POV Petter
-Dłużej się nie dało,panowie?-Zac ściągnął z siebie koszulkę.
-Nie.-westchnąłem i poszedłem pomóc Ricky'owy w rozkładaniu parasoli.-Mogę wrócić do domu?-mruknąłem.
-Też bym wrócił,ale oni nam nie popuszczą.-jak ty Ricky dobrze mnie rozumiesz bez słów.
-Będziesz pływał czy wylegiwał się pod parasolem z książką?
-Druga opcja.-wbiliśmy parasole w ziemie.-Jeśli będą chcieli wrzucić mnie do wody to opcja uciekaj gdzie pieprz rośnie.-Ricky często siedzi cicho,ale umie z nami po ludzku czasem pogadać.
-Ty uciekasz,a Chris tonie w wodzie w czasie snu.-widzę jak chłopacy niosą kimającego Moona do wody.
-Tak.-uśmiechnęliśmy się.
-Uwaga!-w naszą stronę leciała piłka.Właściwie w stronę McDaevisa,który dostał w prosto w twarz i upadł na piasek.
-Trochę opóźnione te uwaga.-prychnąłem i pomogłem mu wstać.
-Ricky!-koło nas zjawiła się reszta zgrai z zimnymi napojami.Wy se poszliście po piciu,a my tu ciężko pracujemy żebyście wypoczywali.
-Wszystko w porządku?
-Tak.-nagle z jego nosa zaczęła lecieć krew.
-Boże to krew!-Zac zaczął panikować,a Chris zrobił się blady jak ściana.
-Nie mów o tym Zac,bo nasz biedny Chris odleci.-Mike wszystko to bawiło
-Chodźmy do ratownika.-chwyciłem go pod ramię,a z drugiej strony znalazł się Matt.
-Idę z wami.-kiwnąłem głową.-A wasza trójka nie ma broić.-czy on jest ich ojcem.
-Tak szefie.-Zac zasalutował,a Mike pokręcił głową i posadził ledwo żywego Chrisa na ręczniku.Nasz Moon boi się widoku krwi.
-Wiecie,że mogę sam się tym zająć.-miał pochyloną głowę.
-Nie!Ratownik musi cię zobaczyć.-Matt dobry tatuś musi mieć wszystko pod kontrolą.Doszliśmy do bazy ratowników i zapukaliśmy.
-Widzicie nikogo tam nie ma.-nie czekamy tak długo Rick.-Możemy iść.-drzwi się otworzyły i przed nami stał blondyn z okularami przeciwsłonecznymi na nosie.
-Dzień dobry.-ciekawe czemu tak długo zajęło mu dojście do drzwi.
-Dobry.W czym mogę wam pomóc?-Ricky wzdrygnął się.
-Nasz przyjaciel oberwał od piłki i teraz leci mu krew z nosa.
-Proszę wejść.-chłopak nas wpuścił i sam poszedł po apteczek.-Pewnie bola...Ricky?-blondyn podniósł jego podbródek i się zdziwił.
-Cześć Jack.-brunet uśmiechnął się niewinnie.
-Nie spodziewałem się,że będę opatrywał własnego kuzyna,który idzie na studia medyczne.-chłopak pokręcił głową.
-Możesz przestać.-Rick przewrócił oczami.
-Ricky.-oboje skierowali wzrok na Matta.-Ten chłopak to twój kuzyn?
-Jakby inaczej.Nasze matki są siostrami.-blondyn zdjął okulary z nosa.-Tylko moja jest buntowniczką,a jego kujonką.
-Powiedzmy to inaczej.Matka Jacka to wolny duch,a moja duch spokoju.
-Ciekawe kiedy był spokojna.-blondyn prychnął,a Ricky uderzył go w brzuch.-Drogi kuzynie to bolało.
-A nie miało?-brunet przekrzywił głowe,a mnie zaczęło to wszystko bawić.
CZYTASZ
Zakazane życie
Novela JuvenilTo pierwsza część o przyjciołach,którzy szukają swoich dróg w życiu dorastania. Historia opowiada o Petterze Blacku,który wraca do Los Angeles na stare śmieci.To miasto dobrze zna jak i ludzi tam,czyli swoich 5 wspaniałych przyjaciół. Petter przeżył...