18. Muszę wyjechać

46 3 0
                                    


Susan poczuła nieprzyjemne pieczenie w okolicy czoła, otworzyła oczy i syknęła z bólu.

-Ciii kochanie. – Jej matka pogłaskała ją po głowie. – To tylko eliksir czyszczący rany. – Pokazała jej buteleczkę z zawartością o purpurowym kolorze.

-Dziewczyny! – Zawołała Susan przypominając sobie wcześniejsze zdarzenia.

-Też utknęłyśmy w łuku szpitalnym. – Powiedziała Liz która leżała na łóżku z torbą lodu na kolanie.

-Jak się czujesz? – Spytała się zatroskana Andromeda z zakrwawioną twarzą.

-Andy!

-To nic. – Machnęła ręką. – Chyba złamałam nos.

-Jak?

-Nie teraz. – Powiedziała Lily odkładając eliksir czyszczący rany i wyciągnęła swoją różdżkę. -Vulnera Sanentur. – Powiedziała wskazując różdżką na ciało córki.- Vulnera Sanentur. – Powtórzyła.

-Co to za zaklęcie? – Szepnęła Liz w stronę Andy która wzruszyła tylko ramionami.

-Vulnera Sanentur. – Powtórzyła trzeci raz kompletnie lecząc wszystkie rany na ciele córki. – Jest to zaklęcie leczące lub gojące rany. – Wyjaśniła pani Snape. - Pierwsze powtórzenie spowalnia przepływ krwi, drugie leczy rany a trzecie w pełni je zasklepia.

-Chyba zostanę Magomedykiem. – Stwierdziła Elisabeth.

-Z twoimi ocenami?

-Cicho!- Liz rzuciła poduszką w stronę Andy.

Lily wskazała różdżką na nadgarstek Susan.

-Brackium Emendo. – Rzuciła zaklęcie leczące złamane kości. -Lepiej? – Spytała się podając córce wywar wzmacniający.

-Tak.

-Świetnie. – Lily podeszła do Andromedy celując w nią swoją różdżką. -Episkey. -Dzięki temu zaklęciu nastawiła nos Panny Malfoy.

Pani Snape wyleczyła z ran przyjaciółki córki i westchnęła.

-Pójdę teraz po dyrektora. Na pewno będzie chciał z wami porozmawiać. – Przytuliła Susan do siebie. – Zaraz wracam. – Szepnęła całując ją w czubek głowy.

Gdy już wyszła z Sali, Suzi natychmiast usiadła na łóżku Liz, to samo zrobiła Andy.

-Co się stało? Gdzie oni są? – Zaczęła dopytywać swoje przyjaciółki.

-Nieźle się uderzyłaś gdy odleciałyśmy na kilka metrów. – Stwierdziła Potter. -Nie mogłyśmy cię dobudzić.

-Ale co się stało? Dlaczego odleciałyśmy? Co to była za eksplozja?

-Miałyśmy szczęście. – Odezwała się Andy wycierając twarz mokrą chusteczką. – Twój ojciec, Profesor Snape szedł do Hogsmade. Żałuj, że nie widziałaś jak z nimi walczył, nie mieli z nim szans! Ten wybuch który nas odrzucił to była jego sprawka, z resztą nie tylko nas odrzucił, bo tych typków w czerni również.

-Confringo. – Powiedziała Susan. – Tak, to by pasowało. -Westchnęła z ulgą. -Jak dobrze, że nic wam nie jest. – Złapała swoje przyjaciółki za dłonie.- Ale jeśli mówię, że macie uciekać to macie uciekać! – Powiedziała ze złością w głosie.

-Niedoczekanie twoje!- Krzyknęła Liz. – Nie zostawię cię na pastwę losu! Was nie zostawię! Jesteśmy przyjaciółkami, na dobre i złe.

-Dokładnie! – Zgodziła się Andy.

Kamień Agbara / HP [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz