24. Deja Vu

38 2 0
                                    

-Niesamowite! I ona uczyła się w domu? – Spytał się Armando Dippet swojego dobrego przyjaciela.

-Owszem. – Odpowiedział Albus. – Myślę, że to wrodzony talent.

-Współczuje jej utratę rodziców. Jednakże cieszę się, że będziemy mieli szansę ją uczyć. Rzadko zdarzają się takie perełki. Aż dziwne, że rodzice nie dali ją do szkoły widząc jej możliwości.

-Mówiłem ci, że uwielbiali Mugoli. Gdy Susan mi o nich opowiadała, miałem wrażenie, że żałowali, że nie urodziła się charłakiem.

-To okropne! Musiała mieć ciężko. Dobrze, że zostałeś jej opiekunem. Do tego należy do Gryffindoru, tiara nawet długo się nie zastanawiała.

-To prawda.

-Powinienem ją przedstawić na uczcie?

-Może lepiej nie? I tak bardzo się stresuje. – Powiedział zatroskany Albus.

-Oczywiście, niech będzie.



Czuła się jak w jakimś Deja Vu. Znów musiała pisać egzaminy i udowadniać swoją wiedzę, znów musi opowiadać nieprawdziwą historie swojego życia i rodziny. Znów musi zaczynać wszystko od nowa.

Weszła do wielkiej Sali, wzrok uczniów za nią podążał gdy usiadła przy stole Gryffindoru.

-A ciebie nie znam. – Odezwała się nieznana jej dziewczyna. Była jedną z tych ładnych i na pewno popularnych dziewczyn. Chłopcy musieli już się za nią oglądać, długie blond włosy i niebieskie oczy w końcu przyciągały uwagę. – Alice Wood. – Podała jej dłoń którą uścisnęła.

-Susan Evans. – Uśmiechnęła się nieśmiało. – Właśnie zaczęłam naukę na trzecim roku.

-To tak można? – Spytała się zdziwiona.

-Musiałam zdać egzaminy u każdego nauczyciela.

-Dlaczego tu jesteś?- Spytał się chłopak który usiadł obok niej.

-Moi rodzice nie żyją. – Powiedziała z udawanym smutnym głosem. – Jeszcze niedawno uczyłam się w domu.

-Nie żyją? – Alice brzmiała jakby nie mogła uwierzyć, że ktoś może nie mieć rodzica.

-Tak. – Przytaknęła Susan. – Zostali zabici przez zwolenników Grindelwalda.

-Och! – Oczy dziewczyny zaszły łzami. – Tak mi przykro.

-To jakim cudem ty żyjesz? – Chłopak był bezpośredni.

-Ponieważ gdy zostali zaatakowani, nie było mnie z nimi.

-Przestań McClaggan! – Zawołała Alice. – I tak na pewno jest jej trudno. Jest sama, bez rodziców.

Słowa nowej znajomej bardzo ją dotknęły. Miała racje, znów była sama.

-Chyba ty! – Oburzył się chłopak. – Dopiero teraz ma łzy w oczach.

-Nic mi nie jest! – Susan pośpiesznie wytarła łzy. – A kim ty jesteś? – Zwróciła się do chłopaka.

-Arthur McClaggan. – Podał jej rękę którą uścisnęła.

-Susan Evans. – Odpowiedziała. – Ale śmiało możecie mówić do mnie Suzi.



Minął już tydzień a ona nadal czuła się jak w Deja Vu. Ciągle szukała informacji na temat jej dziadka. Wiedziała, że jest zły i to naprawdę zły, ale chęć spotkania go była o wiele silniejsza niż zdrowy rozsądek.

Kamień Agbara / HP [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz