— Myślisz, że twoi rodzice poczują się urażeni, jeżeli nie spędzę z wami wigilii? — zapytał niepewnie Hiddleston Eleny. — Nie chcę odrzucać zaproszenia doñi Josefiny, ale pewne sprawy nie mogą czekać.
— Nie przejmuj się tym. Święta to i tak czas dla bliskich — odparła niewzruszona. Williamowi nie spodobała się ta odpowiedź.
— Nie jestem wam bliski? — zapytał, unosząc krzaczastą brew. — A kto jest? Może ten muzyk, z którym tyle rozmawiałaś pierw w operze, a potem w kościele? O czym dyskutowaliście?
— Nie powinno cię to interesować. Ja nie pytam, z kim spędzasz czas — wysyczała.
— Niedługo się pobierzemy — przypomniał, ciasno opasując dłonią ramię narzeczonej, czym sprawił jej ból. Elena zacisnęła zęby. — Chcę, żebyś oddawała mi szacunek.
— Puść... — jęknęła.
— Będę dobrym mężem, ale musisz być dla mnie miła — zaszemrał, gładząc jej lico. Odsunęła się, co go zdenerwowało. Zacisnął pięść i uderzył nią w ścianę, do której przyciskał jej delikatne ciało. Potężna dłoń wylądowała tuż przy jej twarzy. — Moja pierwsza żona nie potrafiła docenić tego, co ma. Nie popełniaj jej błędów.
Elena nadęła policzki, biorąc głęboki wdech. Z trudem powstrzymywała się od tego, aby nie splunąć Williamowi w twarz. Wbiła łokieć pod jego żebro, a ten, zgięty w pół, oddalił się od niej.
— Jeśli szukałeś głupiej gęsi, to wybrałeś nie tę zagrodę — sarknęła i prędko opuściła bawialnię.
***
— Wiesz, jaki jest dziś dzień? — zapytał podekscytowany Amadeus.
— Oczywiście. — Philipp, leżąc na szezlongu, założył ręce za głowę. — Wigilia — odpowiedział spokojnie.
— Dokładnie! — przytaknął uradowany Amade.
— I z czego tak się cieszysz? Przecież nie lubisz świąt. — Zdziwił się Philipp.
— Nie lubię, ale dziś kończy się moja męka z Eleną. Pamiętasz, co powiedziałeś?
— Pamiętam — westchnął. — Jeśli wytrzymasz choć do Bożego Narodzenia, to przez kolejny kwartał odpuszczę sobie flirty z tymi pięknymi pannami z ziemi o głęboko zakorzenionej religii — zacytował bezbłędnie swe słowa sprzed trzech miesięcy.
— Mam nadzieję, że pożegnałeś się z Pią, bo długo jej nie zobaczysz — rzekł poważnym tonem Amadeus.
— Ale przecież ja nie mówiłem poważnie... To był głupi żart! — Próbował się bronić. Nie wyobrażał sobie zaprzestać odwiedzin saloniku, jak zwał przybytek prowadzony przez Pię. — Susana, Klara, Dolores... One wszystkie się zapłaczą, gdy tak nagle przestanę przychodzić. Lola jest bardzo wrażliwa!
— Wzruszające — bąknął obojętnie Amade.
— Też tak sądzę. — Powstał na równe nogi. — A więc zapomnijmy o tym, co mówiłem. Ty znów będziesz gnił w pokoju, a ja...
— A ty będziesz gnił w pokoju obok — dokończył i stanął przy drzwiach.
— Amade... — lamentował Philipp. — Jak długo mają trwać moje katusze? Do końca roku?
— Oczywiście, że nie, do tego został tylko tydzień — prychnął. — Męczyłem się z Eleną trzy miesiące, więc ty tyle czasu pobędziesz sam ze sobą. A więc do wiosny wiedziesz przykładne życie.
![](https://img.wattpad.com/cover/286324454-288-k10781.jpg)
CZYTASZ
Winny ród
Tarihi KurguHiszpania XIX wieku Álvarezowie należą do śmietanki towarzyskiej Madrytu. Całe bogactwo zawdzięczają prowadzonej od pokoleń plantacji winogron oraz wytwarzanemu winu. W jednej chwili jednak beztroskie życie tej starej, szacownej rodziny zostaje zakł...