Jak James Bond

104 10 18
                                    

    Patrzyłam na ten tor przeszkód nie dowierzając, że obrońca ucieśnionych pozwoli bawić mi się laserem.
B-Daj, pomogę ci to założyć.
-Nie trzeba, pamiętam jak się obsługuje sprzęt po naszej nieudanej wspinaczce. -Wzięłam uprząż i dobrze przymocowałam ją do liny, którą przerzuciliśmy nad belką pod sufitem. Każdy z nas miał swoją linę byśmy oboje nie zostali skwarkami. Staliśmy na jednym z balkonów. Bee zakładał rękawice, a ja zastanawiałam się czego my tak na prawdę będziemy szukać.
B-Boisz się? -Spojrzałam z grymasem na niego. Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam tym razem trzymać się jego wskazówek.
-To jak to robimy?
B-Pójdziesz pierwsza, będę cię asekurował i zobaczę czy lina dobrze trzyma. Stań za barierką i lekko się odepchnij. -Czułam jak moje nogi stają się jedną wielką galaretą ale musiałam mu zaufać. Po chwili oboje wisieliśmy już w powietrzu gdzie pod nami rozpościerało się piekło.
B-Hot Rod, powiedz czego mamy szukać?
H-Jakichkolwiek wskazówek mogących pomóc nam ustalić złodzieja.
-Łatwiej powiedzieć niż zrobić.
B-Opuszczaj się powoli i miej oczy dookoła głowy. Żyłka na wiele nam się nie zda w razie upadku. -No tak, poprosiłam o jakąkolwiek formę dodatkowego zabezpieczenia, jednak jakby któreś miało spać, druga osoba od razu miała się z niej rozpiąć dla własnego bezpieczeństwa. Głupie ale zawsze tam gdzieś z tyłu głowy człowiek czuję się odrobinkę spokojniejszy. Obniżyliśmy się na wysokość rusztowania Płomienia i pierwszych wiązek laserów. Miałam trochę łatwiej patrząc na moją dość smukłą sylwetkę, jednak to on był bardziej wygimnastykowany. Kiedy przeczesywaliśmy pomieszczenie, dostaliśmy sygnał od Optimusa.
O-Optimus do Alfy. Magnus i Rada wrócili do kongresu. Pośpieszcie się!
-Co? Już?
B-Kuźwa! Fire, dasz radę coś ogarnąć?
F-Może być ciężko ale spróbuje, a wy ogarnijcie się tam!
B-Nic tu nie ma, spadamy.
-Na pewno coś przeoczyliśmy.
B-Może udało by nam się coś znaleźć gdybyś łaskawie była na czas!
-Teraz to moja wina? Dobra, przepraszam, że nadszarpnęłam naszą misje.
B-Widać miałaś ciekawsze rzeczy do roboty.
-Chyba przeprosiłam nie? Co cię ugryzło? -Tu naglę spostrzegłam błysk u podstawy konstrukcji.
B-Tylko, że dalej jesteśmy w punkcie wyjścia.
-Cicho! Patrz. -Pokazałam palcem na malutką bliżej niezidentyfikowaną rzecz.
H-Zmywajcie się stamtąd!
B-Chodź, i tak nie zdążymy.
-Dam radę. -Popuściłam linę by sprawnie dostać się do tego czegoś. Kilka razy o mały włos bym sobie rzęs nie przypaliła ale udało się, dzieliły mnie centymetry od posadzki.
B-Tylko nie dotykaj podłogi, możesz uruchomić alarm. -Musiałam obrócić się do góry nogami by ją pochwycić. Naglę jednak doszły nas dźwięki dobiegające z korytarza.
Mg-Mówiłem Fire, że nie mamy teraz czasu na rozmowę, umów się na inny dzień. -Bee przerażony kazał mi ruszać dupę w kroki i z miłą chęcią bym go posłuchała, jednak kiedy wciągałam się z powrotem na górę z małym pakuneczkiem, moja uprząż się odpięła, a ja czułam, że lecę w dół. Myślałam, że zostanę zaraz poszatkowana niczym sałatka jarzynowa na święta, lecz Bee mimo naszej umowy nie odpiął żyłki. Jedną ręką złapał swoją linę, a drugą trzymał mnie. Nawet nie spostrzegliśmy, że pod nami Wielka Rada z Ultra Magnusem na czele, wdali się w dyskusję. Przynajmniej nie groziła mi już laserowa siatka.
RD-Dobrze sobie poradziłeś podczas dzisiejszego spotkania.
Mg-Dziękuje bardzo, jestem zaszczycony, że wyznaczyliście mnie na przewodniczącego.
RD-Tylko tak dalej, a masz szanse na stałe zostać w naszych szeregach.
RD-Przydało by się też odnaleźć Wieczny płomień, bez niego Cybertron znów obumrze.
Mg-Dołożę wszelkich starań żeby znaleźć i ukarać winowajcę.
RD-Nie mamy co do tego wątpliwości. - Tyle udało mi się dosłyszeć z ich rozmowy. W miedzy czasie kurczowa trzymając znalezisko próbowałam wciągnąć się na żyłce, widziałam, że albo Bee, albo żyłka nie wytrzymają zbyt długo. Pech chciał, że zerwała się. Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, zaplątała się wokół mojej kostki tak, że zawisłam głową w dół. Rada akurat opuszczała pomieszczenie ponownie włączając zabezpieczenia. Gdy się aktywowały, jedna z wiązek przycięła mi pięknie końcówki włosów. Po kilku minutach udało nam się dotrzeć bezpiecznie na jeden z balkonów. Usiedliśmy pod ścianą próbując złapać oddech.
B-Takich komplikacji to się nie spodziewałem. -Powiedział przeczesując włosy.
-Myślałam, że dla ciebie to chleb powszedni.
B-Może kiedyś... -Tu wstał i obejrzał moją uprząż. -Źle zapięłam. -Stwierdziłam podchodząc do niego.
B-Nie, zerwał się jeden z pasów. -Rzucił nią w kąt. Nie chciał się przyznać, że źle sprawdził osprzęt ale nie miałam mu tego za złe. Coś strasznie zaprzątało mu głowę i nie chciałam dolewać oliwy do ognia.
-Co to może być? -Pokazałam mu moją zdobycz. Uważnie jej się przyjrzał.
B-Wygląda jak jakieś urządzenie, może nadajnik? Musi to zobaczyć Hot Rod z Fixitem.
-Przynajmniej tyle. -Powiedziałam opierając się o barierkę.
B-Świetnie się dzisiaj spisałaś. Wybacz za to co wcześniej powiedziałem.
-Miałeś racje, tym razem to był mój błąd i otwarcie się do niego przyznaję.
H-Ej nie chcę wam przeszkadzać ale możecie się już zabierać stamtąd. Dobra robota.
B-Dzięki, bez odbioru. -Po kilkunastu minutach omijania ochrony, spotkaliśmy się z Firem przy tylnym wyjściu.
F-Akcja jak z waszych ziemskich filmów.
-Tylko takim małym szczegółem, wyróżniającym się od tych filmów, jest o wiele większe niebezpieczeństwo niż złamana noga na planie.
F-Haha polecamy się na przyszłość. -Powiedział cały w skowronkach. -Zawiozę cię do szkoły, bal chyba jeszcze trwa.
B-Ja też jadę, mam trochę papierkowej roboty.
F-A nie miałeś wrócić dzisiaj wcześniej? -Bee tylko pokiwał głową, a Fire momentalnie ucichł.
B-Chyba, że masz coś przeciwko i wolisz, żeby to Fire cię zawiózł.
-Nie, możemy jechać.
B-Ok, Hot Rod, ja kamery?
H-Wszystko usunąłem, jadę zaraz do akademii. Muszę ułożyć plan kadetom na przyszły tydzień.
B-Do zobaczenia, bez odbioru. My też się zbieramy, do jutra przyjacielu. -Tu przybili sobie piątkę.
F-Do następnego, trzymaj się Zoś. -Przytulił mnie i ruszyliśmy w przeciwnych kierunkach. Po dotarciu na miejsce, bal dobiegał końca. Ruszyłam niepostrzeżenie do składzika, by zmienić strój na balowy i znaleźć Ruslanę, która jak się okazało, w świetnym nastroju bawiła się z innymi koleżankami.
Rl-Ooo już jesteś! I jak było? -Rzuciła mi się na szyję.
-Ty piłaś? -Zapytałam z lekkim uśmiechem.
Rl-OJ tam, czepiasz się.
-Chodź, zaprowadzę cię do pokoju, jutro mamy zajęcia.
Rl-Ale ja chcę tańczyć!
-No już, potańczysz po drodze, jak cię Crosshairs zobaczy to będziemy miały większe problemy niż twój brak tańca.
Rl-Może się ugryźć w stalowy tyłek! -Przytkałam jej usta i ruszyłyśmy w stronę jej kajuty po drodze mijając Mateo, który lekko skinął mi głową, a ja zmieszana odwzajemniłam gest. Kiedy udało mi się po wielu próbach zapakować Ruslanę do łóżka, wróciłam na sale, na której zastałam lekko chwiejących się niedobitków i pobojowisko jak po huraganie. Muzyka jeszcze przygrywała dla kilku dziewczyn, które nie zorientowały się, że koniec nastąpił dobre pół godziny wcześniej. Usiadłam na jednej z ławek rozglądając się. "Zdaję się, że ominęła mnie niezła impreza" Zmęczona ale zadowolona z siebie, uśmiechnęłam się w duchu i na chwilę zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam, śnił mi się koszmar na jawie. Przede mną stał Duncan z mopem i miotłą.
D-Długo się tak będziesz gapić? Trzymaj.
-Nie przyjmuje prezentów od dupków. -Skwitowałam dosadnie.
D-Rektor wyznaczył nam kare, podobno wiesz .-Tu przypomniałam sobie swoje słowa "Może Pan sobie wybrać, odrobię ją po zabawie..." Ciężko westchnęłam, złapałam za miotłę i poczęłam zgarniać serpentyny, które parę godzin temu rozwieszałam. Po jakimś czasie, na sale wszedł Bee masując sobie kark. Lekko zaskoczony spojrzał na mnie zamiatającą kubki po sokach w balowej kiecce.
B-A ty co robisz? Nie powinnaś już spać?
-Muszę odrobić karę, z resztą nie tylko ja. Skinęłam na ledwo żywego łosia, którego Bee zmierzył piorunującym spojrzeniem, że ten udał się w inny kąt sali. Poprawił mi się humor jeszcze bardziej.
B-Może ci pomóc? Skończyłem już swoją robotę.
-Nie trzeba, poradziłam sobie z akcją Jamesa Bonda to i zamiatanie mnie nie pokona. -Lekko się uśmiechnęłam.
B-Chciałem ci powiedzieć, że pięknie wyglądasz... aż wróciły wspomnienia.
-Tak... -Zamyśliłam się na chwilę po czym dodał.
B-Leci jeszcze muzyka... może zatańczymy jak za dawnych czasów? -Tu wyciągnął dłoń w moją stronę. Chwilę tak na niego patrzyłam, aż wreszcie odrzekłam.
-Wybacz Bee ale nie tym razem. Idę spać, też powinieneś wrócić już do domu. -Minęłam go jak gdyby nigdy nic i stanęłam za jedną z kolumn na korytarzu ściskając miotłę, po której spłynęła tylko jedna łza.

H-Hot Rod

B-Bumblebee

F-Fire

D-Duncan

Rl-Ruslana

O-Optimus

RD-Wielka Rada

Mg-Ultra Magnus


Witam kochani! Troszkę się rozpisałam ale nie chciałam znów dzielić rozdziału na pół, szczególnie, że ostatnio nawet wena mi sprzyja. W tym tygodniu ukaże się jeszcze rozdział "Z nurtem rzeki", na który serdecznie zapraszam :D A tymczasem dajcie znać jak wam się podobało i jak według was rozwinie się dalej cała akcja? Zosia dobrze zrobiła, że odmówiła Bee? Ciekawa jestem waszych spekulacji ^^ Miłego czytania i zapraszam do:

głosowania

-komentowania

-bserwowania

Wybrana II: Nasz domOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz