18

1.9K 102 5
                                    

Ariel

Kiedy samochód stanął w miejscu, serce podeszło mi do gardła.

- Zachowaj spokój. Pamiętaj, że moi rodzice są ważnymi osobistościami w Korei, dlatego znajduje się tutaj dużo strażników i ochroniarzy.

Słowa Xiao wcale nie polepszyły mojego samopoczucia ani mnie nie uspokoiły. Stało się wręcz przeciwnie. Dłonie zaczęły mi się pocić, a serce walić tak, że bałam się, iż dostanę zawału.

Mój porywacz zdjął mi kajdanki z rąk i uwolnił moje oczy. Był wieczór, dlatego dom państwa Yoon był pięknie oświetlony. Jeśli myślałam, że dom Xiao był pałacem, to byłam w błędzie. Budynek, który znajdował się przed moimi oczami, wyglądał jak siedziba władcy świata, a może i wszechświata. 

Kiedy wyszliśmy z samochodu, Xiao natychmiast do mnie podszedł. Wziął mnie pod ramię i podążył ze mną pewnym krokiem w stronę drzwi wejściowych do domu. Strażnicy stojący dotychczas przy bramie wjazdowej, ruszyli ku nam żwawym krokiem. Przycisnęłam się bliżej Xiao, jakby naiwnie wierząc w to, że mnie przed nimi uratuje. 

- Miło nam pana widzieć, Królu - powiedział jeden z mężczyzn, który miał na twarzy bliznę przecinającą nos i policzek. - Pana rodzice już na pana oczekują. Proszę za mną. 

- Dziękuję, Van, ale nie potrzebuję eskorty. Jestem we własnym domu. Poza tym, powinienem się na ciebie zezłościć, bo nie powitałeś godnie mojej towarzyszki. Wiesz, że niebawem stanie się twoją Królową? 

Mężczyzna zbladł, a ja spojrzałam pytająco na Xiao. Nigdy, przenigdy, nie zostałabym jego Królową. Nie potrafiłabym rządzić podziemiem, a nawet bym tego nie chciała. Gdybym jednak jakimś cudem została Królową, moim pierwszym rozkazem byłoby to, aby każda schwytana dziewczyna została uwolniona. Nie mogłam znieść myśli, że Xiao pozwalał na to, aby bezbronne dziewczyny były gwałcone i torturowane tylko dlatego, że wstyd było mu poprosić o to, aby ten bezduszny proceder dobiegł końca.

- Ja... Przepraszam panią. Miło mi panią poznać. 

Mężczyzna o imieniu Van, a także jego nieznany mi towarzysz, uklękli przed nami. Zbita z tropu patrzyłam na nich jak na osoby, które postradały zmysły. Świat Królów Korei nie był mi znany, ale panujące w nim zasady mi się nie podobały. Nie chciałam, aby ktokolwiek czuł się gorszy od drugiego człowieka. Choć Van i jego kolega wyglądali tak, jakby z chęcią oddawali nam cześć. 

- Pozwolicie, że się oddalimy. Spokojnej służby.

Xiao nie wyjaśnił mi nic, ale nie miałam czasu zastanawiać się nad niepokojącym zachowaniem strażników. Kiedy bowiem podeszliśmy do ogromnych drzwi, wrota zostały otwarte. Otworzyła je piękna kobieta, która już na pierwszy rzut oka wyglądała jak matka Xiao. Miała długie, ciemne włosy i była ubrana w letnią sukienkę. Azjaci często nie wyglądali na swój wiek, więc nie zdziwiłam się, że kobieta prezentowała się tak, jakby skończyła trzydziesty rok życia.

Xiao podszedł do swojej mamy i przytulił ją mocno, podczas gdy ja stałam zagubiona na progu, bawiąc się palcami dłoni. Czułam, że tutaj nie pasowałam, ale nie chciałam zrobić Xiao i jego mamie przykrości. Choć kobieta raczej nie poczułaby się urażona, gdybym stąd zniknęła.

- Mamo, to jest Ariel Donnovan. 

Kobieta zbladła. Momentalnie poczułam łzy w oczach. Było mi wstyd, że stałam przed kobietą, której syn został zgwałcony przez moją matkę. 

Kiedy kobieta zaczęła do mnie podchodzić, musiałam z całych sił powstrzymywać się przed tym, aby się nie cofnąć. 

- Ty jesteś córką Katriny Donnovan, prawda? 

Sinner's HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz