17. Nothing

259 23 2
                                    

30/09/22r.
11:21 PM


Pov. George

   Wilbur był zmęczony po dzisiejszym dniu, więc śpi już od godziny, jednak ja przez natłok myśli nie umiałem zasnąć, a też byłem zmęczony.

   Przewracałem się z jednego boku na drugi, inaczej ułożyłem ręce, nogi, poduszkę, jednak nic nie pomagało.

   Stwierdziłem, że to nie ma sensu, więc podniosłem się z łóżka, założyłem pierwszą bluzę która wpadła mi w rękę, i po cichu wyszedłem z pokoju zamykając go za sobą na klucz.

   Zszedłem po schodach jak najciszej mogłem, otworzyłem główne drzwi przykładając kartę ucznia do skanera, bo jednak jest już po 10, nie mógłbym wyjść bez tego.

   Najbliższa plaża jest 10 minut z tąd, więc uznałem, że pójdę pieszo i będę spacerował brzegiem oceanu.

   San Francisco to ogromne, tętniące życiem miasto, co po jakimś czasie może być dobijające. Ciągłe oświetlenie, krzyki i po prostu natłok ludzi, masa samochodów i wszystkiego tego typu szybko robi się męczące. Plaża nawet o takiej porze dnia jest zaludniona, jednak nie tak, jak w dzień.

   Stwierdziłem, że nie chciało mi się już spacerować, więc usiadłem na pisaku i oglądałem księżyc, który odbiłał się w tafli wody. Nie był on za bardzo widoczny, ponieważ widoczna była tylko jedna czwarta, jednak cały czas miał w sobie to coś.

– George? Co ty tu robisz tak późno?– usłyszałem znajomy, męski głos za swoimi plecami.
– Mógłbym ci zadać to samo pytanie, Dream.– nie odpowiedział na to nic, tylko usiadł w bezpiecznej odległości odemnie.
– Ja nie umiałem spać i postanowiłem się tutaj przejść.
– Ja też.
– Wow, że oboje pomyśleliśmy o tym samym... Zapalisz?– podsunął mi papierosa, tego mi brakowało.
– Tak, czasami pomaga.– odpalił używkę, a ja jedynie zaciągnąłem się dymem, tak samo jak on.
– W czym?
– Raczej "z" czym. Z myślami.
– Mhm, nie wiedziałem, że palisz.
– Bo nie palę, jedynie okazyjnie.– ponownie zaciągnąłem się tytoniowym dymem, żaden z nas już nic nie mówił.

   Siedzieliśmy w tej ciszy przez 15 minut, wsłuchując się w dźwięk odbijającej się od brzegu wody. Właśnie po określonym czasie, obojgu nam wypalił się papieros.

– Czemu nic nie mówisz?– cisza zaczęła robić się niekomfortowa, dla tego zapytałem.
– Bo nie mam nic do powiedzenia.– podwinął rękawy i położył się na piasku.

   Ponownie widziałem jego każda bliznę. Najwięcej było ich po oparzeniach, nie dziwię się. Co jakiś czas miał na rękach te przeklęte bandaże. W niektórych miejscach również widniały widoczne blizny po zacięciach.

   Sam podwinąłem swój rękaw, oglądając bliznę z wypadku sprzed miesiąca. Ciągle nie była to całkowita blizna, ciągle widniała na niej czerwień, jednak to dosyć głęboka rana.

– Możesz mi powiedzieć więcej o tym chłopaku?
– Jakim?– zapytał.
– Tym George'u.
– Ehh, jeżeli muszę.– podniósł się spowrotem do siadu.– Był... Wspaniały, to jedyne słowo które go w pełni opisywało. Kochał mnie jak nikt inny wcześniej, jednak to do czasu. Od początku widział we mnie pieniądz, teraz to wiem. A ja głupi dupek byłem w niego zapatrzony. Cały czas wysyłał mi zdjęcia z imprez, a na niektórych widziałem, że był z jego byłą. Powiedziałem mu to, jednak on zaczął mi grozić, że się zabije, samookaleczy i temu podobne. Więc, nie zerwałem. Nick starał się przemówić mi do rozsądku, jednak nie wyszło. Aż w końcu, okazało się, że byłem tak w niego zapatrzony, że chciałem mu się oświadczyć, i teoretycznie to zrobiłem. Później mnie upił, i postanowił przekonać mnie do skoku z mostu do pobliskiej rzeki dla "zabawy". Byłem pijany, i zakochany, więc prawie bym to zrobił. I dla tego dziękuję do dzisiaj, że los chciał, żeby niedaleko był mój przyjaciel, przezwisko Callahan. Gdyby nie on, nie byłoby mnie tu.– zatkało mnie.
– Wow... Bardzo, mi przykro z tego powodu... C-co się stało dalej?
– Już nic. George oddał mi inny pierścionek, jednak był on fałszywy, bo ten co mu dałem był dużo warty. Trafiłem na terapię, udawałem, że jest lepiej żeby wyjść z tamtad, no i wtedy się zaczęło. Te problemy, głupoty w głowie. No i spróbowałem dostać się do szkoły aktorskiej, i udało się. No i jestem tu.
– Czemu zacząłeś się samookaleczać? To nie twoja wina, że on był dupkiem.
– Nie umiałem sobie wybaczyć, że tak łatwo mu zaufałem, i dla tego teraz nie ufam ludziom tak szybko. Jedyna osoba której ufam bezgranicznie, to Sapnap.– nie potrafiłem mu spojrzeć w oczy, ale widziałem, że teraz potrzebuje wsparcia, bo przypomniał sobie o tym wszystkim.

   Przybliżyłem się do niego, i przytuliłem. W takich chwilach, takie osoby najbardziej tego potrzebują.

   On był najpierw w lekkim szoku, lecz później tylko tak jakby dał się przytulić, nie ruszył się z miejsca.

– Jest okej George, serio. Przyzwyczaiłem się do tego.– uznałem to jako, znak, że mam przestać, co też zrobiłem.– Czemu przestałeś?– zapytał cicho po nosem, że ledwo to usłyszałem.
– Myślałem, że- nie dał mi dokończyć.
– Nie, nie chce żebyś przestał, ja po prostu nie umiem ukazywać ludziom bliskości.
– Rozumiem, nie martw się.– zacząłem go znowu przytulać.

   On jedynie wtopił swoje usta i swój nos w moje włosy, i również przytulił mnie delikatnie.

   Wziąłem do ręki jego rękę, i delikatnie pocałowałem kilka z jego blizn, żeby wiedział, że one również są częścią jego, i pokazują jego historię i ile przeszedł w życiu.

– A jak jest w twoim życiu miłosnym?
– Nie mam dużego szczęścia do miłości. Raz miałem dziewczynę, i raz okazję na super chłopaka ale...
– Czekaj, chłopaka?
– No, tak. Tak jakby odkryłem, że jednak wolę bardziej chłopaków. Ale, nie uważasz tego za złe, nie?
– Sam miałem chłopaka idioto! Czemu nie wyszło?
– Można powiedzieć, że nie wykorzystałem szansy którą dał mi los.– on tylko pokiwał głową.– Cieszę się, że się tak na mnie otworzyłeś. To serio wiele dla mnie znaczy.
– Dla mnie w sumie też, bo rzadko otwieram się na ludzi.– przytulił mnie mocniej.– Ale masz dodatkowy powód do radości.
– Jaki?
– Masz na imię George.
– Ha ha, bardzo śmieszne. Nie wybrałem sobie imienia.
– Wiem, rozumiem. Muszę w końcu przestać patrzeć w przeszłość.
– Wydaje mi się, że gdzieś już to słyszałem.
– Heh, może. Często to mówię, i nie umiem się do tego stosować.
– Kiedyś się uda, trzeba w to wierzyć.
– Dziękuję.– pocałował mnie delikatnie w głowę, co delikatnie mnie zszokowało, jednak nie chciałem, żeby ta chwila się skończyła, więc po prostu nie robiłem nic, tylko bardziej się w niego wtuliłem.

   Jednak po chwili poczułem, że w jego kieszeni coś zawibrowało.

   On wyciągnął z tej kieszeni telefon, i sprawdził, co mu przyszło.

– Oł...
– Co?
– Sapnap się pyta, gdzie jestem. Wygląda na wkurzonego.
– Może powinniśmy wracać?– ja nie chcę wracać, kuźwa.
– Nie do końca chcę wracać...– JEST, BŁAGAM, ZOSTAŃMY.
– Ja w sumie też.
– Napisze mu, że jestem z tobą, może przejdzie.

1/10/22r.
8:30 AM


_ Możecie nam wyjaśnić, co robiliście o 11 na plaży?– zapytał Sapnap, stojąc obok Wilbura przed nami.
– Nie umiałem spać.– oboje powiedzieliśmy w tym samym momencie.
– Interesujące. Nie wiem jak ty Sap, ale ja czułem od George'a papierosy.
– No ja od Clay'a też.
– Czy wy jesteście naszymi przyjaciółmi czy rodzicami?– zapytał Clay.
– Dwa w jednym, nie dziękuj. Nie wiem co tobie może odwalić po tym wszystkim.– powiedział Sapnap, kierując swoje słowa do Dream'a.
– Już jest lepiej.
– No rok temu też tak mówiłeś! Wiesz, jakiego zawału dostałem w nocy, kiedy widzę, że ciebie nie ma, drzwi nie są zamknięte na klucz, nie ma twojego telefonu i nie mówiłeś, że gdzieś wychodzisz? Dream, pomyśl.
– No zapomniałem, nie umiałem spać i wyszedłem na spacer, nie jestem dzieckiem żebyś musiał się tak o mnie martwić!
– Czyli to źle, że dbam o ciebie? Że uważam na ciebie? Że jestem przy tobie kiedy tego potrzebujesz? Znowu to robisz Clay, patrzysz tylko na siebie!– ja z Wilburem widocznie zaczęliśmy się czuć niekomfortowo, słuchając kłótni pozostałej dwójki.
– Przepraszam bardzo, ale tego nie powiedziałem!
– Hej, chłopcy! Nie kłóćmy się, już wystarczające razy to zrobiliście. Nie traćmy czasu na kłótnie, i po prostu cieszmy się chwilą. Dream- powinieneś pomyśleć wcześniej, że Sapnap mógł się martwić. Sapnap- w tym Dream ma rację, że jest dorosły, i już ma prawo decydować o sobie.– wkroczył do kłótni Wilbur.
– Dobra, masz rację, przepraszam, znowu mnie poniosło. Nigdy cię chyba nie doceniłem, Sap.
– Może masz rację, ale też przepraszam.
– I tak ciężko było to zrobić?– zapytał Wilbur, a w odpowiedź otrzymał kiwnięcia głowami na nie.– Dobrze, więc chodźmy na śniadanie.

~

Dobra, improwizowałxm w tym rozdziale, muszę być szczerx. Ale to tyle na dziś.

Szczerze, to mój ulubiony rozdział, muszę to powiedzieć

See ya! 🍄💜

Tego nie było w scenariuszu~ Dreamnotfound FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz