{7}

493 35 8
                                    

Pov. Jack Frost

Minęło kilka dni, odkąd zostawiłem smoczyce z tymi ludźmi. Martwiłem się o nią, ale z tego co widziałem mieli własne smoki które nie wyglądały jakby było im z nimi źle.

Cały ten czas spędzałem sam przy jeziorze. Czasami przychodziły jakieś dzieci z łyżwami... Przypominała mi się wtedy moja siostra, a zaraz po niej nie wiem dlaczego strażnicy. Co do naszej kłótni, pewnego razu sobie do nich przychodzę, jak zwykle, a oni mnie ignorują. Żeby nie było, mogłem ich dotknąć więc na pewno udawali. Kiedy przewaliłem Mikołaja, on zwalił to na krzywą podłogę.

No i na tym się skończyło. Więcej ich już nie widziałem, i nie mam zamiaru. Mam gdzieś czy mnie teraz szukają czy nadal udają jakby nigdy nic się nie stało. Jakbym w ogóle nie istniał. Może to nic, ale kiedy bliskie ci osoby cię nawet nie zauważają boli. Chociaż lepsze to niż żeby w ciebie wątpili.

Wracając. Przez te kilka dni, dzień w dzień obserwowałem jezioro. Smoczyca ani razu się tam nie pojawiła. Za to zauważyłem że lód niepokojąco szybko zaczyna się topić. Raz nawet musiałem ratować jakiegoś chłopaka bo lód zaczął pękać. Martwiłem się że jak stopnieje to nie będę mógł już wrócić.

Ale dzisiaj, po tych wszystkich godzinach nudy w samotności, w końcu smoczyca po mnie wróciła. Gdy tylko zobaczyłem ją w tafli od razu przeleciałem przez 'portal' i przytuliłem ją.

Po kilku sekundach jednak poczułem ucisk na ramieniu, a potem szarpnięcie w tył. Spojrzałem na osobę która zresztą nadal trzymała mnie za ramię. Był to ten sam chłopak co wtedy w jaskini. Przestraszyłem się. Zacząłem szarpać i próbować się uwolnić z jego uścisku ale był po prostu silniejszy.

— Puszczaj! — wykrzyczałem a on jakby na chwilę się zatrzymał. Niestety na bardzo małą chwilę bo nawet nie zdążyłem raz szarpnąć żeby się uwolnić.

Chłopak nadal nie odzywał się, tylko trzymał mnie żebym nie mógł uciec chyba czekając aż się uspokoję. Kiedy to zrobiłem zaczął iść do jaskini ciągnąć mnie na siłę za sobą.

Po kilku minutach zdałem sobie sprawę że nie dam rady mu uciec, więc tylko szedłem w ciszy za nim. A właściwie planowałem jak mogę uciec. Skoro skądś przylecieli to musieli gdzieś mieszkać, i zapewne chcą mnie tam przetransportować.

Z moich zamyśleń wyrwała mnie idąca obok że spuszczoną głową smoczyca. Wygląda jakby żałowała tego ze mnie tu sprowadziła. Ten chłopak także na nią spojrzał

— Jezu Nix, daj spokój. Przecież mu nic nie zrobimy wiesz o tym. — smoczyca, a teraz najwyraźniej Nix spojrzała na niego nie zatrzymując się nawet i coś tam mruknęła — obiecuje że po wszystkim obowiązkowo będzie do ciebie przylatywał. — tutaj była chyba mowa o mnie.

Kiedy doszliśmy do jaskini, zobaczyłem tamtą kobietę i dwa pozostałe smoki na dole. Chłopak zawołał ich, a gdy wylecieli kazał mi wejść na czarną wersję smoczycy.

— Nie ma mowy! Nie wejdę na niego! Jeszcze mnie zrzuci albo coś! — krzyczałem, byle tylko nie kazali mi tego robić

— mógłbyś kiedyś przestać krzyczeć. — powiedział zmęczony i wsadził mnie na swojego smoka i przypiął jakimiś linkami żebym nie spadł, chociaż to bardziej po to żebym nie uciekł moim zdaniem. Kiedy ja mogłem się tylko szarpać, on wszedł na tego smoka co ja, usiadł przede mną, i jeszcze do tego złapał moimi rękoma swoje biodra mówiąc żebym się trzymał! — Dawaj Mordko — nie wiedziałem do kogo to powiedział, do póki smok na którym siedzieliśmy nie wzbił się w powietrze

Jeszcze tylko krzyknął na pożegnanie smoczycy która po prostu wróciła smutną do jaskini. Chwilę po nas poleciała kobieta na swoim smoku. Zapowiada się długi... Czas.

***

No więc tak, to by było na tyle. Mam nadzieję że rozdział jako tako wyszedł, bo jestem po prostu zmęczona ale do póki mam wenę to korzystam.

Do napisania moje małe Kurwikleszcze!!!

𝕴𝖈𝖊 𝕯𝖗𝖆𝖌𝖔𝖓 | 🅱🆇🅱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz