40

1.7K 63 5
                                    

Xiao

- Nie chcę być już Królem. 

Ariel spojrzała na mnie z niedowierzaniem w oczach. Mrugała szybko i otwierała usta, jednak zaraz po tym je zamykała, jakby nie była w stanie sklecić sensownego zdania. 

Uśmiechnąłem się, trącając palcem wskazującym czubek jej nosa. Arielka wyglądała uroczo. Tak pięknie i niewinnie, a przy tym silnie. Może na pierwszy rzut oka nie sprawiała wrażenie pewnej siebie wojowniczki, ale w głębi jej serca oprócz delikatności można było dostrzec niesamowity upór, który działał na jej korzyść. 

- Przecież to twoja praca. Jeśli nie będziesz dłużej Królem...

- Mam zamiar przekazać tą pozycję Ayato. Wszystko zostanie w rodzinie. Mój braciszek trochę się podszkoli w rządzeniu ludźmi, a ja dostanę wolne, o którym marzyłem od lat. Poświęcę czas tobie i Hyunowi. Nasz małej rodzince. 

Ariel była w szoku. Kręciła głową w niedowierzaniu. Nie chciałem, aby była dłużej smutna, dlatego złożyłem pełen pasji pocałunek na jej ustach, po czym chwyciłem ją za ręce i pociągnąłem do siebie tak, aby przede mną stanęła. Gdy już to się stało, dałem mojej dziewczynce lekkiego klapsa w tyłek, który sprawił, że mała syrenka się zaśmiała. 

Dziewczyna zarzuciła mi ręce na szyję. Uniosłem ją i okręciłem wokół własnej osi. Nigdy nie czułem się tak szczęśliwy. Miałem wrażenie, że teraz, gdy ojca już nie było, wszystko zaczęło się układać. Ariel ulżyło, że przynajmniej jeden z jej oprawców odszedł z tego świata, a jeszcze bardziej rozpromieniła ją wiadomość, że dla niej byłem w stanie zmienić swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni. 

Kiedy postawiłem Ariel na podłodze, moja mała chagi przycisnęła usta do moich ust. Pozwoliłem jej na ten przejaw dominacji, ciesząc się nim. Podobało mi się to, gdy Arielka przejmowała nade mną kontrolę. Byłem w stanie złożyć jej u stóp wszystko, aby tylko się uśmiechnęła. Mógłbym złożyć nawet samego siebie i nie miałbym do nikogo o to pretensji, gdyż byłaby to moja świadoma decyzja. 

- Och, Xiao. Nie masz pojęcia, jak się cieszę.

- Ja też się cieszę, dziecinko. Bardzo cię cieszę. Nigdy nie byłem zakochany, ale czuję, że przy tobie poznaję to uczucie.

Ariel zaśmiała się tak urokliwie, że poczułem, jak moje serce bije szybciej. Nie kochałem jej jeszcze, ale łączyła mnie z nią cudowna więź. Taka, którą chciałem pogłębiać i się z niej cieszyć. 

Staliśmy na środku sypialni, przytulając się do siebie. Gładziłem Ariel po głowie i plecach, a ona zsuwała swoje dłonie coraz niżej, aż w końcu złapała mnie za tyłek. Zacisnęła mi dłonie na półdupkach, lekko je rozchylając. 

- Kochanie, mogę wiedzieć, co robisz?

Nie miałem jej tego za złe, że traktowała mnie przedmiotowo. Skoro jej się to podobało i jeśli tego właśnie pragnęła, byłem w stanie jej to ofiarować. 

- Czym zanim pojedziemy do twojej mamy, możemy coś zrobić? 

- Co masz na myśli, kwiatuszku? 

Używanie czułych słówek miało swoje plusy. Oblicze Ariel za każdym razem się rozpromieniało, gdy nazywałem ją tak, jak nikt wcześniej jej nie nazywał. Najbardziej spodobało jej się słówko chagi, a ja chętnie korzystałem z tej broni. 

Dziewczyna wspięła się na palce. Nie była dużo niższa ode mnie, jednak podobało mi się to, jak mimo wszystko górowałem nad nią wzrostem. 

- Twój tata mnie dotykał - wyszeptała, a ta piękna magia, która pojawiła się w jednej chwili, niestety zniknęła. Ariel położyła dłonie na moich ramionach i wtuliła twarz w moją szyję. - Robił mi rzeczy, o których chciałabym zapomnieć. Nie chcę cię do niczego wykorzystywać. Wiem, że to, o co proszę, jest złe, ale błagam. Niech twój dotyk zastąpi ręce pana Yoona. Nie musisz uprawiać ze mną seksu. Po prostu...

Sinner's HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz