Rozdział 10

189 10 0
                                    

POV Kathrine

Otworzyłam oczy przez padające słońce przez okna w budynku.Myślałam,że jestem w domu,ale moja poduszka unosiła się i opadała.Podniosłam wzrok i zobaczyłam Pettera śpiącego jak suseł.Pierwszy raz mogłam przyjrzeć się jego twarzy.Zarysowana szczęka,zadarty nos i te opadające na jego twarz loczki.Lepiej wygląda w kręconych włosach niż ulizanych.Chciałam ich dotknąć i gdy realizowałam mój plan to pan Black się obudził.

-Co robisz?-jego głos był zachrypnięty.Moja ręką była nad jego twarzą.

-Nic.-szybko zabrałam rękę.

-Ta.Która jest godzina?-przetarł twarz ręką.

-10.-westchnęłam-Chyba musimy wstać?-jego tors daje mi ciepło nie chce mi się wstawać.

-Nie chce mi się.-spojrzał na mnie.-Jak chcesz to wstań,ale widzę,że lubisz się do mnie przytulać-na jego twarzy pojawił sie cwaniacki uśmieszek.

-Spadaj.-usiadłam po turecku i rozejrzałam się po wnętrzu.-Piękne miejsce,a opustoszałe.-westchnęłam.

-Poprzedni właściciel znał sie na rzeczy jeśli wybrał to miejsce.-skierowałam wzrok na leżącego chłopaka.Słodko wygląda w tych loczkach.Tak inaczej.Stop Kate!Ty go nie znasz tak dobrze jak ci się wydaje,a jak cię zrani jak wszyscy wokół?-Kiedyś w przyszłości wykupie ten teren i zamieszkam tutaj.

-To chyba dużo kasy wydasz na remont.-oparłam się na ręce.

-Tak,ale to nie jest ważne.Liczy się miejsce.-chłopak usiadł na polówce i szukał pewnie wzrokiem telefonu.-Nie idziesz dziś do szkoły?-nie chce cię zostawiać samego czy ja nie chce być sama.

-Nie wiem.-wzruszyłam ramionami i wstałam.Podeszłam do okna i oparłam sie o framugę okna.-Może tu zostaniemy?

-Chętnie bym został,ale musze wracać.-spojrzałam na niego i opierał się również o framugę.Jego włosy żyły własnym życiem.

-Szkoda.-westchnęłam i mój brzuch zaburczał.Chłopak spojrzał na mnie i się uśmiechnął,a ja zaczerwieniłam się.Ale obciach sobie robię.

-Chowasz w sobie potwora,wiewióreczko?-czemu on tak mnie nazywa.-Zabiorę cię na jedzenie i wtedy nasze drogi się rozchodzą?-z jego twarzy nie schodził uśmiech.Pierwszy raz widzę dołeczek w policzku,który dodaje mu uroku.

-Przestań nazywać mnie wiewiórką-burknęłam.

-Nie.-pokręcił głową.-Pasuje do ciebie,wiewióreczko-potrzepał moje włosy,a ja zrobiłam naburmuszoną minę.-A teraz chodźmy coś zjeść.

Chłopak zaczął składać karimaty i zbierać rzeczy.Na jego kolanie nadal był ochraniacz.Nadal go boli?Czy był tak poważne,że zraził się do gry w kosza?Ale gdy grał był szczęśliwy.

-Kate idziesz?-chłopak czekał jak ruszę.-Bo nie dostaniesz śniadania.

-Już idę.Nie jestem małym dzieckiem żeby na kogoś czekać.-burknęłam i podeszłam do niego.-Co?-chłopak robił coś swoją ręką.

-Sprawdzam czy nie jesteś dzieckiem.Ile masz wzrostu?-co on tak się szczerzy jak małpa.

-172 cm i nie jestem dzieckiem dla twojej świadomości.-zła minęłam go i ruszyłam do schodów.

-Oj nie bądź zła,Kate.-usłyszałam chłopaka za sobą.

-Nie jestem zła.-prychnęłam.-A gdzie jedziemy?

-Nie wiem.-wzruszył ramionami.-Ty decydujesz.

-Więc naleśniki!-wyszłam z budynku,a za mną Petter.

Zakazane życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz