{27}

326 28 0
                                    

Pov. Jack

Gdy tylko ich zobaczyłem, złapałem wróżkę na rękę i próbowałem wylecieć z pokoju jednak zatrzymał mnie łańcuch który nadal znajdował się na mojej nodze.

Wpadłem na głupi ale być może działający sposób i od razu go wykorzystałem zamrażając łańcuchy i z nich wyrywając nogę. Kiedy tylko byłem wolny od razu wyleciałem z dziewczyną za rękę przez najbliższe okno i leciałem na wprost siebie.

— Jack! — zaczęła krzyczeć wyrywając się — stop! — zatrzymałem się i popatrzyłem na nią zakłopotany — ja nie mogę lecieć z tobą. Nie mogę, przepraszam. — zaczęła płakać

— dlaczego?

— zostawić wszystkie moje wróżki? Nie dam rady, one sobie też nie poradzą beze mnie. Przepraszam. — podleciałen do niej i przytuliłem

— spokojnie — odchyliłem trochę głowę żeby móc jej popatrzeć w oczy — nie mam ci tego za złe. Po prostu.. będę tęsknić — Uśmiechnąłem się smutno i pocałowałem dziewczynę w czoło

— ja też. — już miałem odlatywać ale zatrzymała mnie jej ręka — odwiedź mnie kiedyś, w dzień, ze swoimi przyjaciółmi — skończyła wypowiedź ale po chwili jeszcze szybko dodała: — ale jeden warunek, nie wracaj tu bez swojego kochasia. Chcę zobaczyć czy jest ciebie wart — powiedziała typowo 'obrażonym' głosem

— na pewno go polubisz — jeszcze raz ją przytuliłem i zacząłem powoli tyłem odlatywać. Do póki widziałem chociażby jej sylwetkę to na nią patrzyłem.

Kiedy zniknęła mi już za choryzontem, niechętnie się odwróciłem i zacząłem lecieć. Nie wiem dokładnie gdzie, ale mam niecałą godzinę, a już raczej 45 minut żeby znaleźć staw i przejść do świata Czkawki.

Byłem równo na północy, bo tam właśnie znajduje się chatka mikołaja. Zacząłem lecieć najszybciej jak mogłem i po około pół godzinie znalazłem się w północno zachodniej części Kanady. Stawek jest w mieście Jamie'go a on mieszka w północno wschodniej. Mam około 15 minut żeby się tam dostać. Nie dam rady..

Zacząłem jak najszybciej kierować się w wschodnią stronę ale bałem się że nie starczy mi czasu. Wtedy w powietrzu usłyszałem świst zbliżający się do mnie i zauważyłem ponad chmurami coś dziwnego.

To coś również mnie zauważyło bo szybko podleciało do mnie i złapało w swoje szpony.

Wtedy dopiero zorientowałem się że to smok. I to nie byle jaki dlatego że to był Hakokieł. Byłem zakłopotany co tutaj robi Sączysmark ale nie wyrywałem się.

Smok zawrócił i lecąc w stronę z której leciał spróbował dać mnie sobie na grzbiet. Kiedy mu się udało, usiadłem za obojętnym chłopakiem. Na oko zostało mi 5 minut a lecieliśmy nie za szybko, więc postanowiłem to zmienić.

— daleko jesteśmy? — zapytałem krzycząc lekko żeby mógł mnie usłyszeć

— nie a co? — powiedział wyjątkowo miło

— przyspieszysz?

— dlaczego miałbym? — no i wracamy do normalnego smarka

— powiedzmy że jeśli w ciągu około 5 lub mniej minut nie przejdę przez portal, będę znowu martwy — wytłumaczyłem szybko

— w takim razie wyrazy współczucia — chłopak zrzucił mnie ze swojego smoka. Jako że sam się tego nie spodziewałem i byłem w lekkim szoku, nie pomyślałem żeby samemu polecieć i spadałem. Kątem oka tylko widziałem odlatującego dalej Sączysmarka.

Byłem na niego wkurzony, tylko dowiedział się że mogę umrzeć i jak na wielkiego hama przystało zostawił mnie. Nienawidzę go.

***

Witam witam. Dzisiaj równe 500 słów. Według mnie to był jeden z ciekawszych rozdziałów i trochę dużo się działo jak na tę 500 słów. Also, nie wiem gdzie mieszka Jamie i gdzie znajdował się staw Jack'a bo po prostu nie mogłam tych informacji znaleźć ok, jeśli ktoś wie to proszę mnie poprawić ale w książce tego nie zmienię bo za dużo roboty.

Do napisania moje małe kurwikleszcze!!

𝕴𝖈𝖊 𝕯𝖗𝖆𝖌𝖔𝖓 | 🅱🆇🅱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz