Rozdział 44

93 9 0
                                    

POV Petter

Elizabeth zawołała mnie na obiad.Razem z Kate ruszyliśmy na jedzenie.Ojciec wrócił z pracy i zjemy wszyscy razem.

-Jeśli twoja rodzina mnie polubi?-trzymałem ręce na jej talii.

-Polubi,polubi.Za bardzo się tym przejmujesz.-przewróciłem oczami.

-Jak mam się nie przejmować idioto.Mam poznać twoją rodzinę,a ty jesteś taki spokojny.-z tych emocji dostałem od niej z ręki w twarz.-Boże przepraszam!-zakryła usta rękami.

-Ta...Może powinnaś się napić jakiegoś alkoholu?-przejechałem ręką po brodzie.

-Eh...Powinnam.Luźniej bym się czuła.-złapałem ją za ramiona.

-Zapomnij o alkoholu,zapomnij o mojej rodzinie i pomyśl o sobie.Ich opinia nie powinna wpływać na twoje życie.Uwierz w siebie.

-Dziękuje Pett.-dziewczyna przytuliła się do mnie.

-Nie sądziłem,że kiedyś zobaczę syna z jakąś dziewczyną,a teraz stoi w całej okazałości przede mną.-przed nami stał ojciec.

-Dzień dobry.-Kate puściła mnie i odwróciła się w stronę mojego ojca.

-Dzień dobry.Spotkaliśmy się kiedyś?-podali sobie dłoń.

-Tak.Spotkałeś ją po zdarzeniu ze Skorpionem.-zarzuciłem lewą rękę na jej ramię.

-Aaa...Miło znów cię widzieć Kate.-uśmiechnął się do niej.

-Tato!-dołączył do nas Cody.-Chodź na obiad.Dzień dobry.-przywitał się z rudowłosą.

-Tak chodźmy,bo Elizabeth się obrazi.-wziął chłopca na ręce i ruszył do jadalni.-Idziecie dzieciaki?-spojrzał na nas.

-Mhm.-chwyciłem dłoń dziewczyny i poszliśmy do jadalni.

-Ile można na was czekać?-Elizabeth podniosła wzrok ze stołu.-Jejku!-wytarła ręce w ścierkę i podeszła do nas.-Przepraszam za moje zachowanie.Jestem Elizabeth.-kobieta wystawiła do niej dłoń.

-Nic się nie stało.Faceci czasem się ociągają.-Kate skierowała wzrok na mnie,a ja przekrzywiłem głowę na bok.O czym on mówi.-Jestem Kate.-odwzajemniła gest kobiety.

-Masz rację.Sami się czepiają,a nie są lepsi od nas.-chyba znalazły wspólny język.Trzeba to przerwać.

-Może skończycie marudzić na nas i usiądziemy do stołu.-dzięki tato.Zajęliśmy swoje miejsca.Tata i Elizabeth siedzieli na brzegu.Cody i Emily byli naprzeciw nas.-Chyba nie poznaliście jeszcze dziewczyny swojego brata?-ojciec skierował to do mojego rodzeństwa.

-Jes...tem Co...dy.-chłopiec odpowiedział z pełną buzią jedzenia.

-Cody zjedz na początku,a później mów.-jego siostra zwróciła na niego uwagę.-Sorki za niego,ale jest niewychowany.-rodzice spojrzeli na nią ostrzegawczym wzrokiem.Emily czasami mówi obraźliwie.-Jestem Emily.Lepiej uważaj na tego wielkoluda.

-Może Emily skończysz te uszczypliwości?-wysyczałem w jej kierunku,a ta zamrugała szybko oczami.

-O jakich uszczypliwościach mówisz braciszku?-nie udawaj głupiej mała.

-Może skończycie tą wymianę zdań,bo jestem głodny i mamy gościa.-Kate powstrzymywała się od śmiechu.

-Tak tato.

-Przepraszam cię Kate za ich zachowanie.Nigdy się tak nie zachowywali.-Elizabeth o czym ty mówisz?Nie pamiętasz co wczoraj zrobiliśmy?Odbyła się bitwa na żarcie.

-Nic się nie stało.Na początku czułam strach przed poznaniem rodziny Pettera,ale teraz czuję się jak część was.-pamiętam jak wspomniała,że przy jedzeniu siedzą cicho.

Zakazane życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz