{9}

476 31 10
                                    

Pov. Jack

Chłopak zabrał mnie do jakiejś wielkiej sali, w której obecnie siedziało dużo osób oraz smoków.

— zawołaj ktoś radę! — krzyknął na całe pomieszczenie. Kilka osób wyszło z pomieszczenia, żeby następnie wrócić z innymi. Zapewne ta cała rada. Gdybym tylko miał teraz swoją laskę... Mógłbym ich wszystkich pozamrażać i uciec.

— CZKAWKA!! — wykrzyczała jakaś dziewczyna — w końcu jesteście! Czemu tak długo?!? — odsunęła się od niego i przytuliła kobietę

— właśnie dlatego tu jesteście. To jest... — wskazał na mnie, i nagle przypomniał sobie że nie wie nawet jak się nazywam.

— Jack. — powiedziałem szybko

— no więc, to jest Jack i jest wyjątkowy że tak powiem. Umie latać sam z siebie i jest w dosłownym tego znaczeniu mroźny. Wydaje mi się że to przez niego — wytłumaczył

— po pierwsze, co przeze mnie? I po drugie, czemu mnie porwaliście? — byłem zakłopotany, to chyba oczywiste.

— nie ważne. Iiiii, nie ważne. Mam pytanie, mianowicie- — nie dałem mu dokończyć.

— jakkolwiek ono brzmi nie odpowiem na nie do póki ty nie odpowiesz na moje — od razu powiedziałem

— dobra — westchnął. — jeszcze raz, jakie były twoje pytania bo nie słuchałem? — wkurwiłem się trochę ale powtórzyłem — no więc, w ostatnich dniach klimat na wyspie znacznie się obniżył. Podejrzewamy że to przez twoje pojawienie się na  północy. I nie 'porwaliśmy' cię. Chcemy się tylko dowiedzieć kim jesteś i takie tam.

— no to cię zaskoczę bo nic wam nie powiem. — wiedzą tylko że umiem latać i zamrażać i poza tym moje imię więc wykiwanie ich nie będzie takie trudne.

— no cóż, w takim razie zostaniesz sobie z nami do póki nie przekonamy cię do gadania. Weźcie go do- — znowu nie dane mu było dokończyć. Tym razem jednak nie ja mu przerwałem.

— nie mamy nawet żadnych cel. Przecież je zniszczyliśmy żeby zbudować dom smokom. Do domu cywila też raczej go nie damy. Nie mamy gdzie go dać. — powiedziała blondynka.

— zdaje sobie z tego sprawę Astrid. Chciałem powiedzieć żeby dali go do mnie do domu. — nie odzywałem się. W sumie mogę go w nocy zabić nawet bez laski. — spał by w moim łóżku a ja z mamą. Jeśli oczywiście się zgadzasz — kobieta odpowiedziała szybkim 'nie ma problemu' a on kontynuował — resztę ustalimy później. Jakieś pytania?

— kiedy mnie wypuście? — zapytałem

— ty a on nie powinien przypadkiem mrozić wszystkiego na około? — zapytał jakiś niski brunet

Wszyscy mieli malutką zwieche z czego ja spróbowałem skorzystać odchodząc powoli, co niestety mi się nie udało

— pamiętam że jeszcze w jaskini Nix miał bardzo zimną atmosferę. Czułam ją kilkanaście metrów od niego i zamarzałam. A teraz wydaje się być normalny.

— czemu rozkminiacie coś czego nie rozumiecie skoro możecie zapytać mnie, na temat którego to jest?

— a więc wytłumaczysz nam proszę sens twoich mocy? — zapytała blondynka

— nie. — powiedziałem stanowczo i chodziłem bez sensu w kółko

— no właśnie dlatego. Wracając, my będziemy się już zbierać — złapała tego niskiego typka z wcześniej za rękę i wyszli.

— ja też, narka — powiedział szybko chudzielec z brodą i wybiegł a za nim jego dziewczęca kopia z toporem

— sorry muszę pilnować ich żeby się nawzajem nie pozabijali — wyszedł następnie grubasek wołając poprzednich

— muszę sprawdzić co na wyspie jak nas nie było, przypilnujesz go proszę? — zapytał szatyn a kiedy jego matka przytaknęła również wyszedł

Kobieta wzięła mnie za linę na rękach i wyprowadziła z tego całego budynku. Widziałem tą trójkę ganiającą się po domach. Nie wnikajmy jak na nie weszli. Tego chłopaka który ciągle z kimś rozmawiał. A my szliśmy w kierunku jakiegoś klifu. Kiedy w końcu zatrzymaliśmy się przy jakiejś chacie, spojrzałem na widoki... Wow

***

Właśnie wróciłam z wycieczki i było zajebiście ale też chujowo, ale to nie temat na teraz. Mam nadzieję że nie czekaliście długo i nie zapomnieliście o mnie heh. Oto rozdział, trochę nudny ale cóż, moja wena jest jak: najpierw wszystko fajnie, a potem ni ma.

Do napisania moje małe Kurwikleszcze!!!

𝕴𝖈𝖊 𝕯𝖗𝖆𝖌𝖔𝖓 | 🅱🆇🅱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz