{15}

434 32 1
                                    

Pov. Jack

— zapytaj mnie o cokolwiek a zobaczysz że mówię prawdę — powiedziałem pewnie

— nie wiem o co mam cię zapytać. To nie takie proste jak mówisz. Może po prostu powiedz jak to się stało że tutaj trafiłeś.

— no więc tak. — wstałem i zacząłem chodzić po jaskini — Po kłótni z przyjaciółmi albo współpracownikami, nie wiem jak ich nazwać,  przyszedłem na lodowisko na którym kiedyś często bywałem. Kiedy się na nim ślizgałem, zobaczyłem jakieś dziwne coś w odbiciu w którym powinna się znajdować mniej wyraźną kopia mnie, wiesz o co chodzi. Potem chciałem go dotknąć bo już serio mnie to zaniepokoiło a kiedy Dotknąłem to coś mnie wciągnęło i kiedy powinienem być w wodzie to stałem na zimnym czymś czym okazała się być później smoczyca. Bawiłem się z nią cały czas przez kilka dni aż pojawiłeś się ty z matką. Jakoś odnalazłem portal i wróciłem przesiadując kolejne kilka dni przy stawie żeby mieć go na oku jakby coś i musiałem w międzyczasie ratować kilka dzieciaków bo lód zaczął topnieć a potem zdecydowałem się wrócić a tam byliście wy iiiiiiii dalej już wiesz.

— oh. I tutaj ukrywałeś się te kilka dni?

— tak. Nie wiedziałem nawet w którą stronę lecieć i czy dałbym radę cały czas lecieć więc potrzebowałem mapy do kierunków i postoji — wyjaśniłem jakby to nie była wielka tajemnica — właściwie, czemu ja ci to mówię? Przecież to przed tobą uciekałem.

— a... Nadal chcesz uciekać? — powiedział że spuszczoną głową

— zależy, a co?

— mógłbyś... Mógłbyś zostać, nie jako więzień tylko jako gość albo, obywatel

— miło by było, chociaż nadal nie jestem przekonany, nie chce wchodzić w wasze życie tak o. W dodatku i tak muszę wrócić na północ — wyczuwałem tą pytającą atmosferę nawet nie patrząc na chłopaka — wiesz, po laskę.

— to dzięki niej masz moce? Czemu jest dla ciebie taka ważna?

— nie interesuje się. Na mnie nie działają takie sztuczki — Czkawka spojrzał na mnie, a ja odruchowo na niego

— masz bardzo ładne włosy —próbował odwrócić moją uwagę tak żebym odpowiedział. Zaczął się nawet nimi bawić — szorstkie, ale przyjemne w dotyku

— okej przestań.

— o, a tu masz kosmyk brązowych

— przestań. — odrzuciłem jego rękę i wstałem

— czemu?

— czekaj co? — dopiero teraz doszło do mnie co chłopak powiedział przed chwilą. Jak to brązowe?? Przecież... Oh. Moja teoria ma coraz więcej powodów żeby być prawdziwą. Chociaż nie zbyt mnie to cieszy — słuchaj nie gadajmy o tym.

— okej... A więc? Co z tą laską?

— naprawdę liczyłeś na to że ci powiem?

— trochę — podrapał się po karku. Zaczęliśmy się śmiać i jakoś znaleźliśmy wspólny język. W sensie, chodzi mi głównie o istoty magiczne, jak smoki, wróżki i wielkie gadające króliki. — słuchaj... Może naprawdę zostaniesz? Możesz polecieć sobie po tą swoją laskę chociaż nadal zastanawia mnie jej znaczenie ale jesteś przyjazny i to że w jakiś sposób zamrażałeś nam klimat mi nie przeszkadza bo nie robiłeś tego przecież specjalnie — uśmiechnął się

— bardziej byłem myśli że nie ma tu żadnych ludzi i nikomu nie zaszkodzę, ale można też i tak — odwzajemniłem uśmiech — co do zostania, muszę się jeszcze zastanowić.

Jako iż był już wieczór, bo cały dzień zleciał nam znowu tak szybko że nawet nie zdarzyliśmy być głodni, położyliśmy się już bliżej siebie i zasnęliśmy jako tacy 'przyjaciele' można powiedzieć.

***

No hejooo. Pojawiam się ponownie, i jak zwykle coś mam. Ten rozdział jest jednym z luźniejszych i takich bardziej na rozluźnienie.   Chciałam jeszcze powiedzieć że jeśli widzicie jakoś błąd to śmiało mi piszcie, + będę czytać wszystko jeszcze raz i poprawiać błędy takie jak po prostu literówki czy moja zjebana autokorekta. Ja już znikam.

Do napisania moje małe kurwikleszcze!!

𝕴𝖈𝖊 𝕯𝖗𝖆𝖌𝖔𝖓 | 🅱🆇🅱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz