Part 9

2.9K 198 42
                                    


Anja

Urodziny Patricka zbliżały się wielkimi krokami, a ja nadal nie podjęłam decyzji. Miotałam się, nie wiedząc, co będzie lepsze w tej sytuacji. Mogłam w sumie być wyrodną matką i wepchnąć dziecko w ramiona opiekunki i pielęgniarek. Co w sumie już robiłam, ale za każdym razem miałam wyrzuty sumienia. Po co sprowadziłam dziecko na ten świat? Żeby zajmował się nim ktoś inny?

Kiedy byłam już prawie zdecydowana na zabieg, moje własne dziecko zaczynało wyciągać do mnie ręce i zasypiać w ramionach. Jakby skubana wiedziała idealnie, kiedy mnie „naciągnąć" na rodzeństwo swoją słodyczą. Urządziła nawet parę wrzeszczących dni a jedyną osobą, która była ją w stanie uspokoić to ja. Może to te hormony ciążowe? Pachniałam inaczej? Bardziej jak porzucone parę miesięcy wygodne mieszkanko w łodzi podwodnej w brzuchu?

Stałam na balkonie, wpatrując się w morze i zadręczałam sama siebie, analizując własny związek. Niby chemia mózgu, określana zakochaniem, trwa dwadzieścia cztery do trzydziestu sześciu miesięcy, a my niebezpiecznie zbliżaliśmy się do tych numerów. Tyle że w odróżnieniu od normalnych par my nie spotkaliśmy się przypadkiem w kawiarni, kinie, restauracji, czy przez znajomych. I nasz związek nie rozwijał się naturalnie. My zostaliśmy wrzuceni na głęboką wodę.

Patrick kupił mnie jak rzecz w Dubaju. Z zamiarem użycia i pozbycia się, kiedy Helena mnie sprzątnie, a wszystko to ku chwale zrobienia świata ociupinkę bardziej bezpiecznego. Zastąpienie jednego potwora innym.

Mój mąż nie spodziewał się, chyba że trafi na kobietę taką jak ja. Połączył nas trochę wspólny cel, ale czy to nie było też tak, że mnie wykorzystał, żeby zrealizować zamierzony plan? W końcu przecież chodziło o pozbycie się Heleny, a jedyną możliwością było sprowokowanie jej do irracjonalnego nastawania na moje życie. W końcu była piękniejsza, miała kasę, klasę i paszport Polsatu a ja byłam nikim. I to doprowadziło ją do furii, że chciał mnie: takie nic a nie ją. Taki bilans – kiepski dla niej.

Jezu, jak mi świetnie szło degradowanie samej siebie.

Ale szczerze jak ja to widziałam? Ja pragnęłam z całych sił wierzyć, że zafascynował go mój mózg, a dopiero potem ciało. I w naszym przypadku było dokładnie odwrotnie niż w tym starym żarciku. Mężczyźni zakochują się oczami a kobiety uszami – dlatego kobiety się malują, a mężczyźni kłamią. Łudziłam się, że oboje podziwialiśmy swoje głowy i to, co w nich siedzi. Docenialiśmy partnera do rozmowy i zajebisty seks! Nie wierzyłam w tęcze, jednorożce, watę cukrową i fajerwerki, dopóki nie poznałam, jak smakują nasze zbliżenia.

I jednak Panna Nikt potrafiła zainteresować Patricka na tyle, że skończyliśmy razem w łóżku ku obopólnej satysfakcji. A to tylko pogrzało atmosferę między nami. Długo też zwlekaliśmy, z wypowiedzeniem na głos słowa kocham. W moim przypadku skończyło się zsyłką do Polski. Teoretycznie, bo przecież była to tylko wymówka, ale nadal nie używałam tego słowa zbyt często. Czyny, nie słowa.

Na początku naszej znajomości, o ile można to tak nazwać, była ekscytacja poznawania. Wysyłanie SMS–ów, dzwonienie do siebie późno w nocy. Ukradzione pocałunki, szybki seks, godziny w łóżku. Był dla mnie zagadką, którą pragnęłam rozwiązać. A może usiłowałam nadążyć za tamtą rzeczywistością i dostosować się do tego, co się działo, żeby nie cierpieć? Wmówiłam sobie, że go kocham?

Teraz znaliśmy siebie dość dobrze, ale zawsze niewystarczająco. Ja byłam jak otwarta księga, z której można swobodnie czytać a on niczym enigma, chociaż po dwóch latach znajomości wiedziałam, kiedy jest zły, zirytowany, a kiedy rozluźniony i zadowolony.

Mirror Mine - Baleary tom #7Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz