25

1.7K 73 4
                                    

Ariel

Dojechaliśmy do szpitala w ciągu kilkunastu minut. Ayato pędził przez ulice Seulu, a Xiao i ja siedzieliśmy na tylnej kanapie samochodu. Alec został w domu sam. Został mocno związany, a Ayato go uśpił, więc mieliśmy nadzieję, że się nie obudzi, dopóki nie wrócimy. 

Jadąc do szpitala, przez całą drogę modliłam się o to, aby Hyun przeżył. Wszyscy byli tak zaaferowani tym, co stało się z chłopcem, że nikt mnie nie związał ani nie zasłonił mi oczu. Mimo tej względnej wolności, wcale nie patrzyłam za okno. Miałam zamknięte oczy i błagałam o to, aby Hyun wyszedł z tego cało.

Byłam wściekła na Aleca, a to i tak było wielkim niedopowiedzeniem. Nienawidziłam tego człowieka. Myślałam, że Alec był poczytalny, może nawet bardziej niż Xiao, ale byłam w błędzie. Alec zachował się karygodnie. Nie wiedziałam, jakim potworem trzeba było być, aby spróbować udusić bezbronne dziecko. Hyun niczym nie zawinił. To nie była jego wina, że przyszedł do nas do domu. 

Nas. To nie było właściwe słowo. To nie był mój dom. Byłam tutaj więźniem, a nie gościem, a tym bardziej członkiem rodziny. Może moja relacja z Xiao delikatnie się poluźniła, co jednak nie znaczyło, że było między nami dobrze. Nie chciałam jednak teraz się nad tym zastanawiać. W tej chwili bowiem najważniejszy był dla mnie mój Hyun. Mój synek. Gdybym go straciła, nie tylko nie wybaczyłabym tego Aleckowi, ale również sobie. To ja nalegałam, aby Xiao zabrał do domu chłopca. Gdyby nie moje żałosne prośby o to, Hyun zostałby przez jakiś czas z Chenem, a potem trafił do nowej, być może lepszej rodziny. Takiej, w której nikt nie próbowałby targnąć się na jego życie.

Po tym, jak zaparkowaliśmy, wybiegliśmy czym prędzej z samochodu. Xiao chwycił mnie za rękę, a Ayato pobiegł za nami do szpitala. W środku Xiao zaczął krzyczeć coś po koreańsku do personelu. Mimo, że znałam ten język, to byłam w takich emocjach, że nie próbowałam nic zrozumieć. 

Już po chwili pojawiła się przy nas Kanya. Kobieta miała smutny wyraz twarzy. Zaprowadziła nas na bok, jednak Xiao był tak wkurzony, że nie chciał czekać ani chwili dłużej. 

- Co z nim? Co z moim synem? 

Kanya zadrżała, gdy Xiao na nią warknął. Rozumiałam, dlaczego się go bała. Gdy Xiao przełączał się na tryb bezwzględnego zabójcy, nic nie było w stanie powstrzymać go przed gniewem i chęcią zawładnięcia całą ludzkością. 

Kobieta zaprowadziła nas do osobnej sali, która wyglądała sterylnie i przerażająco. Spuściła pokornie wzrok, zupełnie jakby kłaniała się przed Królem. 

- Chłopiec jest w dobrych rękach. Wszystko będzie...

Xiao pokręcił przecząco głową. Podszedł bliżej Kanyi, a Ayato chwycił mnie za rękę, zupełnie jak niemo chciałby mnie wesprzeć. 

- Nie mów mi takich banałów - poprosił, a raczej rozkazał Xiao. - Znamy się od lat. Ufam ci, a ty wiesz, że możesz ufać mnie. Każda sekunda jest cenna. Jeśli coś grozi mojemu dziecku, powiedz mi o tym. Nie ukarzę cię za to. Nienawidzę kłamstwa, dlatego oczekuję, że będziesz mi posłuszna i nie będziesz kłamać. Jeżeli jest więc coś, co chciałabyś mi powiedzieć, a boisz się mojej reakcji, bezwzględnie mi to przekaż. 

Kanya była cała blada. Trzęsła się. Chciałam do niej podejść i ją przytulić, jednak stałam jak sparaliżowana. Gdyby nie znajdujący się przy moim boku Ayato, najpewniej padłabym na kolana i rozpłakała się, czyli zachowała tak, jak tego nienawidziłam. 

- Chłopiec jest podłączony do aparatury, która pomaga mu oddychać. Na jego szyi są ślady po duszeniu. Nie będę wnikać w to, co stało się w waszym domu, ale jestem wściekła. Pobraliśmy krew chłopca, a wyniki badań pojawią się niedługo. Pozostajemy dobrej myśli. Jeśli obudzi się w ciągu dwudziestu czterech godzin, wówczas nie powinien mieć większych problemów. Gdyby był duszony jeszcze przez kilka sekund, mogłoby dojść do śmierci mózgu. Dziecko żyje. Jak już mówiłam, znajduje się pod opieką najlepszych lekarzy w Korei Południowej. 

Sinner's HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz