12. Mercy

257 23 8
                                    

TW: Self harm

1/09/22r.
7:26 PM

Pov. George

- Ej, pizza do mnie dzwoni, cicho!- powiedział, a końcówkę wykrzyczał Wilbur, a wszyscy uciszyliśmy się.- Tak... Tak, to tutaj. Jest pan w stanie wejść do środka? Mhm... Tak, tam jest wejście... Dobrze, dobrze, już idę, minutka.- rozłączył się.- Muszę zejść na dół, bo nie wpuszczą kogoś kto nie jest uczniem do środka. George, chodź mi pomóc.
- Już idę!- podniosłem się w podskoku z łóżka i już podchodziłem do drzwi, jednak zatrzymał mnie Sapnap.
- George! Masz tu klucz do naszego mieszkania! Słyszałem, że jako wyzwanie masz zjedzenie, a przynajmniej postaranie się, zjeść z Clay'em. Powodzenia.- rzucił klucz w moją stronę.
- Dzięki, przyda mi się.- złapałem klucz, i wyszedłem z pokoju razem z Wilburem.

Zeszliśmy szybko po schodach, żeby nie kazać dostawcy długo czekać. Nie czekaliśmy na windę, zajęłoby to dłużej niż myślimy.

- Dzień dobry! To dla panów ta pizza?- zapytała recepcjonistka w naszym akademiku.
- Tak, przepraszamy za kłopot.- powiedział Wilbur.
- Dobrze, to będzie 25$.
- Proszę.- mężczyzna zabrał pieniądze od Wilbura, a w tym czasie podał mi wszystkie trzy pizze do rąk.
- Dziękuję, smacznego!
- Dziękujemy, do widzenia!- powiedziałem i podałem Wilburowi dwa pudełka, gdyż trzymał tylko małą siateczkę z sosami.- Trzymaj, w windzie sprawdzimy która to która i pójdę do Clay'a.
- Jesteś pewny, że chcesz?- zapytał mnie już idąc w stronę windy.
- Tak, może wyjdzie mi to na dobre, kto wie.
- Mhm.- przytaknął po cichu i kliknął przycisk przywołujący windę.

Czekaliśmy chwileczkę, winda przyjechała, a my weszliśmy w ciszy do środka. Sprawdziliśmy, która pizza jest od kogo, i po chwili w jednej ręce trzymałem karton z dużą margarittą, a druga ręka trzymałem sos czosnkowy przytrzymując nim również pudełko.

Wyszliśmy z windy i zatrzymaliśmy się obok pokoju Clay'a i Sapnapa, ponieważ był najbliżej.

- No to co, powodzenia, jak co to pisz albo dzwoń.
- Spokojnie, nie zabije mnie. Chyba...
- Oby nie.
- Dobra, do zobaczenia, oby.
- Skończ. Narazie.- odszedł w stronę pokoju od innych, i zniknął w środku kiedy ja zastanawiałem się nad tym, czy wejść do środka.

Z jednej strony bardzo chciałem, bo może uda mi się jakoś go do siebie przekonać, ale z drugiej strony możemy się jeszcze bardziej pokłócić.

Wszystkie moje decyzję życiowe sprowadziły mnie właśnie do tego miejsca, czyli to może być przeznaczenie, i może tak właśnie miała się potoczyć moja historia, a nie jakkolwiek inaczej.

Więc, kto nie ryzykuje nie pije szampana.

Włożyłem kluczyk od pokoju do zamka, przekręciłem go pewnie, wyjąłem i niepewnie pociągnąłem za klamkę.

Wszedłem cicho do środka, zamykając za sobą drzwi jak najciszej umiałem. Kiedy je zamknąłem, obróciłem się niepewnie w stronę wnętrza pokoju.

Nie różnił się on bardzo od naszego, praktycznie wyglądał tak samo, co za bardzo mnie nie zdziwiło. Jednak są dwie różnice. Mianowicie, porozrzucane ubrania, i blondyn, spokojnie śpiący na łóżku.

Odłożyłem na wyspę kuchenną pudełko z pizzą i podeszłem cicho do chłopaka. Był owinięty kołdrą pod sam nos, włosy delikatnie opadały mu na twarz, jednak widocznie próbował jej spiąć u góry spinką. Prawie cały był przykryty, tylko stopy miał delikatnie odkryte.

Uśmiechnąłem się mimowolnie na ten widok, i przyglądałem się mu przez chwilę. Po raz pierwszy zobaczyłem go w tak spokojnym stanie, muszę się tym nacieszyć zanim mogę.

Tego nie było w scenariuszu~ Dreamnotfound FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz