Poprosiłam Zuzę by została u mnie na noc, gdyż chciałam nadrobić stracony czas. Fire ucieszył się, że nie będę sama, bo sam chciał pozwiedzać okolicę. Dałam mu tylko reprymendę, by za bardzo się nie wychylał. Kiedy tak leżałyśmy pod kocem i opowiadałam jej wszystko co działo się u mnie przez te 2 miesiące, czułam jak zrzucam z siebie ogromny ciężar. Nie chciałam obarczać jej swoimi problemami, ale ona jedyna wiedziała o wszystkim i była w stanie przemówić mi do rozumu.
-Moim zdaniem, powinnaś im wreszcie powiedzieć, że utraciłaś moce.
-Ale jak mam im to wszystko wyjaśnić, jak sama nie jestem pewna czy je straciłam, a jeśli tak, czy nieodwracalnie. Poza tym, na razie udawało nam się bez nich.
-Dobrze powiedziane, "na razie". Wiesz, że z tego mogą wyjść jeszcze większe problemy, a Bee...
-Jemu to tym bardziej nie chce mówić. Wolałabym już strzelić sobie w łeb, niż mu o tym opowiadać. -Nakryłam się kocem po sam czubek głowy chcąc uciec przed wspomnieniami, lecz Zuza jednym ruchem ściągnęła go ze mnie i spojrzała na mnie z powagą.
-Ocaliłaś świat, a boisz się powiedzieć im jak życie cię skrzywdziło? Są ci winni wparcie i zrozumienie, a szczególnie Bumblebee. Wierzyć mi się nie chce, że kogoś ma. Jesteś pewna?
-Cały czas chodzi z głową w chmurach. Niejednokrotnie słyszałam jak rozmawia z nią przez telefon i urywa się w najmniej oczekiwanym momencie. Jak inaczej to wyjaśnisz? -Mówiłam roztrzęsiona. Tak bardzo chciałam się mylić, lecz dlaczego? Między nami już od dawna nic nie było.
-Dalej go kochasz? -Położyłam się na plecach i spojrzałam w sufit. "Dobre pytanie"
-To nie ma teraz znaczenia...
-Oczywiście, że ma! Skoro ponownie zaczął ci mącić w głowie to powinien postawić sprawę jasno. Nawet.... nawet jeśli kogoś ma, powinnaś być z nim i przede wszystkim z sobą szczera.
-Jeśli to wszystko się skończy... obiecuje, że z nim na ten temat porozmawiam. Wyjaśnię raz na zawsze... -Przełknęłam głośno ślinę nie wierząc, że obiecałam zrobić coś tak dla mnie niemożliwego, przynajmniej na tamten moment.
-Właśnie, słyszałaś, że twoi znajomi z liceum będą organizować spotkanie klasowe?
-Taa, dostałam tonę wiadomości zaraz po przylocie.
-Uważam, że powinnaś się rozerwać, szczególnie, że to jutro.
-Już jutro? Nie chce mi się Zuz. Poza tym, wiesz jakie miałam z nimi relacje.
-Mówisz przed, czy po twoim powrocie?
-Za wielkiej różnicy nie widzę. -Prawda była taka, że nie miałam wielu "przyjaciół" w mojej dawnej szkole, wręcz z niektórymi musiałam się ostro użerać. Kiedy zaś wróciłam na Ziemie, wielokrotnie znajdowałam listy z pogróżkami w skrzynce i wiadomości na komunikatorze z wyzwiskami oraz zarzutami do jakiej to ja tragedii nie dopuściłam i lepiej bym nie przyznawała się gdzie uczęszczałam na lekcje. Nie powiem, były też takie, które trzymały moją stronę, jednak wiecie jak to jest. Nawet gdy widzicie sto pozytywnych komentarzy, ten jeden negatywny totalnie może was zniszczyć.
Następnego dnia, jednak musiałam dać za wygraną, bo prócz mojej przyjaciółki odezwała się do mnie organizatorka całego spotkania przy ognisku. Może pamiętacie Sandrę, która brała ze mną i swoim już byłym chłopakiem udział w wypadku, po którym pierwszy raz poznałam Autoboty? To właśnie ona nakłaniała mnie kilka ładnych godzin, żebym przyszła, bo na pewno wszyscy się bardzo ucieszą. Szczerze w to wątpiłam, ale stwierdziłam, że nigdy nie wiadomo co mnie jeszcze będzie czekać na Cybertronie i postanowiłam zaznać trochę "ludzkiego życia".
Fire powiedział, że zawiezie mnie na miejsce i w razie czego będzie czekać w pobliżu gdybym jednak nie czuła się komfortowo. Ubrałam ciepłą bluzę, czapkę z daszkiem i nałożyłam kaptur. Wieczorami było już dosyć chłodno, a samo ognisko nie specjalnie przekonywało mnie do swojego ciepła.
-W razie czego jestem pod telefonem.
-Jasne, wybacz za Leo. -Powiedziałam lekko rozczarowana, że mój mały przyjaciel nie chciał zostać w domu.
-Widać chcę mieć na ciebie oko. -Dodała z uśmiechem i przytuliła mnie a pożegnanie. Przed bramą wjazdową czekało już "moje" lamborghini z otwartymi drzwiami pasażera.
F-Gotowa na imprezę?! -Spytał z ogromnym entuzjazmem, którego nie podzielałam.
-Mam nadzieję, że obejdzie się bez zbędnych komentarzy. -Zapięłam pasy i ruszyliśmy. Na zewnątrz panował już półmrok i nasilił się chłodny wiatr. "A mogłam zostać w ciepłym łóżeczku" pomyślałam, gdy byliśmy już pod domem Sandry. Mieszkała na przysłowiowym zadupiu gdzie stało kilka domków, a dookoła ciągnęły się lasy.
F-W razie czego masz komunikator? -Pokiwałam głową na zgodę.
-A ty Leo masz być grzeczny. -Popatrzył na mnie smutnymi oczami i zwinął się w kłębek.
F-Baw się dobrze! Będę niedaleko. -Pomachałam mu, wzięłam głęboki wdech i popchnęłam furtkę udając się na tyły budynku gdzie słychać już było śmiechy, wrzaski i stłumione rozmowy. Stanęłam za rogiem próbując rozeznać się w sytuacji. Było około trzy czwarte klasy. Wszyscy mieli świetne humory, które po chwili uległy zmianie gdy przez przypadek Sandra na mnie wpadła wychodząc z domu z przekąskami.
-Zosia! Tak się cieszę, że jesteś! -Jej głos rozległ się po okolicy i w jednej chwili oczy wszystkich tam zebranych spoczęły na mnie. Dodałam nieśmiało.
-Cz..cześć wam.
-Siadaj tutaj. Co pijesz? Piwo, wódka, wino?
-Może być piwo... -Czułam się jak intruz, atakowana spojrzeniami niczym bezbronna łania w lesie przez wilka.
-No, no, no nie spodziewałam się, że faktycznie przyjdziesz. -Odparła Paulina, którą mogliście już poznać przy okazji pamiętnej studniówki.
-Czyżby przerwa od ratowania świata? -Ktoś rzucił z kpiną w głosie.
-Dajcie jej spokój, masz. -Podziękowałam i wzięłam łyk wpatrując się w dogasające ognisko.
-Kevin, pomożesz mi z drewnem?
-Czemu ja? Niech Zośka poprosi swoich blaszanych przyjaciół. -Ciężko westchnęłam i czułam, że jeszcze parę takich określeń i nie wytrzymam.
-No właśnie! Jak mogłaś ich nie przeprowadzić? Czyżby mieli cię dość po tym jak im nadskakiwałaś?
-A ciebie jadaczka już nie boli od tego pierdolenia? -Powiedziałam od niechcenia dopijając w połowie napoczęte piwo. Nie musze mówić, że jej mina była bezcenna. Jedni się zaśmiali inni skrzywili, ale było mi to wszystko jedno. Po około półgodzinie, niektórzy byli już nieźle napruci, więc zabawa miała się dopiero zacząć.
-Nooo Zośka, co taka cicha jesteś?
-Nie masz nam się czym pochwalić? -Przekrzykiwali się w niewyraźnej mowie.
-No co wy! Taka BOHATERKA nie będzie gadała z takim plebsem jak my! Haha.
-Chuj nie bohaterka! -Dodał znajomy rzucając butelką o ścianę i śmiejąc się chyba z samego siebie. Czułam się jak na wybiegu małp, które miały obrzucić mnie błotem i kamieniami. Nie miałam na to dłużej siły. Wstałam odkładając napój. Zaskoczeni, chwiejnym krokiem podeszli do mnie bliżej.
-Uuu robi się groźnie haha.
-Pokażesz nam tą swoją SUPER DUPER MOC?! -Pokiwałam ze zrezygnowaniem i ruszyłam w stronę bramy.
-Zosia poczekaj! Zostań jeszcze.
-Ty mówisz serio? Mam dość. Cały boży wieczór ze mnie szydzą.
-Każe im wypierdalać, zostań. -Prosiła mnie trzymając za rękę. Wtem dołączyła do nas debilna świta.
-Już nas opuszczasz, ojoj.
-Pewnie śpieszy się na rakietę, by znów wypierdolić w kosmos i nie przejmować się tym co zostawiła tu po sobie.
-Nie będę dłużej tego słuchać! -Podeszłam i wykrzyczałam Kevinowi w twarz.
-Prawda w oczy kole nie!? Zadałaś się z psycholami, rozpieprzyłaś Ziemie i naglę zjawiasz się, by odebrać medal za zasługi. Nosz kurwa niewiarygodne!
-Dobrze wiecie, że to nie prawda! Boli was to, że nie byliście na moim miejscu, czy o co wam chodzi? Nigdy nie chcielibyście się ze mną zamienić! Nawet na jeden dzień, gwarantuje wam to!
-Ha! Dobre sobie. Gdybyś faktycznie zrobiła coś pożytecznego, to MOŻE poczulibyśmy nutkę zazdrości.
-A co u mojego partnera ze studniówki? Pewnie i on kopnął cię w dupę haha. -Poczułam napływające łzy do oczu. Bez słowa obróciłam się ku wyjściu, kiedy Kevin złapał mnie za ramiona i przycisnął do ściany.
-Gdzie to się wybierasz?
-Zostaw ją! To nasza koleżanka! -Krzyczała Sandra, jednak widać było u niego zazdrość i chęć zemsty.
-No dalej, wyswobodź się, jeśli faktycznie masz takie zdolności. -Szarpałam się chcąc uciec stamtąd jak najdalej, ale nie miałam siły. Poza tym, moje rany i złamane żebra nie doszły do siebie.
-Wiedziałem, jesteś po raz kolejny jebaną marionetką, którą się posłużyli, bo sama nigdy nie miałaś własnego zdania, a o osobowości nie wspomnę. Porażka życiowa. -Każde jego słowo bolało coraz bardziej, a doping pozostałych przypomniał mi czasy szkolme gdzie wiecznie byłam poniżana. W jednej chwili poczułam w sobie ogromną złość. Chciałam krzyczeć i za wszelką cenę przerwać ten akt agresji. Zacisnęłam ręce w pięści i poczułam jakby małe iskierki. Byłam bliska stracenia kontroli. Mimo iż mocy nie posiadałam, miałam wrażenie jakby cały ten cyrk spowodował odliczanie. Patrzyłam na niego pełna złości, nie mogąc się oprzeć, by go nie zaatakować, by nie odwdzięczyć się za te wszystkie krzywdy, których doznałam do tej pory. Na moje i ich szczęście, zjawił się Leo, który wskoczył na Kevina i powalił go na ziemie. Dookoła rozeszły się piski, a ja próbowałam jak najszybciej złapać oddech, uspokoić myśli i przede wszystkim wziąć Leo zanim rozszarpałby go na kawałki. Miałam dość problemów. Nie potrzebowałam kolejnej rozprawy sądowej. Chociaż ciekawa jestem jakby on przebiegła. "Czy potwierdza pan atak przez zmechanizowanego Lemura?"
-Zabierz to ustrojstwo ze mnie!
-Leo, zostaw go! -Momentalnie wskoczył mi na ręce szczerząc kły na pozostałych uczestników zajścia. W tamtej chwili pojęłam, że jesteśmy dla nich niczym cyrkowe dziwadła. Czułam się taka zagubiona, nie zrozumiana.
F-Zosia, wszystko w porządku? -Usłyszałam głos Firea, który podjechał pod bramę. Większość nie dowierzała, że rozmawiam z samochodem. Kiwnęłam tylko głową i ze łzami w oczach dodałam krótkie "przepraszam" i gdy już miałam wsiadać, podbiegła do mnie gospodyni całego spotkania.
-Tak mi przykro Zosia....
-To nie twoja wina... po prostu do was nie pasuje... nigdy nie pasowałam. -Patrzyła na mnie miną zbitego psa.
-Uważaj na siebie...
-Ty też, trzymaj. -Wręczyłam jej małą karteczkę z numerem telefonu.
-Co to jest?
-Jeżeli Ziemi znów miało by coś grozić, skontaktuj się z moim znajomym. Powiedz, że jesteś ode mnie, zapewni wam bezpieczeństwo.
-Nawet po tym co się dzisiaj stało...
-Dobrze, wiesz, że jeśli chodzi o ludzkie życie, nigdy nie patrzyłam na swoje pobudki. Każdy zasługuje by żyć. -Kiwnęła na zgodę i ruszyliśmy z piskiem opon w stronę domu.
F-Jak się czujesz? -Odezwał się po dłuższej chwili milczenia między nami.
-Miałeś racje, nie pasuje do tego świata tylko, że...
F-Że?
-Że do waszego też nie.F-Fire
Witajcie moi kochani czytelnicy w kolejnym rozdziale! Wiem, że była mała przerwa, ale dostałam nową prace na oddziale szpitalnym i w tygodniu po powrocie do domu momentalnie zasypiam. Postaram się w weekendy dodawać, ale jakby się nic nie ukazywało, to z góry was przepraszam. Dajcie oczywiście znać jak rozdział wam się podobał i co myślicie o całej akcji na ognisku? Czy według was Zosia dobrze mówi twierdząc, że nigdzie nie pasuje? Czekam koniecznie na wasze komentarze i pamiętacie. Nie bądźcie obojętni na przemoc! Jeśli sami potrzebujecie pomocy, nie bójcie się o nią prosić. Zwykła rozmowa, a może wiele zdziałać. Nie zapomnijcie również o:
-komentowaniu
-obserwowaniu
-głosowaniu
CZYTASZ
Wybrana II: Nasz dom
RomancePrzed wami druga część "Wybranej", w której to nasi bohaterowie będą musieli na nowo skolonizować Cybertron. Budowa metropolii, nowe urzędy czy przywracanie dawnej świetności planety, to tylko kropla w morzu przy tym, co będzie ich czekać. Muszą zaw...