{14}

415 31 4
                                    

Pov. Jack

Domyślałem się co się że mną dzieje, ale nic nie jest pewne więc na razie zostawię to tak jak jest.

Ten idiota nadal nie dawał mi spokoju, którego ja tak bardzo chciałem. Tak jak kiedyś ubolewałem nad tym że nie mam z kim gadać, nikt mnie nie widzi, tak teraz chciałbym stać się niewidzialny dla całego świata, żeby nawet sam księżyc mnie nie widział.

Ten cały Czkawka bardzo dziwnie na mnie działa. To mnie wkurza, to zawstydza, to rozśmiesza. Dziwny typ. Ale muszę przyznać że naprawdę słodkie było kiedy tak mnie opieprzał że nie jadłem, albo się martwił. To było po prostu kochane z jego strony, zważając na naszą relację.

Głównie przez to przestałem go tak zupełnie nienawidzić. Teraz powiedzmy że go 'toleruje'.

Obecnie nadal leżałem na ziemi, ponieważ ból się zmniejszył ale nadal był odczuwalny. Chłopak próbował podważyć kamień i go odsunąć jednak nic nie wskazywało na to żeby mu się to udało. Zacząłem się z niego śmiać.

— z czego się śmiejesz? — zapytał zdezorientowany — oh. Może zamiast się nabijać to byś mi pomógł, w końcu to ty na pierwszym miejscu chciałeś stąd wyjść

— dobra dobra, już się tak nie emocjonuj bo jeszcze ci żyłka wyskoczy. — zaśmiałem się — dobrze wiesz że nic nam to nie da

— a co według ciebie nam coś da? — oparł się o ścianę i zjechał po niej, cały czas mając skierowany wzrok na mnie

— nie wiem. Możemy tylko tu siedzieć i czekać aż ktoś tu przyjdzie i nas wyciągnie — przeszedłem kilka metrów i znalazłem się obok chłopaka, tyle że ja nadal stałem opierając się o skały

— nikt tutaj nie przychodzi. Jedynymi osobami, a raczej osobą i smokiem którzy wiedzą o tym miejscu jest Szczerbatek i Astrid. — jego wzrok nagle się czegoś przestraszył, jakby sobie nagle przypomniał. — zostawiłem Szczerbatka... Beże mnie nie może latać... Biedny...

— biedny czy nie biedny, miejmy nadzieję że nie zapomniał jak się chodzi i tu przyjdzie. On nie może latać, my możemy nie przeżyć. Zostało nam tylko 7 ryb.

— zróbmy tak. Ty bierzesz 4 ja 3. Do tej pory zjadłeś tylko jedną, na pewno nie jesteś głodny? — tak szczerze powiedziawszy to coraz bardziej go lubię

— na pewno — Uśmiechnąłem się. Resztę dnia gadaliśmy o właśnie takich nudnych rzeczach takich jak 'to powiesz w końcu skąd jesteś i czemu zmieniłeś tak nagle klimat?' albo 'to mi lepiej wytłumacz dlaczego dowiaduje się o istnieniu smoków dopiero teraz' i tego typu.

Zaczęło nam się naprawdę nudzić, więc zgodnie ustaliliśmy że zagramy w pytania i musimy odpowiadać szczerze. On zaczynał

— skąd jesteś?

— z Calliforni(?)

— czyli? Nie znam takiej wyspy

— Callifornia to nie wyspa — zmarszczyłem brwi — to suchy ląd jak chociażby Europa

— nadal nie znam. Musi być daleko

— słuchaj... — zacząłem nabierać coraz więcej podejrzeń — czy wiesz może gdzie jest Ameryka?

— nie, a powinienem?

— słuchaj. Powiedz mi teraz nazwę wyspy którą każdy w waszym świecie powinien znać — powiedziałem poważnie

— no.. Berk. Wszyscy już o nas słyszeli

— oh — już chyba wiedziałem co takiego się tu działo — słuchaj mnie teraz uważnie. — Klęknąłem przed nim i spojrzałem mu w oczy — chyba mnie przeniosło do innego wymiaru. - powiedziałem poważnie a chłopak po chwili milczenia i patrzenia na moją bardzo poważną twarz zaczął się że mnie śmiać — co cię tak śmieszy!?!

— nie żeby coś ale to niemożliwe. Niby są legendy o końcu świata ale nawet Szczerbatek już tam był, co prawda zadem człowiek ale smoki, to dla nich dom — wstał — inny wymiar... To za dużo

— ale jednak. Wcześniej tego nie mówiłem ale żeby tu przyjść ode mnie, przeszedłem przez portal. — teraz jego twarz zaczęła wierzyć że mówię prawdę

***

Niestety 4\4 :^

Witam serdecznie wszystkich czytających po raz kolejny. Jak widać akcja się trochę rozwija co mnie strasznie boli bo miałam to robić powoli ale jakoś się tak wpasowało. Kolejny rozdział będzie za około 3-5 dni jak przed maratonem. Tyle miałam do powiedzenia.

Do napisania moje małe kurwikleszcze!!

𝕴𝖈𝖊 𝕯𝖗𝖆𝖌𝖔𝖓 | 🅱🆇🅱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz