Rozdział 21

176 9 0
                                    

POV Petter

Po tym pocałunku odwiozłem ją do domu.Siedziałem cicho,bo nie wiedziałem co mam powiedzieć.Sama dziewczyna była w szoku i jak na mnie patrzała to się rumieniła.Nie wiem co mam o tym myśleć.Uczucia to najcięższa rzecz do zrozumienia dla mnie.Całą noc i czwartek o tym główkowałem.Piątek też szybko przybył i dzisiaj lekcje były skrócone przez mecz.

-Złaź ze mnie Moon!-leżałem jeszcze w łóżku,a pies wskoczył mi na łóżku.

-Woof!Woof!-boże ten pies zajmuje całe moje łóżko.

-Ty lubisz mnie męczyć.-wygramoliłem się z łóżka.-Serio!?-spojrzałam na psa,który wywalił język i na mnie patrzył.-Jest dopiero 6,a ty każesz mi wstać?-westchnąłem,a ten zrobił proszącą minę.-Przestań!Zaraz się ubiorę i pójdziemy na spacer.-westchnąłem.Wyciągnąłem czarne dresy,szarą bluzkę z nadrukiem,a na to zarzuciłem bluzę.-Chodźmy,bo zaraz wrócę do łóżka i nigdzie nie pójdziemy.-pies zeskoczył z mojego łóżka i ruszył przed siebie,a ja za nim.

O tej porze wszyscy spali oprócz mnie i psa.Ubrałem buty oraz kurtkę i chwyciłem smycz w ręce.Przpiąłem ją do psa i włączyłem muzykę.W słuchawkach leciały spokojne piosenki.Niektórzy myślą,że słucham rocka lub metalu,ale ja wolę ballady i smutne piosenki.Wybiegłem z psem z domu.Oby tylko mnie nie pociągnął,bo na bank zaliczę glebę.Ten pies jest sam w sobie duży i może przeważyć takiego człowieka jak ja.Wybrałem się z psiakiem do parku i tam biegaliśmy do 7:15.Później wróciliśmy do domu.Odpiąłem smycz i zdjąłem kurtkę oraz buty.Udałem się do kuchni.

-Jak tam poranna przebieżka?-w kuchni stał ojciec z ciepłym kubkiem kawy.

-Ujdzie,ale mogłoby być ciepłej.-westchnąłem i wlałem wodę do kubka.

-Aż tak zimno jest?-przekrzywił głowę na bok.

-Tak.-wziąłem łyk ciepłej kawy i od razu przeszedł przeze mnie prąd ciepła.

-Przeżyjesz te kilka miesięcy.-odstawił swój kubek.-Nie jest dzisiaj jakiś mecz kosza w szkole?

-No jest.Mike będzie grał ze swoją drużyną.-czegoś mi tutaj brakuje.

-Życzę mu powodzenia.A ty kiedy będziesz grał?-zmarszczyłem brwi.Tato zaczynasz ciężki temat.

-Nigdy.-westchnąłem.-Mogę grać dla siebie nie dla innych.

-Nadal to dla ciebie ciężki temat.-kiwnąłem głowę.-Nie będę tego ciągnął,ale straciłeś część siebie.-odepchnął się od blatu i wyszedł z kuchni.

-Co ty możesz wiedzieć?-mruknąłem.Koszykówka to temat,który ludzie wokół mnie wałkują i to mnie męczy.

Odepchnąłem się od szafek i poszedłem do swojego pokoju.Musiałem się przebrać,ale był mały problem.Na mecz trzeba być czerwonych koszulkach,bo to barwy drużyny.Ja mam taki problem,że większość moich ubrań jest w kolorach ciemnych.A do sklepu nie chciało mi się śmigać po jakąś bluzke,która i tak pewnie ubiorę raz.Skądś wynalazłem bluzę czerwoną i zarzuciłem na koszulke.Przebrałem tylko spodnie na joggery.Gotowy zbiegłem na dół i założyłem jeszcze kurtkę oraz buty.Chwyciłem kluczyki w dłonie i wyszedłem z domu do autka.Zrobiło się trochę cieplej.Wsiadłem do samochodu i wyjechałem z podjazdu.Szybko znalazłem się na parkingu szkolnym.

-Pogięło tych ludzi.-wysiadłem z auta.Wszyscy są ubrani w czerwone koszulki i mają różne gadżety do kibicowania naszej drużynie.

-Hejka Pett.-przywitałem się misiaczkiem z chłopakami.-Gotowy na meczyk?

-Ta,ale ciężko było coś znaleźć czerwonego w mojej szafie.-westchnąłem.

-Ty to stonowane kolory wolisz,ale potrzebujesz mieć inne barwy w swojej szafie.-dzięki za rady Zac.-Mogę pójść z tobą na zakupki i wybierzemy ciuchy,które pasują do twojej cery.

Zakazane życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz