Patrick
– Chce, aby Rafael był częścią organizacji.
Anja spojrzała na mnie z zagubieniem w zapłakanych oczach. Zupełnie nie rozumiała, ani moich motywacji, ani prawdy kryjącej się za całym zamieszaniem. Tylko że prawda... cóż... każda ze stron miała swoją wersję i potencjalne oczekiwania co do rozstrzygnięcia.
– Ale po co? Ponieważ jest twoim synem?
Przez sekundę miałem wrażenie, że nic do niej nie dotarło, a o zaufaniu mogłem tylko pomarzyć. A potrzebowałem, żeby mi ślepo zaufała. Tak po prostu uwierzyła w słowa, jakie wypowiem, bez kwestionowania ich. Musiałem ją naprowadzić na poprawny tor myślenia.
– Ta organizacja przynosi miliony i obraca miliardami – przypomniałem.
Zmarszczyła brwi, ale wyglądało na to, że nadal nie rozumie, co usiłuję przekazać. Pogłaskałem ją po zapłakanej buzi. Ready or not here comes the truth.
– Rafael ma takie samo prawo do organizacji jak ja.
Chyba już nie dało się powiedzieć tego dosadniej poza oczywistym! A tego wolałbym uniknąć. Powinna zrozumieć, że skoro organizacja mogłaby być podzielona to znaczyć to może tylko jedno. Zastygła w bezruchu, podniosła głowę do góry i spojrzała mi prosto w oczy, jakby zamierzała zadać kolejne pytania, ale zamknęła usta. Dostrzegłem moment, kiedy zrozumiała, co usiłowałem przekazać.
– Czy ty mi mówisz, że on jest...
Położyłem palec na jej ustach, ucinając zdanie, zanim wypowiedziała je do końca. Wpatrywała się we mnie z szokiem. Otworzyła szeroko swoje śliczne oczy, a usta ułożyły się w okrągłe „O".
– A teraz Jesteś piątą osobą, która zna prawdę, poza mną, Adamem, Margo i Amalią.
– Dlaczego nie powiesz wszystkim, że...
Przekręciłem ją na plecy i zatkałem usta dłonią, patrząc znacząco.
– Złotko, musisz zatrzymać to dla siebie – ostrzegłem. – Naprawdę tylko dla siebie. Nie wolno ci powiedzieć nikomu. Rozumiesz? – pokiwała nieznacznie głową. – Mówię ci to ponieważ jesteś w ciąży i stres nie jest wskazany dla naszego syna.
Zmrużyła wściekle oczy.
– Więc normalnie byś mi tego nie powiedział?
Moja królowa dramatów wszelakich. Zawsze podejrzliwa, nawet po dwóch latach bycia razem i wsiąkania w organizację.
– Liczyłbym na to, że mi ufasz. Mówiłem ci tamtej nocy, że musisz mi bezgranicznie zaufać, że nadchodzi coś, nad czym nie mam kontroli.
– Coś?! – zawołała. – To nie jest coś! To bardzo ważna informacja dotycząca twojego życia, która teraz będzie rzucać światło na nasz związek. Postawiłeś mnie w chujowej sytuacji.
– I będę ci to wynagradzał do końca życia! – zapewniłem solennie.
– To nie jest coś, co ot, tak można pominąć – obruszyła się.
– Wiem, kochanie, ale liczę na to, że kiedyś mi wybaczysz, bo że będziesz mi to wypominać do grobowej deski, to mam jak w banku.
Usiłowałem jej chociaż odrobinę poprawić humor.
– Pomyśl, jak się poczułam, kiedy ona stanęła w drzwiach! Bo ona ewidentnie o mnie wie, ale ja o niej niw widziałabym nic, gdyby nie Amira Maxwell. Chyba wyślę jej czekoladki – dodała z goryczą. – W końcu dzięki niej uniknęłam totalnego zażenowania.
CZYTASZ
Mirror Mine - Baleary tom #7
RomanceŻyję jak w bajce... tylko nie tej, co potrzeba! Poślubiłam przystojniaka, który zrobił mi dziecko, a potem ożenił się ze mną! Brzmi jak bajka? Na pierwszy rzut oka tak, za drugim razem marszczysz brwi a za trzecim pytasz siebie: co do k**wy. Od dwóc...