{16}

393 29 4
                                    

Pov. Jack

Gdy następnego dnia się obudziłem, chłopak jeszcze spał. Poszedłem się napić do jeziorka a stamtąd znowu przypłynął tamten malutki smok. Ostrożnie wystawiłem w jego stronę rękę, a ten chyba pamiętając mnie powódki podszedł i zaczął się przymilać.

Że smoczkiem obok poszedłem po rybę dla niego, bo jeszcze nam kilka zostało. Kiedy głaskałem go sobie w czasie jego jedzenia wstał Czkawka.

— aww, jak słodko — powiedział i się przeciągnął —widze że już odpuściłeś sobie wydostanie się i zamiast tego oddajesz nasze jedyne pożywienie, jak miło.

— bardziej próbuje się zaprzyjaźnić z kimś kto nie jest tobą i obmyślam przy okazji jak mogą nas tu znaleźć

— tyyy, mam pomysł. A co jakby jego — wskazał na smoka na moich kolanach — wysłać po pomoc? W końcu którędyś musiał tu wejść

— dobre dobre, o ile umiesz gadać że smokami

— gadać może nie, ale rozumieją wszystko co do nich powiesz. Więc następnym razem uważaj jak będziesz chciał któregoś obrazić

— no to proszę. Wydostań nas stąd — pukałem stworzenie na moich kolanach w czoło i pokazałem na chłopaka przed nami

— słuchaj. Pomożesz nam się stąd wydostać? — smoczek po kilku chwilach zastanawiania się nad czymś pokiwał głową na tak — no to słuchaj. Wyjdziesz stąd i pójdziesz do wioski po nocną furię okej? — smok przestraszył się trochę, ale od razu pobiegł w stronę jeziorka i tam też zniknął.

— a nocna furia to...? — zapytałem chcąc wiedzieć o kogo chodzi

— Szczerbatek. Ten mój kochany słodziutki smoczek. — zaśmiałem się. Chłopak podszedł i usiadł koło mnie — no to teraz tylko czekać. — westchnął.

— przesiedzieliśmy tutaj już dobre kilka dni. Serio dopiero teraz to mówisz? — zaśmiałem się

— no cóż. Dopiero teraz jest nadzieja że stąd wyjdziemy

— niby czemu? Nadzieja jest cały czas. Cały czas na szansa że mogliby nas znaleźć. Dlaczego tego nie zauważyłeś?

— wiesz, niektórzy mając teraz szczęście, kiedyś tego nie mieli i się na tym wychowali. Widzą nadzieję dopiero wtedy kiedy się pokaże chociaż w połowie ale i tak zawsze dają ją komuś innemu, kto prawdopodobnie nawet na nią nie zasługuje. 

— jesteś jedną z tych osób, prawda..? — znałem odpowiedź więc kontynuowałem — dlaczego? Przecież z tego co mi wiadomo od zawsze byłeś synem wodza, zawsze interesowałeś się smokami i dobrze się uczyłeś.

— kiedyś nie lubiliśmy smoków, tak jak one nas. Walczyliśmy z nimi praktycznie każdej nocy. Jako wikingowie musieliśmy być silni i sprytni, a ja byłem tylko małą kluchą która nic nie potrafiła dobrze zrobić. Na początku tego wszystkiego nawet chciałem... — zamilkł, jakby przypomniał sobie coś traumatycznego — chciałem zabić Szczerbatka...

— więc czemu tego nie zrobiłeś?

— kiedy spojrzałem mu w oczy, widziałem siebie... — wyznał — Nie potrafiłem zabić kogoś tak bardzo podobnego do mnie, bo gdybym umiał, to wikingowie nadal walczyliby ze smokami a my teraz byśmy nie rozmawiali. Chyba wiesz o co mi chodzi

— Nie, nie wiem! — wstałem i uklęknąłem przy nim. Nasze twarze dzieliły centymetry a my patrzyliśmy sobie w oczy jak zachipnityzowani — nadal nie rozumiem jak taka wspaniała, przykładna, lojalna i kochana osoba mogła chociażby pomyśleć żeby się zabić! Uwierz mi, nie chciałbyś umrzeć. To wcale nie jest jak po prostu 'pójście w stronę światła'. Najpierw czujesz jakby wszystko cię bolało, umierasz. Potem znikasz, nic nie czujesz. Jakbyś nigdy nie istniał, bo właśnie przestałeś.

— skąd... — chłopak zaniemówił a ja zdałem sobie sprawę co powiedziałem — czy ty...? — kiwnąłem głową na tak i oparłem czoło o to należące do chłopaka

***

Uwaga uwaga, akcja się rozkręca a na jaw wychodzą najmroczniejsze sekrety. Ale czyżby takie najmroczniejsze? Przekonacie się już wkrótce. A tak serio to witam ponownie w tej jakże oryginalnej książce. Jak coś to ja żyję, i pisze dalej żebyście o mnie nie zapomnieli.

Do napisania moje małe kurwikleszcze!!

𝕴𝖈𝖊 𝕯𝖗𝖆𝖌𝖔𝖓 | 🅱🆇🅱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz