1

7K 89 17
                                    

Ariel

Głośne dźwięki i kolorowe grafiki przyciągały moją uwagę w Hongdae. Spacerowałam dzielnicą Seulu, czując się tu jak w domu. Za dwa dni miałam zacząć studia, które de facto nie były studiami, a ciężką darmową pracą, jakiej chciałam się podjąć. 

Przyjeżdżając do Korei Południowej miałam jedno marzenie. Chciałam spróbować czegoś nowego. Mieszkając w Waszyngtonie i będąc córką senatora, nie miałam dużych możliwości. Uczyłam się w domu przez cały okres szkolny, więc nie miałam żadnych znajomych. Prosiłam mamę i tatę, żeby pozwolili mi iść na studia w stolicy Stanów, ale zabronili mi tego. Dlatego przez dwa lata po skończeniu liceum siedziałam w domu, po czym kupiłam bilet do Seulu, nie chcąc dłużej tkwić w swoistym więzieniu. 

Mieszkając w Stanach, miałam obsesję na punkcie K-Popu. Chciałam dogłębnie wniknąć w ten świat, dlatego najlepszym rozwiązaniem była podróż do Korei. Dzięki znajomościom taty, udało mu się załatwić tu dla mnie staż w jednej ze szkół specjalizujących się w szkoleniu Idoli. Tym mianem określano artystę występującego w zespole lub solo. 

Kariera amerykańskich zespołów znacznie różniła się od tych koreańskich. W Korei obowiązywały surowe zasady dotyczące wagi, wyglądu i autoprezentacji artystów. Bałam się, że temu nie podołam, ale dla mnie miała być to tylko zabawa. Wiedziałam, że nigdy nie stanę się Idolką. Czasami w zespołach zdarzali się obcokrajowcy, jednak były to głównie osoby, których przynajmniej jeden rodzic był pochodzenia koreańskiego. Uznałam jednak, że taka ucieczka od smutnej rzeczywistości sprawi mi radość, dlatego podjęłam się tego wyzwania. Już po kilku dniach spędzonych w Seulu, dotarło do mnie, że to była najlepsze decyzja mojego życia.

Weszłam do koreańskiej knajpki, aby coś zjeść. Nie byłam przekonana do azjatyckiego jedzenia, więc póki co nie próbowałam niczego wymyślnego. Pokazałam sprzedawcy potrawę z obrazka, a on uśmiechnął się do mnie i polecił kuchni, aby ją dla mnie przygotowano.

Znałam podstawy koreańskiego, więc porozumiewanie się w tym języku nie stanowiło dla mnie większego problemu. K-Pop był moją pasją, choć miałam już ponad dwadzieścia lat i wiele osób mogłoby uważać to za nastoletnią pasję. Nie uważałam tego jednak za nic dziwnego. 

Odkąd pamiętam, podobała mi się koreańska uroda. Kobiety były śliczne, a mężczyźni mnie po prostu do siebie przyciągali. Podziwiałam wiele osób z przemysłu koreańskiego popu i nie ukrywałam, że miałam swoich ulubieńców. Marzyłam o tym, aby po dwóch latach pobierania nauk wrócić do Waszyngtonu z chłopakiem. Chciałam pokazać ojcu, że nie musiałam być chowana pod kloszem, aby żyć zwyczajnie. Tata bał się, że zrobię mu jakiś skandal, dlatego trzymał mnie z dala od innych ludzi. Było mi przykro, że tak surowo mnie wychowywano, jednak skoro teraz miałam możliwość, aby zacząć żyć, nie zamierzałam tracić dobrego humoru.

- Cześć! Mogę się przysiąść? 

Uniosłam wzrok. W chwili, w której kelner postawił przede mną jedzenie, uroczy chłopak do mnie podszedł. Azjaci wyglądali młodo, ale uznałam, że ten mężczyzna mógł być w moim wieku.

- Hej. Siadaj.

- Mówisz po koreańsku? - spytał, uśmiechając się szeroko.

Gdybym nie siedziała, na pewno zmiękłyby mi nogi. Ten chłopak był tak uroczy, że zapragnęłam zostać jego dziewczyną. Roześmiałam się na tą niedorzeczną myśl i wróciwszy do rzeczywistości, pokiwałam twierdząco głową. 

- Trochę się uczyłam, ale jak popełnię jakiś błąd, popraw mnie.

- Nazywam się Park Vien. Miło mi cię poznać. 

Sinner's HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz