{29}

321 28 4
                                    

Pov. Czkawka

Kiedy wystarczająco odpoczęliśmy i ochłonęliśmy, wyruszyliśmy wszyscy w drogę powrotną na Berk. Mimo że wszyscy byli cicho, atmosfera była miła, nie stresująca.

Kiedy już wylądowaliśmy na wyspie, wszyscy poszli do swoich domów odespać, bo jakby nie patrzeć to lataliśmy szukając Jack'a przez cały dzień. Ja miałem jeszcze porozmawiać z matką która została i sprawowała władze podczas mojej nieobecności a Jack poszedł do mojego, aczkolwiek ostatnio jego pokoju.

Poszedłem do sypialni mamy, gdzie ją też zastałem w dość intymnej sytuacji.

Kobieta siedziała na dwuosobowym łóżku i wpatrywała się szklanymi oczami w rysunek swojego męża a mojego ojca. Pewnie nawet nie zauważyła kiedy wszedłem.

Odwróciła wzrok w moją stronę dopiero gdy materac ugiął się pod moim ciężarem. Bez słowa się do niej przytuliłem. Jak małe dziecko, bo w jej ramionach właśnie nim jestem.

— nie płacz, proszę. Nie chciałby tego. — teraz również i moje oczy stały się zaszkolne.

— wiem. — pocałowała czubek mojej głowy w taki typowo 'mamowaty' sposób — ale nie potrafię nie tęsknić. Po prostu się nie da... — leżeliśmy tak w ciszy kilka minut — pewnie wiesz co mam na myśli, w końcu dzisiaj też na pewno się martwiłeś

— tak.. wiesz, kiedy było po wszystkim, Astrid powiedziała że powinienem mu powiedzieć jak najszybciej, bo jeśli będę czekał na właściwy moment, on może sobie znaleźć kogoś innego albo znowu zaginąć i nie będę miał szansy już w ogóle

— tak powiedziała?

— cóż, może nie dokładnie to, i nie konkretnie do mnie, ale wiem że miała to na myśli

Kobieta zastanowiła się chwilę

— ma a rację. Powinieneś mu powiedzieć, może jeszcze nawet dzisiaj.

— co? Jest już 23.

— no właśnie — zaczęła się podnosić — a czas ucieka — spojrzała na mnie jakimś dziwnym spojrzeniem i wyszła. Westchnąłem. Leżałem tak kilkanaście minut, aż matka nie wróciła do pokoju — a ty jeszcze tu? — ściągnęła mnie z łóżka i wywaliła za drzwi — idź do niego. Teraz. — iiiii zamknęła mi drzwi przed nosem nawet nie dając dojść do słowa

Za nic nie mogłem mu powiedzieć, więc poszedłem do kuchni i usiadłem przy stole opierając głowę o ręce. Siedziałem tak kilka minut do póki nie usłyszałem że ktoś schodzi ze schodów i tutaj idzie.

Jako że wiedziałem że to Jack, bo mama już poszła spać, zresztą mają inne kroki więc łatwo to rozpoznać, chciałem stamtąd uciec, ale coś poszło nie tak i potknąłem się o własne nogi upadając na podłogę.

Wtedy do kuchni wszedł nie kto inny niż Jack i spojrzał na mnie, a po kilku sekundach wybuchł śmiechem, pięknym śmiechem.

— haha, bardzo śmieszne — powiedziałem podnosząc się z podłogi

— a żebyś wiedział — odpowiedział już tłumiąc swój śmiech. Kiedy w 100% się uspokoił znowu zaczął mówić — twoja matka powiedziała że chcesz mi coś powiedzieć — odsunął sobie krzesło i w nim usiadł. Ja natomiast zająłem miejsce na przeciwko niego.

— emm... Chciałem cię zapytać czy nie chciałbyś może swojego domu? — bardziej zapytałem sam siebie niż odpowiedziałem na jego pytanie

— nie kłam. Mówiła że chodzi o sprawy sercowe, plus, wiem kiedy kłamiesz, to widać — powiedział i przybliżył się delikatnie

— aaaaa, no tak, miałem ci powiedzieć że... — zastanowiłem się co dalej

— to Astrid prawda? — powiedział i oparł się na krześle zamykając oczy — wiedziałem, na pierwszy rzut oka widać że to coś więcej

***

Jednak to nie ostatni hehe. A tak serio, chciałam zrobić tu dłuższy rozdział ale zrezygnowałam gdyż iż ponieważ bo tak. Rozdziałów będzie jeszcze kilka, ale nie dużo także szykujcie się na koniec tak czy siak.

Do napisania moje małe kurwikleszcze!!

𝕴𝖈𝖊 𝕯𝖗𝖆𝖌𝖔𝖓 | 🅱🆇🅱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz