10. Snap Out Of It

275 24 5
                                    

1/09/22r.
2:47 PM

Pov. Dream

Siedziałem przy stole, kiedy zapach przyniesionego jedzenia zajął całe pomieszczenie. Patrzyłem na Sapnapa, który wołał innych, żeby przyszli już zjeść, a po chwili kierował się w moją stronę.

- Muszę mieć ten bandaż? Pewnie będą pytać, a ja nie mam ochoty mówić co się stało.
- Musisz mieć, bo inaczej wezmę cię do szpitala. Jak co to powiem, że kiedy indziej im opowiem, a najwyżej powiemy to potem tylko Alex'owi.- tylko pokiwałem głową na tak i poprawiłem włosy.

Wszyscy weszli już do środka, nie obyło się bez wystraszonych i zdziwionych spojrzeń w moja stronę. Tylko odwróciłem głowę w inną stronę, nie lubię kiedy wszyscy patrzą się na mnie.

- Co ci się stało Clay?- zapytał Quackity siadając obok mnie.
- Nie chce o tym gadać, może powiem kiedy indziej.
- To przezemnie, tak?- zapytał delikatnie zasmucony George.

Nie chciałem mu odpowiadać, a przede wszystkim być szczerym, że teoretycznie to przez niego, więc tylko pokiwałem głową na nie i zabrałem się do jedzenia.

Pov. George

Mam być szczery? Nie wierzę mu w to, że to nie przezemnie. Stało się dokładnie to, co Eret mówił, idealnie.

Usiadłem do stołu, i w niezręcznej ciszy zaczęliśmy jeść. Nikt nie wiedział czy to dobry moment na odezwanie się, szczególnie gdy patrzyło się na Clay'a.

Oczy miał spuchnięte, nie byly bardzo spuchnięte, ale ciągle było to widocznie. Wbicia paznokci naokoło bandaża oraz na drugiej ręce. No i szczególnie ten pusty i zimny wyraz twarzy. Nie wyrażało to żadnej emocji, co było delikatnie przerażające, że człowiek po widocznym ataku jest tak obojętny.

Zjedliśmy cały posiłek w ciszy, każdy zapłacił za siebie i wyszliśmy z restauracji. Do mieszkania wracaliśmy pieszo, cały czas w ciszy.

To było okropne uczucie, każdy widocznie czuł się niezręcznie oprócz Clay'a. To wyglądało, jakby odpowiadała mu ta cisza. W końcu, Sapnap zdołał ją przełamać:

- Chłopaki wiem, że dzisiaj było strasznie głupio, i mi też jest głupio, że to wszystko tak się potoczyło. Ale serio chciałbym, żebyśmy byli taką dobrze zgraną paczką. Co wy na to, żeby jednak spotkać się w luźniejszej atmosferze? Na piwku w barze, czy coś takiego, w sobotę na przykład?
- No i mówisz moim językiem Sapnap! Ja chętnie, ale mam ochotę na wino.- powiedział Wilbur uśmiechając się.
- To samo Wilbur! Też chętnie bym się czegoś napił.- dopowiedział Alex.
- Więc co wy na to?
- Dla mnie spoko, jak wy wychodzicie to jasne, że tak. Ale nie wiem, czy będę pił.- powiedziałem.
- No skoro George idzie to ja nie mogę odmówić!- uznał Karl szczęśliwy, że znowu rozmawiamy.
- A jak ty Clay?- spytał Sapnap, a wszyscy momentalnie ucichliśmy.
- Obojętnie, jak idziecie to mogę iść.- odpowiedział pod nosem oschle.
- Więc umówieni? Zrobimy sobie grupkę na mesie, ogarniemy to jakoś.- powiedział Sapnap.
- Jak nazwiemy tą grupę?- zapytał Karl.
- DICK GRABBERS!- wykrzyczał wesoły Alex, a każdy z nas zaczął się śmiać, nawet Clay uśmiechnął się pod nosem.

Wyobrażam sobie, co musieli pomyśleć ludzie którzy akurat przechodzili obok nas, jednak San Francisco to bardzo popularne dla turystów miejsce.

- Jestem za! Zajebiste.- powiedział Wilbur, a każdy z nas się z nim zgodził.- Ogarniemy to jakoś, ale to dopiero w domu. Myślę, że na dzisiaj to koniec, i każdy z nas ma dosyć wrażeń.- byliśmy już obok akademika, aż się zdziwiłem, bo to znaczy, że strasznie długo szliśmy w ciszy.
- Tak, ja zdecydowanie mam dość jak na jeden dzień.- powiedział Sapnap, wchodząc do akademika.- Ale chcąc nie chcąc, było fajnie, i bardzo miło mi było was bliżej poznać, ale mam nadzieję, że na tym się nie skończy.
- Oczywiście, że nie! Musimy się tylko bardziej zgrać, i będzie spoko.- powiedział Karl przytulając się do Sapnapa.
- No wasza dwójka zdecydowanie się polubiła.- powiedziałem.- Co wy na to, żeby jeszcze jutro spotkać się tak luźno w pokoju Karla i Alexa na przykład. Znaczy, mi obojętnie w jakim pokoju, ale żeby bez alkoholu jeszcze pogadać.
- Możemy, i nawet możemy u nas. Też dobry pomysł George.- powiedział Quackity.
- To co, do zobaczenia jutro?- powiedział Sapnap, stojąc obok swojego pokoju, patrząc na mnie i Wilbura, kiedy również staliśmy przy drzwiach naszego.
- Jasne, do jutra!- powiedziałem do chłopaków i weszliśmy z Wilburem do pokoju.

Chwilę siedzieliśmy na naszych łóżkach w ciszy, każdy myślał o tym, co się dzisiaj stało. I chyba każdy z nas myślał o jednej rzeczy, a raczej o jednej osobie.

- Myślisz, że miał atak paniki?- zacząłem.
- Możliwe, nie mam pojęcia. Ale czemu miał bandaż?
- Może zaciął się czymś? Miał naokoło ślady z powbijanych paznokci. Ale żeby na przykład tak głęboko wbił, żeby zrobić sobie aż tak dużą ranę?
- Może miał przy sobie coś ostrego? I na przykład zaciął się umyślnie aż tak, że był konieczny bandaż?
- Ale kto by mu go dał? Jakby, wątpię, że ktoś z obsługi wszedł do środka i losowo zapytał czy wszystko w porządku.
- Jak poszedłeś na ten "spacer" po plaży Sapnap podszedł do mnie zapytać się, czemu jesteś zły. To opowiedziałem mu wszystko i powiedział, że idzie sprawdzić czy z Clay'em wszystko w porządku oraz, że przeprasza za niego.
- Kusi mnie szczerze, żeby do nich iść. Oboje wydają się spoko.- jednak właśnie w tym momencie przeszły mi przez głowę wspomnienia z dzisiaj.- Jednak nie, nie chce tam iść. No jednak chujowo się zachował.
- Spokojnie George, może miał powód.
- Tylko na mnie jest zły, co ja mu wielce takiego zrobiłem?
- Nie mam zielonego pojęcia George, serio. A teraz, idź się ogarnąć, przebrać w luźniejsze ciuchy i może zawołamy Karla. Wtedy Alex będzie mógł iść do Sapnapa i Dream'a.
- Mhm.- poszedłem do łazienki, i zacząłem się przebierać w wygodne ubrania.

Pov. Dream

- Mogę zdjąć na chwile ten bandaż zobaczyć, jak źle jest?
- No dobra, ale nie zakładaj go drugi raz. Znajdziemy nowy i założymy nowy jak będzie trzeba.- przytaknąłem i poszedłem do łazienki, przy okazji z celem zmienienia ubrań, które były bardzo niewygodne.

Kiedy już byłem ubrany w szare dresy i zwykłą, białą koszulkę, zacząłem delikatnie odwijać bandaż z mojej ręki.

Kiedy byłem coraz bliżej rany, zasyczałem delikatnie z bólu, bo rana zaczęła się ślimaczyć, i zasychała w opatrunek, co od razu bolało dwa razy bardziej przy ściąganiu.

Kiedy w końcu odwinąłem całkowicie rękę, zobaczyłem siną ranę po jakże mądrym samooparzeniu. Obejrzałem ją dokładnie, jednak musiałem przestać, bo nie był to przyjemny dla oka widok.

Wyszedłem z łazienki i pokazałem ranę Sapnapowi, on w przeciwieństwie do mnie będzie wiedział co z tym zrobić.

- Boli?
- Trochę jak o tym myślę.
- Posmarujemy maścią jeszcze raz i damy zwykły bandaż i będziemy patrzeć co będzie się z tym dziać. Siadaj na łóżko.- zrobiłem to co kazał i czekałem, kiedy on szukał czegoś w apteczce.- Przygotowałem się na taką możliwość. Wiem, że zawsze nosisz przy sobie zapalniczkę, więc zawsze to może się stać.- spuściłem głowę w dół nie odpowiadając nic.

Było mi trochę głupio, że z tak błachego powodu jestem tu gdzie jestem. Że z błachego powodu Sapnap musi teraz oglądać te rany. Nie cieszył się z tego, robi to z przymusu. Wiem to. A ja idiota nawet nie potrafię mu podziękować.

Posmarował na nowo ranę i zaczął ją obwinąć nowym, białym jak śnieg bandażem.

- Sapnap..? Przepraszam...
- Za co?
- Za to, że musisz to wszystko dla mnie robić, oglądać to wszystko i nie mieć chwili wytchnienia przez to, że nie wiadomo co następne mi odwali.
- Nie martw się, nie szkodzi. Przywykłem.- łzy zaczęły napływać mi do oczu, nie potrafiłem tego powstrzymać, gdy zawsze potrafiłem, nawet nie wiem dlaczego chcę płakać, czuję się strasznie bezsilny.
- Nie wiem, jak mam ci kurwa dziękować, na prawdę. Dziękuję.- powiedziałem płacząc.
- Nie płacz proszę. Nie masz za co dziękować, jesteś moim przyjacielem, najlepszym. Za tobą skoczę w ogień.- zawiązał bandaż na końcu i przytulił mnie.

Nie puszczał tak długo, na ile mu pozwałem, to w nim kocham. Nie mógłbym sobie wyobrazić lepszego przyjaciela niż on, i właśnie w jego ramionach, zasnąłem.

~

Taki spokojny powiedzmy rozdział. W następnym będzie już się delikatnie działo, więc radzę czekać.

See ya!🍄💜

Tego nie było w scenariuszu~ Dreamnotfound FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz