27. Porwanie

47 2 0
                                    

-Albusie? – Do gabinetu czarodzieja weszła Minerwa McGonagall.

-Tak? – Zerknął w stronę zegara. – Jest chwila przed 7. Czy coś się stało?

-Przepraszam, ze tak wcześnie przychodzę i to jeszcze w sobotę.

-Nic się nie stało. I tak jestem umówiony o 7:30 z Susan na śniadanie.

-Chciałam zapytać czy weźmiesz mój dzisiejszy dyżur? – Kobieta podeszła bliżej biurka. – Moja dawna przyjaciółka przyjeżdża i chcę się ze mną zobaczyć. Wezmę twoją niedzielną zmianę.

-Hmmm... - Mężczyzna zaczął się zastanawiać. – Mógłbym jutrzejsze popołudnie spędzić z Susan.

Czarownica zaśmiała się pod nosem.

-Co cię tak bawi?

-Nic takiego Albusie, po prostu bardzo się do niej przywiązałeś.

-To nic dziwnego. – Odparł z delikatnym uśmiechem. – W końcu ją adoptuje.

-No właśnie! – Kobieta usiadła na skraju biurka. – Mamy już początek grudnia. Wiadomo coś z adopcją?

-Ponoć do końca roku szkolnego oficjalnie mam zostać jej ojcem.

-Kiedy jej powiesz?

Dumbledore wyciągnął z szuflady biurka małe pudełeczko i wręczył kobiecie.

-W święta. – Odparł.

Minerwa zajrzała do środka i zobaczyła złoty łańcuszek z sercem na którym było wygrawerowane „031927".

-Co to znaczy? Te liczby?

-To jest data. – Albus uśmiechnął się. – Jest dla nas ważna.

-Jest piękny. – Położyła pudełko na biurku.

-Zaczarowałem go. Jeśli będzie miała go na sobie, to odbije atakujące zaklęcie. Będzie miała wtedy więcej czasu na obronę.

-Wspaniały pomysł.

-Jeśli chodzi o twój dyżur, to nie ma problemu.

-Dziękuje! – Kobieta szczęśliwa opuściła jego gabinet.

Albus znów zerknął na zegar i wezwał skrzata by przyniósł śniadanie.



Biegła przez korytarze Hogwartu ile miała sił w nogach. Była spóźniona na śniadanie z profesorem. Nie spodziewała się, że rozmowa z dyrektorem tyle jej zajmie.

Był listopad i postanowiła kupić prezenty na święta dla braci Dumbledore i nie tylko. Nie mogli też o tym wiedzieć, więc postanowiła prosić o pomoc dyrektora. Potrzebowała zgodę na podróż na Pokątną. Na całe szczęście zgodził się i nawet zrobił jej świstoklik który jest przygotowany na godzinę 10. Na powrót też dostała, dokładnie na godzinę 15. Mogła zostać w gospodzie do 18 i wrócić kominem, dyrektor wyraził zgodę na użycie jego i powiedział, ze będzie na nią czekał równo o 18 w gabinecie. Zgodziła się. Miała tylko nadzieje, że zdąży cokolwiek wybrać na prezent.

Do gabinetu profesora wbiegła nawet nie pukając.

-10 minut spóźnienia. – Powiedział Albus. – Zaspałaś?

-Coś w tym stylu. – Odparła.

-Siadaj. – Wskazał na fotel. – Nawet się nie uczesałaś.

Usiadła. Miał rację, tak się śpieszyła do dyrektora, że o tym zapomniała.

Kamień Agbara / HP [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz