{8}

485 34 9
                                    

Pov. Jack

Lecieliśmy już dobre kilkadziesiąt minut kiedy chłopak po raz pierwszy się odezwał. Nie do mnie, ale też coś.

— Mordko zwolnij trochę — zwrócił się do smoka. Ten posłusznie zwolnił, a my zaczęliśmy zbliżać się do towarzyszy — Zatrzymujemy się czy lecimy ciągiem?

— ja bym się nie zatrzymywała, już i tak opuźniliśmy powrót kilka dni — spojrzała na mnie wymownie na sekundę — smoki mają się dobrze po tym odpoczynku, zresztą wydaje mi się że jak my. No chyba że chcesz, to nie ma problemu.

— Nie, właśnie pytałem ciebie bo ja jakoś nie mam ochoty. W sumie możemy nawet przyspieszyć — kobieta kiwnęła głową i wyprzedziła nas — radzę ci się trzymać — zignorowałem chłopaka. No może nie do końca, bo specjalnie odchyliłem się w tył. — jak chcesz

Bardzo przyspieszyliśmy. Chłopak wręcz kucał na smoku chcąc nabrać jeszcze większej prędkości. Ja natomiast robiłem wszystko żeby tylko zabezpieczenia się przerwały i żebym mógł im uciec. Zupełnie się nie spodziewałem że zaczniemy spadać.

— EJ EJ EJ!! SPADAMY!! ZRÓB ŻE COŚ!! — zacząłem krzyczeć. On jednak nic sobie z tego nie robił, zupełnie tak jak smok — POMOCY!! — zwróciłem się tym razem w stronę kobiety, którą też mało to obchodziło. Pojebani jacyś.

Chłopak nagle zrobił coś, czego najmniej się spodziewałem. On dosłownie zeskoczył że smoka. Leciał obok nas. Ja natomiast zaczął poważnie panikować. Zacząłem się wiercić, bić zwierzę jak tylko mogłem żeby zawróciło. Ono sobie spokojnie leciało w dół, z chłopakiem szaleńcem obok.

Zamknąłem oczy z przerażenia i nie panowałem już kompletnie nad emocjami. Kiedy lekko otworzyłem oko byliśmy zaledwie 4 metry nad ziemią, a raczej wodą, a smok rozłożył skrzydła. Zresztą nie tylko on, bo czynność tą wykonał też jego właściciel. 

Ja w między czasie miałem małego laga. Dopiero kiedy ten szaleniec wszedł z powrotem na smoka się ocknąłem. Zauważyłem kontem oka jak ta kobieta patrzy na nas z góry z lekkim uśmiechem.

— CO TO MIAŁO BYĆ!?!? — krzyknąłem podirytowany

— eee — machnął ręką — takie tam małe ćwiczenia

— WYPUŚĆ MNIE IDIOTO!! — zacząłem walić chłopaka w plecy

— możesz w końcu przestać się drżeć? — zapytał spokojnie.

— NIE!! PRZED CHWILĄ JAKIŚ DEBIL CHCIAŁ MNIE ZABIĆ!! WIĘC SORY, ALE NIE, NIE MOGĘ PRZESTAĆ SIE DRŻEĆ!! — w końcu chłopak złapał jedną ręką moje bijące go za plecami, i trzymał je tak

On tylko westchnął i leciał tak resztę drogi, gdzieś w połowie puszczając moje ręce. Kiedy tylko dolecieliśmy na jakąś wyspę zszedł ze smoka, podobnie jak kobieta. Potem pomógł mi zejść, uprzednio ściągając zabezpieczenia. Planowałem już jak i w którą stronę uciec, ale mocno trzymał mnie za obydwie ręce.

***

Dzisiaj krótszy rozdział, z powodu braku weny, a nie chciałam zostawiać was bez niczego. Also, jadę na zieloną szkołę na dwa tygodnie i niestety nie można telefonów i innych urządzeń więc niestety nie będę miała możliwości pisania i wrzucania. Kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się gdzieś 15-18 czerwca bo jeszcze muszę przecież napisać.

Do przeczytania moje małe Kurwikleszcze!!

𝕴𝖈𝖊 𝕯𝖗𝖆𝖌𝖔𝖓 | 🅱🆇🅱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz