POV Petter
Za domkiem znajdowała się palenisko na ogień oraz podgrzewane krzesełka.Na bogato tutaj jest.Co się dziwić jak mamy w miarę kasiastych starych.
-Liczę na Kate,że kupi dobre mięsko,bo dzisiaj spędzimy czas przy ognisku.-on już wszystko obmyślił.
-Ale plan.Dzisiaj ognisko,a jutro lodowisko.-zmierzyłem wzrokiem las.
-To jest genialne,ale jutro jedziemy na narty i nas tu nie będzie przez 2 dni.
-No tak.Mamy już wszystko zaplanowane.-przewróciłem oczami.
-Tia...Mamy tylko 2 tygodnie w tym licząc 3 dni jazdy do domu.-oparł się o mnie.
-Nie dużo tego czasu.-westchnąłem.
-A tak z innej beczki.Czemu z nimi nie pojechałeś?-Mike podniósł banderę z grilla.Na ognisko nie zrobilibyśmy mięsa tylko pianki albo parówki.-Nigdy nie opuszczasz Kate na krok.
-Ej!Nie jestem z nią 24 na dobę.-prychnąłem,a on pokręcił głową.-A wracając do twojego pytania to chciałem coś z tobą obgadać.-oparłem się o jedno krzeseł.
-Chyba domyślam co chcesz obgadać.-wyszczerzył swoje białe ząbki.
-Co?-zmarszczyłem brwi i przekrzywiłem głowę na bok.
-Chcesz wyznać Kate co czujesz do niej.-ten człowiek lubi mnie denerwować.-Zgadzam się.-on się domyśla,że ich podsłuchiwałem.Eh...Ten Mike.-Masz jakiś plan na wyznanie?
-W weekend będzie deszcz spadających gwiazd i mam takie jedno miejsce gdzie mogą ją zabrać.
-Nawet dobry pomysł,a jak to zaczniesz?-podniósł jedno brew ku górze.
-Powiedziałem jej,że chce zrobić niespodziankę i wtedy pójdziemy tam.Ona zafascynuje się meteorytami oraz miejscem,a ja wtedy się ulotnie i przygotuje się do gry na gitarze.
-Masz gitarę?-pokiwałem głową.-Będziesz śpiewał?-znowu pokiwałem głową.-Jej!Tak dawno nie słyszałem twojego zajebistego głosu.Dzisiaj damy koncert przed wszystkimi.
-O czym ty mówisz?-za bardzo się podjarał.-Chce...
-No weź.Nie zostawiaj to tylko dla Kate,bo my też chcemy usłyszeć twój głęboki głos.
-Nie.-ruszyłem do domu.
-Pett...-zmierzyłem przyjaciela wzrokiem,a ten pokręcił głową.-Mieliśmy iść sprawdzić lodowisko.
-Później.-chłop mnie zdenerwował,a teraz chce zobaczyć czy jezioro jest zamarznięte.Idiota.
Wszedłem do domu i przywitała mnie cisza.Nikogo nie było.Westchnąłem.Mike mnie wkurzył,ale nie lubię publicznych występów.Zawsze stresowałem się nimi.Nawet przed chłopakami.W nie wielu rzeczach się stresuje,ale to jest jedna z tych rzeczy.Pamiętam występ w drugiej klasie podstawówki.Matka kazała mi się zgłosić na konkurs talentów i to zrobiłem.Tylko zrobiłem to dla nich,a ich nie było tylko moi dziadkowie.Nie miałem wsparcia od rodziców.Co do występu to wszedłem na scenę z gitarą i usiadłem na krześle,a przede mną stał mikrofon.Do tego momentu wszystko szło po mojej myśli,ale gdy zacząłem grać i śpiewać to chciałem ich ujrzeć,ale ich tam nie było.Poczułem się zraniony i wtedy stres wziął nade mną górę.Zacząłem się jąkać i trząść,a wtedy każdy zaczął się śmiać.Chciałem stamtąd zniknąć na zawsze i to zrobiłem.Zrzuciłem gitarę z nóg i wybiegłem stamtąd ze łzami w oczach tylko jednej rzeczy się nie spodziewałem.Pomyliłem schody na scenie i spadłem z parkietu przy okazji obijając się i łamiąc sobie kość w nadgarstku.Dziadkowie zabrali mnie do szpitala,ale musieli zadzwonić do moich rodziców.Matka kłóciła się z dziadkiem,że nie przyjedzie do tego bachora,bo ma ważniejsze sprawy do roboty niż martwienie się o mnie.Ojciec nie odbierał,ale po 20 minutach odebrał od swoich rodziców i postanowił do mnie przyjechać.Chociaż on.Chciałem się do niego przytulić,ale bałem się,że zacznie krzyczeć.Wtedy siedziałem cicho i tylko słuchałem.Ojciec był niezadowolony z zachowania swojej żony,ale później przejechał ręką po moich włosach i uśmiechnął się do mnie pocieszająco.Może mało było go w domu,ale jak był to się mną opiekował.
-Petter!-ocknąłem się na pstrykanie Chrisa przed moją twarzą.
-Co?-mój głos był słabo słyszalny.
-Wszystko w porządku?-zmarszczyłem brwi.-Siedzisz z pustym kubkiem po kawie i patrzysz zamglonym wzrokiem w jeden punkt.
-Zamyśliłem się.-przejechałem ręką po włosach.-Gdzie jest Mike?Miałem z nim iść na jezioro.
-Poszedł sam.Chyba był zbity.-Chris oparł się o blat za sobą.-Pokłóciliście się?
-Można tak powiedzieć.-westchnąłem.-A ile tak siedziałem?
-Jak przyszedłem to już taki byłeś,więc nie wiem.Licząc mój czas tutaj to 10 minut jak do ciebie gadałem,a ty siedziałeś w swoim świecie.
-Mmm.Za dużo czasu na to tracę.-mruknąłem pod nosem.
-Na prze...-przerwały mu otwieranie drzwi.
-Wróciliśmy!-spojrzałem na zegarek na ręce i była już 13:27.Chłopaki plus Kate weszli do kuchni z masą toreb papierowych.
-Okradliście sklep?-zmarszczyłem brwi na tyle rzeczy.
-Można tak powiedzieć.-Matt ciężko westchnął.-Zac i Ricky zaczęli się bawić w dzieci i wszystko wrzucali do koszyka.-Chris i ja skierowaliśmy wzrok na tamtą 2.
-Nie za duzi jesteście?-Chris wyciągnął z torby wodę i się z niej napił
-Nie.Gdzie jest Mike?-odwróciłem wzrok i wróciłem do mojego kubka.
-Pokłóciliście się?-Matta ręka znalazła się na blacie.
-Nie uznał bym tego za kłótnie.-mruknąłem pod nosem.Matt nie chce żeby między nami były spięcia,ale to jest nieuniknione.
-A za co?-podniósł jedną brew ku górze i założył ręce na klacie.
-Ciężko wymianę zdań.-wszyscy spojrzeli na chłopaka w śniegu.
-Aby na pewno?-Matt jak na lidera przystało musi dojść do sedna sprawy.
-Co ci się stało?-Chris zmierzył chłopaka wzrokiem.
-Tak na pewno.-Mike przewrócił oczami.-Pada śnieg.
-Śnieg!-wybiegł z kuchnią jak z procy oraz trzasnął drzwiami i tyle mieliśmy Zaca.
-Co to było?-Kate nadal patrzała w miejsce gdzie stał Zac.
-Normalka.Zac jest osobą niespodzianką i w każdej sytuacji czymś cię zaskoczy.O orzeszki!-Mike zwinął jedną paczkę orzeszków.To jego ulubione przekąski.
-Aha.-Kate nadal nie dowierzała.-Może zacznę robić obiad.-sięgnęła fartuszek z wieszaka.
-Śmiało pracuj szefowo.-Mike nie jedz z pełnymi ustami,bo plujesz na Rickyego.
-Jestem szefową,tak?-pokiwaliśmy głową.-To może drodzy gapie zajmą się czymś innym,a nie siedzą w kuchni jakby czekali na gąski.-spojrzeliśmy po sobie.-Na co tak się gapicie.Wypad mi stąd.
-Pett.Ona się rządzi.-zaczynałem otwierać by coś powiedzieć,ale ona powstrzymała mnie.
-Ty bądź cicho.Sami chcieliście żebym wam coś przygotowała?-pokiwaliśmy głowami.-To dajcie mi pracować spokoju.
-Dobrze,szefowo.-wstałem od wyspy.-Powodzenia.-wyszedłem z kuchni,a za mną reszta.
Poszedłem usiąść na fotelu i chwilę odpocząć,ale nie dla mnie odpoczynek.Dołaczyli do mnie jeszcze Matt,Chris i Ricky siadając na kanapie i włączając telewizor.Ricky oglądał z zainteresowaniem,a tamta 2 gadała ze sobą Później dołączył do nas Mike z orzeszkami,ale już bez kurtki.W międzyczasie przebiegł sprintem przemoczony Zac.Pewnie leciał się przebrać.
CZYTASZ
Zakazane życie
Teen FictionTo pierwsza część o przyjciołach,którzy szukają swoich dróg w życiu dorastania. Historia opowiada o Petterze Blacku,który wraca do Los Angeles na stare śmieci.To miasto dobrze zna jak i ludzi tam,czyli swoich 5 wspaniałych przyjaciół. Petter przeżył...