45

1.3K 58 5
                                    

Xiao

Podszedłem do drżącej kobiety. Brunetka trzęsła się niemiłosiernie. Wiedziała, co jej groziło za to, że nie dopilnowała bezpieczeństwa mojej ukochanej. Mimo, że chciałem ukręcić jej kark, to wiedziałem, że dla Ariel musiałem się zmienić. Nie mogłem dłużej być tym chłodnym sukinsynem, którego zachowanie musiało być na miarę Króla.

Położyłem dłoń na ramieniu recepcjonistki. Zauważyłem, że wszyscy, którzy znajdowali się w holu, uciekli. Ludzie się mnie bali. Nie było to dla mnie nowością. Wcześniej mi to nie przeszkadzało, gdyż na ogół nie lubiłem przebywać z ludźmi. Sensem mojego istnienia była samotność. Dopiero kiedy poznałem Ariel, uświadomiłem sobie, że odpychanie ludzi być może wcale nie było dobrym pomysłem. 

- Wybaczam ci - powiedziałem ostro. Kobieta podniosła na mnie niedowierzający wzrok. Gdybym dalej był skurwielem bez serca, pewnie zaśmiałbym się na ten widok, ale zdawałem sobie sprawę, że Ariel nie byłaby ze mnie dumna, gdybym tak postąpił.

- Panie Yoon...

- Nie nazywaj mnie tak - warknąłem, nie chcąc mieć nic wspólnego z ojcem. - Wracaj do swoich obowiązków. Ciesz się, że daruję ci życie. Nie zmarnuj tej szansy. Opiekuj się potrzebującymi pacjentami i nigdy, kurwa, przenigdy nie ignoruj kogoś, kto potrzebuje pomocy.

Nie chciałem, aby kobieta jęczała, dziękując mi na kolanach za okazaną łaskę, dlatego odwróciłem się i odszedłem. 

Ariel podbiegła do mnie i chwyciła mnie za rękę. Wszedłem z nią do windy, a gdy drzwi się za nami zamknęły, ścisnąłem dwoma palcami nasadę nosa, oddychając głęboko przez usta. 

Dłonie mojej chagi przesuwały się po mojej piersi. Nie chcąc, aby czuła się skołowana i smutna, spojrzałem jej w oczy, lekko się uśmiechając. 

Nie było mi do śmiechu. Nie przywykłem do tego, aby często się uśmiechać, ale nie mogłem postępować inaczej, gdy mała syrenka była obok mnie. Zakochałem się w niej do bólu. Chciałem spędzić z nią resztę swojego życia, gotów jej bronić. Kiedy Ariel została porwana przez mojego skretyniałego ojca, zrozumiałem, że miałem przy sobie prawdziwy skarb, który musiałem chronić. 

Nie spodziewałem się, że Ariel wywróci moje życie do góry nogami. Nie byłem na to przygotowany, ale ludzie mówili, że to, co najpiękniejsze, przychodziło nagle. Uderzało z siłą rozpędzonej ciężarówki i mimo, że po drodze wyrządzało wiele szkód, to tego piękna nie dało się z niczym porównać. 

- Jestem z ciebie dumna, mój Królu. 

Zmarszczyłem brwi. Właśnie dojechaliśmy na piętro, na którym leżał nasz synek. Kiedy wyszliśmy na korytarz, nikogo tam nie zobaczyliśmy, co oczywiście mnie usatysfakcjonowało. Cieszyło mnie, że doktor Kayna dbała o bezpieczeństwo Hyuna, choć ona, w przeciwieństwie do Ayato, na pewno nie sięgnęłaby po broń, aby odstrzelić głowę napastnikowi próbującemu zabić mojego syna. 

Przycisnąłem Ariel do ściany. Spojrzała na mnie wystraszonymi oczami, gdy oparłem dłonie po bokach jej głowy, więżąc ją w klatce stworzonej z moich ramion. Moja dziewczynka szybko jednak zrozumiała, że nie miała czego się bać. Nigdy w życiu bym jej nie skrzywdził. Nigdy więcej. 

- Chagi...

- Podobasz mi się taki, wiesz?

- Jaki? - spytałem, z zaciekawieniem przechylając głowę na bok. 

Uniosła prowokacyjnie brwi, po czym przygryzła dolną wargę, czym kompletnie mnie rozbroiła. 

- Władczy. Seksowny. Do bólu przystojny. 

Sinner's HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz