Rozdział 30

174 9 0
                                    

POV Petter

Po odstawieniu dziewczyny wróciłem do domu na obiad i torbę z ciuchami.W domu przywitał mnie Moon i jego próba zabawy ze mną,ale nie ze mną te numery.Jeszcze Eliza chciała mi wcisnąć wyjście z dzieciakami na plac zabaw.Szybko zwinąłem się z obiadu i pojechałem do szkoły.Uwielbiam jeździć jak jest ciemno.Nie wiadomo co się kryje za rogiem.Może jacyś ludzie handlują życiem.Kto go wie?Zajechałem na parking szkolny i zabrałem torbę z tylnego siedzenia.O tej porze jednymi osobami które tu było to sprzątaczki i pan Johnson.Wszedłem wejściem dla nauczycieli.Zna się hasło do ich drzwi.Nie wiem kto je wymyślał,ale Ricky łatwo je zgadł.Po co nam to było potrzebne?Chyba na dobre miejsce ucieczki przed nauczycielami.Co do trenera to go nie było w jego gabinecie.

-Gdzie on jest?-westchnąłem.Na holu była cisza i wszedłem na halę.

Mężczyzna rzucał piłkę do kosza oraz dryblował.Pewnie też kiedyś grał,ale przestał.Ciekawe co było tego powodem,ale nadal ma dobrą kondycję.

-O Łania przyszła!-zauważył mnie i zaczął zbliżać się do mnie.-Nie zmieniłeś zdania?

-Nie,a pan?-podał mi kluczyki do szatni.

-Chodzi ci o Łanie?-pokiwałem głową.-Pasuje do ciebie i nie zmienię tego do ciebie.

-Ta...To ja idę się przebrać.-zacząłem zmierzać do szatni.

Rzuciłem torbę na ławkę i zacząłem zdejmować kurtkę i resztę rzeczy.Przebrałem się w czarne spodenki do kolan i biały podkoszulek.To jedyna rzecz w białym kolorze. Nauczyciele wf są nie ugięci co do noszenia białych koszulek na wf.Założyłem jeszcze ochraniacz na kolano i wyszedłem z szatni.Gdy wróciłem trener siedział w telefonie i z kimś gadał.Usiadłem koło niego.

-Ta...Wrócę na kolację.-mruknął i rozłączył się z tym kimś.-Możemy zaczynać?

-Tak.Nie zjadł pan obiadu?-spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.

-Nauczyciele nie mają tyle szczęścia co wy.-mruknął.-Bierzmy się do testu.-wstał z ławki i zdjął bluzę.

-Co pan robi?-zmarszczyłem brwi.Mężczyzna chwycił w ręce piłkę i zaczął dryblować.

-Nikt ci nie mówił,co?-uśmiechnął się zwycięsko.-Test polega na meczu ze mną.

-Co?!-wstałem z ławki.

-Aż taki stary to nie jestem.-przejechał ręką po krótkich włosach.-To grasz,Black?

-Gram.-ustałem naprzeciwko niego.

Ale się wpakowałem.Mam grać z trenerem Johnsonem.Nie mam nic do jego wieku,ale...ale co?Dobra nie kończę tego.Mężczyzna podrzucił piłkę i zaczęliśmy grać.W miarę ciężko się gra z trenerem,ale dobrze.Ciężko jest pokonać starego wygę i skończyło się na remisie.

-Jak mi poszło?-usiadłem na ławce, a on obok mnie.

-Łania ma parę.-ten facet nie skończy z tą łanią.-Jak na ciebie to dobrze,tylko brakuje ci współpracy,ale da się to naprawić.

-Co ja pies?-podniosłem jedną brew ku górze.

-Tak.Moi podopieczni są trenowani na psy.-zaśmiał się,a ja z nim.Mimo,że to trochę obraźliwe to i tak mnie rozbawiło.-Robiłeś badania?

-2 tygodnie temu.Lekarz mówił,że na razie wszystko jest dobrze.-dotknąłem kolana.

-A może być gorzej?-zmarszczył brwi.

-Tak.Totalnie rozwaliłem kolano i nie wierzy,że normalnie chodzę.Jego przewidywania wskazywały,że nie wstanę z wózka.-westchnąłem.Dobrze pamiętam tamten dzień.Ucieczka przed gangiem Skorpiona i wpadnięcie pod rozpędzone auto z jego ludzi.

Zakazane życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz