Rozdział 20

177 9 0
                                    

POV Petter

Minęły kolejne dwa miesiące i zrobiło się chłodniej,ale co się dziwić grudzień już za rogiem i święta.Teraz zostały wyciągnięte kurtki i każdy latał w kurteczkach.Sam musiałem odpuścić sobie jazdę na motocyklu.Pogoda nie sprzyja.

-To zupa czy wodzionka?-skierowałem wzrok na Zaca,który łowił ziemniaki.

-Jedz,bo niczego innego nie dostaniemy.-właśnie byliśmy na stołówce i jedliśmy zupę,która była dziś w menu.

-Mogłyby serwować coś lepszego.-Chris włączył się do marudzenie.

-Może dzisiaj miały problem.-wzruszyłem ramionami.-Zawsze lunch był dobry.

-Dobry,ale ostatnio nie jest.-Matt westchnął.-A tak w ogóle gdzie jest Mike?-no tak nie było z nami Clarksona.

-Nie wiem.Może znowu kogoś zalicza.-serio ta zupa to woda.

-Albo sam zalicza dwójeczkę.-o czym ty myślisz Zac.

-Jeszcze nie jadł zupki,to chyba nie to.-boże weźcie ich stąd,bo psują konsumowanie.

-Może przestaniecie gadać o kupie,bo ja tu jem i nie chce zwrócić tego na was.-Ricky ty bohaterze.

-Spokojnie,Rick.Już nie będziemy gadać o tym.-Zac przewrócił oczami.

-Panowie!-w naszą stronę szedł Mike,który był z czegoś szczęśliwy.

-Pewnie kolejną panienkę załapał.-Zac szepnął,a my pokiwaliśmy głowami.-Kto się zakłada?

-Z tobą?-blondyn pokiwał głową.-To nigdy.-Zac umie oszukać człowieka i stracisz sporu kasy oraz dumy.

-Nudni jesteście.-prychnął,a ja przewróciłem oczami.

-Dotarłeś do nas,Clarkson.-usiadł koło mnie i ciężko westchnął.-Co cię tak zmęczyło?

-Ta dotarłem cały i zdrowy.-zaczął jeść zupę,ale się skrzywił.-To woda?

-Tak.-Chris pokiwał głową.

-Może przejdziesz do rzeczy Mike?-Matt przechylił głowę na bok.

-A tak.Zapomniałem.-szatyn przejechał ręką po włosach.-W ten piątek w szkole będzie mecz koszykówki.Trener Johnson nam umówił spotkanie.-westchnąłem.Przez ten długi okres unikałem kontaktu z trenerem.Chodziłem na wf,bo musiałem,ale szybko uciekałem do szatni by ze mną nie gadał.

-No to super,ale i tak nie przyjdę.-Chris nie lubi takich miejsc.-Za dużo ludzi.

-Przyjdziesz,bo później Connor robi imprezę.-znowu on.

-Nadal trzymasz się z tym pojebem?-Matt go nie lubi tak jak my wszyscy.

-Muszę mieć z nim kontakt.Kapitanem jestem,a on moim współgraczem.Jak odejdę z tej szkoły to urwie z nim kontakt.-ta na pewno.-To idziecie na imprezę po meczu?

-Chyba musimy,bo ludzie zaczną gadać.-Matt westchnął.-Mimo,że ludzie mają nas na oku i to mnie denerwuje,ale wolę żeby nie plotkowali.

-Mhy.-zmieniliśmy temat na coś lżejszego.

Później każdy poszedł pod swoje klasy.Ja postanowiłem jeszcze zapalić papierosa w opuszczonym holu.Temat imprezy jest dla mnie ciężki,bo dawno nie byłem.Ostatni razem poszedłem w tamtym mieście,a gdy chłopacy mnie zaprosili to zachorowałem.Później nikt nie robił żadnych imprez.

-Puść mnie!-podniosłem wzrok ze swoich butów i zauważyłem dobrze znaną mi parę.-Con...

-Zamknij się!-chłopak złapał rudowłosą za policzki je ścisnął.Zacisnąłem dłonie w pięści.-Pamiętasz nasz układ.

Zakazane życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz