{18}

413 27 11
                                    

Pov. Czkawka

Kiedy wracaliśmy do wioski, cały czas szedłem obok przymilającego się do mnie Szczerbatka. Jack szedł zapoznając się przy okazji z całą resztą i rozmawiając i opowiadając o sobie żywo. No właśnie, nie powiedział że nie żyje. Chociaż żeby powiedzieć mi też mu trochę zajęło.

Oczywiście nie mam mu tego za złe, po prostu się martwię. Przez te kilka dni naprawdę go polubiłem i nie chce żeby któryś z tych debili jak się jakoś dowie na niego naskoczył albo inaczej się zachowywał, a wiem że to bardzo prawdopodobne.

Kiedy doszliśmy do mojej chaty, odgoniłem resztę i we czwórkę weszliśmy do środka. Szczerbatek jak to leń od razu poszedł do swojego legowiska a my do kuchni.

— ile dokładnie nas nie było? — zapytał Jack

— Czkawki nieco ponad tydzień, a ty zniknąłeś dwa dni przed nim.

— czy coś się zmieniło podczas mojej nieobecności? Mam nadzieję że to ty mnie zastępowałaś a nie. — zadałem następne pytanie

— oczywiście że ja mówiłam tym idiotom co mają robić. A co do zmian, praktycznie nic. Właściwie to nie powiedziałyśmy nikomu o twoim zniknięciu, wkręciliśmy całej wiosce że źle się czujesz żeby się nie martwili. Mam nadzieję że nie masz nam tego za złe.

— czyli wiedziało tylko ci którzy po nas przyszli?

— tak, plus jeszcze Gothi, ale ona wszystko wie. — powiedziała a ja westchnąłem. Spojrzałem na Jack'a który patrzył sobie na stopy i się nie odzywał

— coś się stało? — szturchnąłem go

— a-a — jakby obudził się z jakiegoś transu — n-nie. Po prostu zastanawiam się — odpowiedział na wcześniejsze pytanie.

— nad czym? — chłopak znowu o tym pomyślał bo po chwili ewidentnie się zarumienił

— a t-to, nic ważnego.

— to my może pójdziemy na górę — powiedziałem do mamy i pociągnąłem chłopaka do swojego pokoju — a teraz gadaj. — popchnąłem go na łóżko

— po prostu zastanawiałem się gdzie będę m-mieszkał. — powiedział, chociaż wiedziałem że nie do końca mówi prawdę

— jak chcesz możesz u mnie. — przeglądałem papiery zostawione na biurku

— na pewno? Nie chce sprawiać, być problemem — wstał i podszedł do mnie

— nie będziesz — odwróciłem się do niego, ale nie przewidziałem że będzie tak blisko. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów a na tej chłopaka znowu zawitała różana czerwień.

Powoli zacząłem się do niego zbliżać aż w końcu nasze usta zetknęły się. Zacząłem go delikatnie i powoli całować, a on nie oddawał pocałunku ale też się nie odsuwał. Po prostu tam stał, jakby w ogóle nie wiedział co się dzieje.

Po kilku sekundach to ja odsunąłem się na kilka kroków i zawstydzony nadal przeglądałem papiery jak gdyby nigdy nic. Tyle że już nie zwracałem nawet uwagi na to co na nich jest. W głowie miałem tylko miękkie i lekko zimne usta chłopaka.

On jakby dopiero po kilku minutach do niego doszło co się właśnie stało zarumienił się i mogę się założyć że widziałem jak jego nos zaczyna lekko krwawić ale szybko zakrył twarz i rzucił się na łóżko na brzuch.

A ja nawet nie wiem dlaczego to zrobiłem. Po prostu... Nie wiem. Jakoś tak wyszło. Wyłączyłem się i moje ciało jakoś tak samo zrobiło. A teraz pewnie przez moją głupotę chłopak przestanie się do mnie w ogóle odzywać albo znowu znienawidzi.

Pov. Jack

W KOŃCU! CZEJ CO!? CZEMU? UGHHHH!! ZARAZ ALE ON MNIE... CO JEST!

***

Heheeee, a więc takie coś mi wyszło. Pierwszy pocałunek już był także teraz tylko coś. A właśnie, nie myślcie sobie że się pocałowali i już koniec, nie nie nie. Powiem więcej. To dopiero początek....

Do napisania moje małe kurwikleszcze!!

𝕴𝖈𝖊 𝕯𝖗𝖆𝖌𝖔𝖓 | 🅱🆇🅱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz