POV Petter
Po spotkaniu z chłopakami wróciłem do domu pieszo.Jutro przyjdę po samochód,bo wszyscy z nas pili.Tak nie chciałem wracać do domu i poszwędać się po mieście,ale nie mogłem.Nie chciałem zawieść Elizabeth.Ona jedyna we mnie wierzyła tak jak chłopacy.W nich widziałem troskę o mnie.On to tacy prawdziwi przyjaciele nie z przypadku.Na nich można polegać w każdej chwili.Kiedyś zauważyli,że mam limo pod okiem i dowiedzieli się kto to zrobił to chcieli przyjeżdżać do mnie i rozmówić się z tymi typkami.Wtedy podskakiwałem mafią i wdawałem się nie rada w kłótnie oraz bójki.Pewnie jakby przyjechali to cała nasza 6 wylądowałaby w szpitalu.Nie wierzę,że ich spotkałem.Mimo,że jestem oschły i zamknięty to nie chce żeby ta przyjaźń się skończyła.Petter...Koniec myślenie o takich rzeczach.Czas myśleć o tym co i teraz.Wróciłem do domu o 23.Wszyscy już spali oprócz tego pracusia.Skąd to wiedziałem,bo świeciło się w jego gabinecie światło.Przeszedłem po cicho po holu i udałem się na górę.Położyłem telefon,portfel i klucze na szafce nocnej.Wyciagnąłem z walizki białe szorty i czarną koszulkę.Wskoczyłem pod prysznic i gotowy do snu wskoczyłem pod kołdrę.Szybko zasnąłem.
Nastepnego dnia obudził mnie budzik.Walnąłem go ręką i się zamknął.Nie chce mi się wstać do tej budy.Czemu dzisiaj mam na 8.
-Aaa...!-kurde zamknijcie się tam.Przykryłem głowę poduszką.Czemu dzieci o tej porze są takie głośne i mają dużo energii?Zjadły one 100 czekolad.
-Czemu nie dadzą człowiekowi spać? -otworzyłam oczy i ześlizgnąłem się wkurzony z łóżka.-Aż o tyle proszę,że...-ktos zapukał do moich drzwi.
-Petter,wstałeś?-usłyszałem głos Elizabeth.Co teraz ona ma mnie pilnować i stać się 2 mamą.Przecież jest moją macochą i powinna dać mi spokój.-Petter?
-Tak,wstałem.-mruknąłem.Spojrzałem na moje 2 walizki w których ciuchy były pororzucane.Musze kiedyś zrobisz porządek i powkładać do szafy.
-To dobrze.Śniadanie już czeka na ciebie na dole.-dzięki Eliza.Sam nie dałbym rady bez ciebie.Czujecie ten sarkazm.
-Dzięki-westchnąłem i zacząłem grzebać w ciuchach.Moja poszukiwania skończyły się na kolejnych czarnych spodniach ze ściągaczami i kieszeniami wszędzie(lubię takie spodnie i mam ich 7 w walizce na razie,kiedyś znajdą się w szafie)do tego dobrałem czarną koszulkę z nadrukiem,a na to zarzuciłam czarną bluzę przez głowę.Jaki jest mój ulubiony kolor?Czarny.W nich czuje się swobodnie i mogę zniknąć w nim.Gotowy postanowiłem zejść na dół.
-Emily patrz!-już słyszę te dzieciaki.Nic do nich nie mam,ale na razie nie chce mieć z nimi kontaktu tak jak z innymi.To chyba jeszcze nie ten moment by mieć dzieci.
-Co?-znalazłem się na dole i poszedłem do kuchni.-Nie baw się jedzeniem Cody!Mama będzie zła.
-Ale...-chłopiec zatrzymał na mnie wzrok,a dziewczynka również tam spojrzała.Daj cię mi spokój.Postanowiłem sobie nalać soku do szklanki i wziąłem talerz z tostami do ręki.
-Kim jesteś,proszę pana?-otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia.Te dzieciaki mnie zaskakują.-Odpowiesz mi?-usiadłem obok dziewczynki,która zadawała mi pytania.
-Nie.-zacząłem konsumować moje śniadanie.
-To pójdę po tatę.-ona mi grozi?Ma 10 lat,a już mi podskakuje.Po kim ty taka jesteś?
-To sobie idź.Ja mam go gdzieś-prychnąłem.-Nie obchodzi mnie twój tata.-wstałem i włozyłem naczynia do zmywarki.Dziewczynka wstała i kopneła mnie w nogę,a później pobiegła wgłąb domu.-Skąd ona ma tyle siły.-zacząłem masować moją nogę.Podniosłem wzrok i chłopiec nadal tu siedział.

CZYTASZ
Zakazane życie
Novela JuvenilTo pierwsza część o przyjciołach,którzy szukają swoich dróg w życiu dorastania. Historia opowiada o Petterze Blacku,który wraca do Los Angeles na stare śmieci.To miasto dobrze zna jak i ludzi tam,czyli swoich 5 wspaniałych przyjaciół. Petter przeżył...