej płomienia.
D-Nie chce nic mówić...
Mt-To nie mów.
D-Zamknij ryj!
B-Cisza do cholery! -Bee pomału puszczały nerwy, a ja o dziwo nie miałam nic do powiedzenia. Pierwszy raz od dawna nie miałam pytań, czy nie chciałam przejąć inicjatywy w dyskusji. Przysłuchiwałam się tylko uważnie tak, jakbym bała się, że w każdej chwili możemy coś przeoczyć, a nawet trafić na coś lub kogoś, kto ponownie może nam pokrzyżować plany.
D-Jesteśmy w Japonii, tu jest od chuja świątyń!
-Racja, tutaj nowoczesność miesza się z dawnymi czasami.
F-Bee to może się rozdzielimy? Wezmę tych dwóch, a ty Zośkę.
B-Można i tak. Przejedziemy się po mieście. Może, a nóż uda nam się wypatrzeć nasz emblemat.
F-Jasne, w takim razie w kontakcie. -Chłopaki razem z Firem ruszyli w stronę najbardziej zatłoczonej dzielnicy, zaś my z Bee, krążyliśmy wokół autostrad, z których widok był bajeczny. Oparta o szybę przypomniałam sobie naszą misje w Las Vegas, gdzie ledwo uszłam z życiem. Niezłe wspominki co nie?
B-A ty co taka milcząca? Źle się czujesz?
-Nie.. jakaś taka dziwna nostalgia mnie wzięła.
B-Związana z?
-Sama nie wiem... nie tęsknisz czasem za Ziemią?
B-Chodzi ci o nasze walki z Megatronem, czy śmierć naszych przyjaciół?
-Musisz być takim pesymistą?
B-Wybacz. Owszem, było wiele wspaniałych chwil, ale...
-Nie musisz kończyć.
B-Zoś... to tak jakbym się ciebie zapytał, czy nie tęsknisz za Cybertronem wiedząc, ile cię krzywd tam spotkało.
-W tym rzecz, że jak sam powiedziałeś, ja też przeżyłam na nim wiele wspaniałych chwil.
B-Ale?
-Nie nienawidzę go za to.
B-Ej! Nie przekręcaj moich słów. Powiedziałem, że nie tęsknie, a nie, że nie nawiedzę. -Chwilę tak jeszcze jeździliśmy po dość pustych drogach co jakiś czas łącząc się z resztą ekipy, by dowiedzieć się jak się sprawy u nich miały.
F-To jak szukanie kostki energonu w piaskownicy...
B-Ehh, zróbcie jeszcze rundkę i widzimy się na umówionym miejscu. Bez odbioru. -Tymczasem ja dalej podziwiałam widoki, których czułam, że nie przyjdzie mi zobaczyć ponownie.
-Możesz otworzyć szybę?
B-Tylko mi nie wypadnij.
-Pragnę targnąć się na własne życie.
B-A ja niestety musiałbym ci przeszkodzić.
-Myślę, że jakoś doszlibyśmy do porozumienia. -Lekko się zaśmialiśmy, po czym niespodziewanie minęło nas kilka sportowych aut, które wdały się w pościg policyjny.
B-Czyżby nielegalne wyścigi?
-Japonia poniekąd z tego słynie. Mają bardzo dobre górskie drogi jak i autostrady.
B-A ty skąd to niby wiesz? -Musiałam ugryźć się w język i zmienić temat. Nie byłam gotowa nawet myśleć o przeszłości, a co dopiero o niej mówić. Na moje szczęście i naszej misji, w ostatniej chwili dostrzegłam na połyskującej masce mijanego samochodu symbol Autobota.
-Bee, za nim! -Ostro skręciliśmy ruszając za pościgiem. Wychyliłam się lekko, upewniając się co do swojej wcześniejszej wersji.
B- I co?! -Zmrużyłam oczy i faktycznie, dostrzegłam emblemat na szarozielonym Bugatti Veyron.
-Musimy ich dogonić!
B-Fire zgłoś się! Pościg w stronę centrum. Prawdopodobnie nasz cel, jednak siedzą mu psy na ogonie.
F-W sensie te puchate co ludzie je karmią?
B-Fire mówię o policji!
F-A sorki, ok już jedziemy.
B-My zajmiemy się policją, a wy postarajcie się go eskortować w bezpieczne miejsce.
F-Jasne, bez odbioru.
-Jak zamierzasz to zrobić?!
B-Myślałem, że ty coś wykombinujesz! -Szybko musieliśmy skręcić na właściwy pas, gdyż zbliżaliśmy się do tunelu, który był główną trasą ciężarówek. Musiałam szybko myśleć i jedyne co przyszło mi do głowy, to rzucić im w auta kawałkiem jakiejś blachy. Momentalnie jeden z radiowozów zrobił ostry zwrot tym samym jadąc wprost na nas.
-Nie zmieścimy się!
B-No proszę cię, nie ufasz mi? -Zamknęłam oczy, a Bee w jednej chwili przetransformował się w Bota chwytając mnie w mocnym uścisku, jednocześnie odbijając się od dachu policyjnego suwa, by ponownie wylądować w postaci Camaro na jezdni. Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam czy to mi się śniło, czy jestem już martwa.
-Co to do cholery miała być za brawura?!
B-Potem się pokłócimy, został nam jeszcze jeden. -Miałam złe przeczucia. Szczególnie, że pojazd który nas interesował, parł wprost na zamknięty plac budowy...

H-Hot Rod

D-Duncan

B-Bumblebee

F-Fire

Mt Mateo

Witajcie moi wierni czytelnicy w kolejnym rozdziale. Wiem, że była obsuwa, ale mój komputer ostatnio nie chciał ze mną współpracować. Mam nadzieję, że sytuacje mam już ogarniętą, a przed wami widnieje kolejny dość intensywny rozdział. Koniecznie podzielcie się swoimi postrzeżeniami i trzymajcie się kochani cieplutko! ^^ Do następnego i nie zapomnijcie o:

-głosowaniu

-komentowaniu

-obserwowaniu

Wybrana II: Nasz domOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz