31. Perfect

186 19 1
                                    

18.10.22r.
2:34 AM

Pov. George

   Nie spaliśmy z Dream'em aż do teraz. Gadamy w sumie o głupotach od około ośmiu godzin. W tym czasie zdążyliśmy zamówić pizzę, wykąpać się i ogarnąć pokój po naszym słodkim sekrecie.

   Chociaż w sumie nie był to taki sekret. A było nie drżeć się tak bardzo. Jednak nie jest się wtedy w stanie utrzymać ciszy, szczególnie kiedy starszy kazał mi się nie hamować, a ja chciałem go słuchać.

   Aktualnie siedzimy na łóżku, rozmyślając, co by tu robić dalej. Żadnemu z nas nie chciało się spać, więc trzeba będzie prędzej czy później coś wymyśleć.

   Nie chce żeby wymagało to dużo wysiłku, więc najlepiej by było jakby zostało to w tych czterech ścianach. Do mojej głowy wpadł pewien pomysł, ale nie jestem pewny, czy jest on taki dobry.

– Myślisz o tym samym co ja?– rzekł Dream po chwili ciszy.
– Chyba tak...
– Dasz radę jakoś tam dotrzeć?
– Spróbuję, ale nic nie obiecuję.– ubrałem swoją bluzę przez głowę, poprawiłem skarpetki i ubrałem buty.

   Blondyn zrobił to samo, chwilę później łapiąc moją dłoń i po cichu wyprowadzając nas z budynku.

   Biegliśmy w stronę naszego ulubionego miejsca w nocnym świetle San Francisco, sprawiając, że wokół nas klimat był przecudowny.

   Zawsze marzyłem o takim życiu. W wielkim mieście, z kochającym partnerem, zapominając o każdej najmniejszej trosce. Aż trudno w to uwierzyć, wszystko wydaje się tak nie prawdziwe...

   Biegłem za nim dalej, mimo ogromnego bólu w niższej części mojego ciała. Udało mi się tak biec tylko przez około dwie minuty, dalej nie potrafiłem:

– Dream, zwolnij! Kuźwa ja wiem, że przez to co było kilka godzin temu czujesz się jak młody Bóg, ale mnie tu dupa napierdala jak nigdy.– powiedziałem, ciągnąc go w swoją stronę, żeby spowolnić jego bieg.
– Przepraszam, zapomniałem.– spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach i współczuciem w oczach.

   Od tej chwili szliśmy już powoli, i po chyba piętnastu minutach zaczęliśmy widzieć nasze ulubione miejsce.

   Kochana, pamiętliwa plaża.

   Oboje widocznie kochaliśmy to miejsce, gdyż gdy tylko zauważyliśmy zejście w dół, zaczęliśmy biec w jego stronę nie patrząc na jakiekolwiek przeciwności.

   Kiedy nasze buty w końcu dotknęły piasku, zielonooki uznał, że genialnym pomysłem znowu będzie przewrócenie nas tak, żebyśmy mało nie uderzyli o coś głowami.

– Jesteś kurwa idiotą!– powiedziałem widząc, jak moja głowa wylądowała zaledwie kilka centymetrów od kamienia.– Ty serio chcesz mnie dzisiaj zabić.
– Nigdy.– zaśmiał się cichutko, i pocałował mnie namiętnie w usta.

   Nie potrafię być na niego zły. Nawet gdy prawie sprawia, że mogłem skończyć w szpitalu. W sumie to nie pierwszy raz, więc mogę powiedzieć, że minimalnie przyzwyczaiłem się.

   Teraz ponownie byłbym dodatkowo zły na niego za moje włosy, jednak przewidziałem, że to może się stać, i kilka kroków zanim zaczęliśmy biec założyłem kaptur na swoją głowę, chroniąc się przed piaskiem we włosach.

   Oderwałem się od niego, ponownie wpuszczając powietrze do moich płuc. Podniosłem się z piasku, oraz zacząłem kierować się w stronę kamieni, na których zwykle siadamy. Clay zaczął iść zaraz za mną.

   Dotarłem do kamieni pierwszy, jednak każda próba w której chciałem na nich usiąść skończyła się niepowodzeniem. Nie byłem po prostu w stanie usiąść na twardych przedmiotach, i teraz nie wiem jak ja sobie poradzę dzisiaj rano na wykładach.

– Ja nie usiądę.– powiedziałem zażenowany, a chłopak na to tylko zaśmiał się, siadając dumnie na kamieniach.– Spadaj. Nie moja wina, że nie umiem usiąść jak normalny człowiek.
– Nie moja wina, że sam chciałeś to zacząć. Nie sugeruje, że tego nie chciałem, ale ja tego nie zacząłem.
– Wiem wiem, to było silniejsze ode mnie.
– Skoro to malutkie pożądanie było nie do wytrzymania, powodzenia w listopadzie.
– Jeszcze powiedz mi, że bierzesz udział w tym głupim 'nnn'.
– Zawsze zakładałem się z Sapnap'em i Alex'em kto wygra. Zgadnij kto wytrzymał najdłużej.
– Masz ego zdecydowanie za wysoko, Clay.
– Ja po prostu mam trochę samokontroli.– złapał moje biodra, podniósł mnie w górę i usadowił mnie wygodnie na jego udach, co zadziwiająco nie bolało.– Oraz wiem jak masz usiąść, żeby cię nie bolało.
– Skąd? Z doświadczenia?
– Skoro doświadczenie to pomaganie Nick'owi na spotkaniu rodzinnym po jego pierwszym razie z chłopakiem i pomagając mu szukać odpowiedniej pozycji, to tak.
– Masz bardzo ciekawe życie Clay.
– Może minimalnie.– usłyszałem, jak w restauracji niedaleko nas zaczęła grać muzyka.

   Obstawiam, że po prostu było to jakieś wesele. Ja z chłopakiem wsłuchiwaliśmy się w rytm, robiąc sobie mini konkurencję i zgadując dane piosenki.

   Jednak kiedy jedna z nich zaczęła się, nie można było stracić tej okazji.

   Przyjemna plaża w świetle księżyca, tylko my dwoje, oraz piosenka "Perfect" wydostająca się z pobliskich głośników.

   W pierwszych sekundach obojgu nam udało się zgadnąć, co to za utwór, jednak Clay postanowił nie tracić okazji, na powolny taniec.

   Wstał, ustawił mnie przed sobą oraz wyciągnął swoją dłoń w moją stronę, kłaniając się delikatnie i proponując taniec. Byłem w szoku i lekkim strachu, gdyż przyznaje się bez bicia, że nie potrafię tańczyć.

– Clay, ja nie umiem tańczyć.
– To nie jest takie ciężkie, poprowadzę cię.– mimo wszystko zgodziłem się, gdyż taka okazja może się nie powtórzyć za szybko, a może nawet w ogóle.

   Złapałem niepewnie jego prawą dłoń, a lewą owinąłem pod jego lewą. On natomiast swoją lewą rękę pozostawił bezwładnie na moim biodrze, minimalnie zaciskając.

   Tłumaczył mi krok po kroku co mam robić, obracając mnie co jakiś czas.

   Była to bardzo przyjemnie spędzona chwila, jednak to nie okazało się takie trudne jak się wydawało.

   W tym momencie, liczyliśmy się tylko my. Nasze spojrzenia spotkały się, od razu oboje uśmiechnęliśmy się i tańczyliśmy dalej.

   Można powiedzieć, że wszystko to było perfekcyjne, mimo to, że każdy z nas w tańcu czasami się mylił, udało nam się ponownie odnaleźć wspólny rytm, i lekko chichocząc tańczyliśmy dalej.

   Dla mnie ta chwila mogła trwać wieki, byłem gotowy tańczyć do ostatnich sił, by być na zawsze przy nim.

   Kiedy piosenka się skończyła, wylądowałem w jego ramionach, następnie całując go. Był to pocałunek przepełniony miłością i szczęściem. Każdy z nas potrzebował obu tych rzeczy, i byliśmy świadomi, że możemy je sobie nawzajem podarować.

   Że jesteśmy w stanie zapewnić sobie nawzajem tą miłość i szczęście.

   Po kilku chwilach oderwaliśmy się od siebie, wzrokowo przekazując sobie informacje, że pewnie powinniśmy już wracać, co od razu zrobiliśmy.

   Szliśmy w stronę naszego mieszkania w przyjemnej ciszy. Mimo tych wszystkich dźwięków wokół nas, ja nie słyszałem nic oprócz bicia swojego serca.

   Mam nadzieję, że to przyjemne uczucie nigdy nie będzie musiało się z nami żegnać.

~

Ponownie bardzo przyjemny rozdział, ale jak wcześniejszego nie potrafiłxm napisać w całości za jednym razem, to ten udało mi się napisać w mniej niż godzinę

Ludzie jednak są dziwnie skonstruowani

See ya! Do następnego 💜🍄

Tego nie było w scenariuszu~ Dreamnotfound FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz