16. D Is For Dangerous

259 24 14
                                    

10:48 AM


Pov. Wilbur

Teraz moja kolej na zagranie swojej roli. W moim wyglądzie nie zmieniło się praktycznie nic, dostałem jedynie torbę w której miałem masę butelek oraz założono mi na głowę bordową czapkę.

Tommy miał zagrać ten moment wraz ze mną, miał ubraną białą koszulkę z czerwonymi rękawami, oraz torbę, tak samo jak ja.

- Światła, kamera... Akcja!
- No Tommy, to gdzie się rozkładamy?
- Może tu?- pokazał teoretycznie na greenscreen, lecz dla widzów to będzie trochę większa trawiasta przestrzeń.
- Niee... O, zobacz! Jakiś caravan!- podbiegłem w stronę pojazdu, nie było tam nic, przez co było trochę ciężej grać.
- Idealny!
- Tylko trochę przerobić, i będziemy mogli rozwijać biznes.
- Już ostatnio wyrzucili nas z wioski za handel narkotykami...
- Tommy! Wypraszam sobie! To nie narkotyki, tylko... Ciekawsze substancje.
- Aaaa, rozumiem, tak, bardzo, jasne jak słońce! Co tym razem powiemy ludziom żeby nie załatwiali sobie statywu do alchemii?
- Że... To da im problemy żołądkowe! Piękny pomysł.
- I cięcie!- wykrzyczał profesor.- Bardzo dobrze chłopaki, teraz potrzebuje George'a i Dream'a. Będzie już dzień, a wy idąc na spacer natkniecie się na nich.
- Mogę przeklinać?- zapytał Tommy.
- Niech będzie, ale w ograniczonych ilościach.- zgodził się dyrektor palanu.- Na miejsca!-

Pov. George

Dobra, na spokojnie, to, że masz mieć romans z chłopakiem z którym praktycznie nie gadasz i unikasz nic nie zmieni, prawda?

Co ja w ogóle pierdole? Normalne spotkania będą mega niekomfortowe.

- Światła, kamera, akcja!
- Więc, gdzie widziałeś ich, George?
- Przysięgam, że byli za tymi krzakami!
- Więc gdzie są teraz?
- Nie jestem w ich grupie, nie wiem gdzie są! Czekaj... Patrz! Ślady, to coś świeżego- Jakby, KURWA.- prędko stwierdziłem, że moje słowa nie miały sensu.
- BHAHA! "To coś świeżego"? Nic innego nie umiałeś wymyśleć?- zapytał, łapiąc powietrze Wilbur.
- Spokojnie, Wilbur, musisz się uspokoić.- powiedział dyrektor akcji.
- Przepraszam, ale musi profesor przyznać, że to było bez sensu.- profesor tylko na niego spojrzał, już miał coś mówić ale się powstrzymał.
- Tak, ja nawet wiem, że to było głupie, zapomniałem tekstu.
- Po prostu powiedz, że ślady muszą być świeże.- podpowiedział dyrektor.

Musieliśmy chwilę poczekać, bo Wilbur popłakał się, kiedy Tommy zaczął się śmiać, tak samo jak Dream. Wilbur był dosłownie cały we łzach, co musieliśmy poprawić w garderobie, bo wyglądał komicznie.

- Dobrze, na miejsca! Wilbur, postaraj się utrzymać powagę.
- T-tak, już dob-rze.- powiedział ciągle lekko chichocząc.
- Światła, kamera, akcja!
- Przysięgam, że oni tu byli! Dosłownie za tymi krzakami, widziałem jednego z nich!- przy okazji zmieniliśmy trochę to, co mówię.
- Jak wyglądał?
- Lekko kręcone, brązowe włosy. Wysoki, okulary, żółta bluza, i bordowa czapka. Włosy miał opuszczone lekko na oko.
- No to chodź, idziemy dalej ich szukać.- żeby nie narażać się na następną wpadkę, usunęliśmy "świeże ślady" ze scenariuszu.

Przeszliśmy kawałek dalej, a raczej tylko udawaliśny przejście, co wydaje się łatwiejsze niż jest. To na prawdę może sprawiać problem, bo musimy wyglądać strasznie naturalnie.

- Co to?
- Jakiś stary van, ale wątpię, żeby się w nim osiedlili.- powiedział Dream.
- Ktoś chodzi w środku.
- Ej! Wy dwoje! Co tu do chuja robicie?- zza caravanu wyłonił się Tommy, ale w naszych rolach nie znaliśmy go.
- To ja powinienem zapytać.- Dream złapał ją końcówkę siekiery którą miał przypiętą do paska na plecach.
- Tommy! Na co drzesz mordę? Oh, cześć, co tu robicie?- zapytał Wilbur wychodząc z van'u.
- Próbowałem zadać to pytanie temu dziecku.
- Ej! Nie jestem jakimś walonym dzieckiem.- Tommy wyciągnął z pochwy swój żelazny miecz.
- Hej, panowie, spokojnie, porozmawiajmy!- zaproponował Wilbur, wchodząc pomiędzy Dream'a i Tommy'ego, którzy cały czas patrzyli sobie wrogo w oczy.

Chociaż ze strony Dream'a nie było tego widać, z racji tego, że miał maskę na sobie. Założył ją, kiedy "usłyszał" kogoś w tym van'ie.

- Co tu robicie i jak się nazywacie?
- Mam na imię Wilbur, a to mój pomocnik Tommy, ale go już znasz. Jesteśmy tutaj, żeby rozwijać nasz mały biznes. Wiesz jak jest, mam syna i przyjaciela Tommy'ego na utrzymaniu, to nie jest łatwe, a z czegoś trzeba żyć.
- Czyli jest was więcej?- na szczęście nie musiałem mówić nic więcej na ten moment.
- Tylko trochę. Nie wiem, narazie zostajemy w tym van'ie, a później, kto wie? Może coś większego. Szczerze, marzy mi się własne państwo.
- Ooo nie nie nie, nie myśl o tym koleżko. To nasz teren, nasze państwo.
- Więc wezmę teren obok.
- Masz za mało ludzi na kraj, nie dasz rady. A ten twój nędzny biznes? Nie wytrzymam przez tydzień, co sprzedajesz?
- Eliksiry.
- Interesujące, sam mogę sobie zrobić.
- Stoły alchemiczne spowodują, że będziesz srał dalej niż widział, więc radzę nie. My mamy sprawdzone, naturalne sposoby.- powiedział Tommy.
- Zabawne.
- Oraz, słyszałem, że nie daleko błąkają się jeszcze inne osoby, może uda mi się ich zdobyć na swoją stronę.
- Czyli zbieramy sprzymierzeńców, co, chcesz wojny?
- Jeżeli będę musiał, będę walczył za swoje państwo.
- Do takiego państwa nawet głupi się włamie.
- Zbuduje ogromne mury, żeby chronić wszystkich, którzy są dla mnie ważni.
- Tak? Jaką nazwę będzie nosić ten kraj?- zastanowił się przez chwilę, a później dumnie wypowiedział nazwę:
- L'manburg. Będzie to miejsce wolne od tyranii i brutalności. Wszyscy będą mogli się tu uchronić przed ciężką codziennością. To miejsce będzie prawdziwe, będzie miało własny akt niepodległości-
- Jest to mój teren, bez walki nic nie otrzymasz.
- Więc będę walczył! Do ostatniej kropli krwi w żyłach będę bronił swojego domu, i zginę, jeżeli będę musiał.
- Dobrze, 14 dni, bądź gotowy do walki ze swymi ludźmi.- Dream złapał mnie za ramię i razem wyszliśmy z kadru.
- I cięcie! Perfekcyjnie! Jestem z was strasznie dumny! Zobaczymy, na ile minut to się przełoży, jeden epizod w planach ma mieć od 30 minut do 45, ale zobaczymy. Na dzisiaj to wszystko, dziękuję za współpracę.- każdy również podziękował, zabrał swoje rzeczy, i poszedł odłożyć rzeczy, które dostaliśmy jako nasze atrybuty.

Sapnap zdążył zrobić to wcześniej, jednak ciągle ja, Dream, Wilbur i Tommy mieliśmy na sobie kilka rzeczy.

Kiedy już byliśmy gotowi, wyszliśmy każdy w swoją stronę.

- Zajebiście sobie poradziłeś, George.
- Wiele nie mówiłem, ty sto razy lepiej.- odpowiedziałem Wilburowi, wchodząc do naszego pokoju.
- Wiesz, jakby do mnie się taki ktoś jak Dream zbliżył na taką odległość, że praktycznie jej nie było, to ciężko by mi było zostać w roli. Szczególnie, jakbym preferował chłopców.
- Zamknij się. Miałem się tam załamać jak profesorek dał ten pomysł z romansem.
- Przesadzasz, to tylko urozmaici show!- usłyszeliśmy pukanie do drzwi, postanowiłem, że tym razem w końcu ja otworzę.
- Cześć, możemy pogadać chwilę?- zza drzwi wyłonił się Dream.
- Emm... Jasne, już idę.-

Zamknąłem za sobą drzwi i popatrzyłem się minimalnie w górę, żeby patrzeć mu się w oczy.

- Słuchaj, przepraszam za to co dzisiaj się stało na scenie, tego nie było w scenariuszu a ja... Po prostu nie wiem co mi przyszło do głowy, przepraszam jeszcze raz.
- Nie musisz, jest okej.
- Boje się jedynie, że będzie nam się kazał całować.
- Mam nadzieję, że nie, a jak już to, że będzie to udawanie.
- Ja też, Boże, czuję się tak głupio, że cię w to wciągnąłem, nie chciałem, na prawdę.
- Dream, hej, nic nie szkodzi. Jakby mi to nie pasowało, to bym powiedział stanowcze nie.
- Sugerujesz coś?
- DREAM!!!

~

Nie wiem co tu napisaaaaaaać.

Bye bye, see ya! 💜🍄

Tego nie było w scenariuszu~ Dreamnotfound FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz