Part 40

3.7K 257 212
                                    


Patrick 

Po dotarciu do domu zostaliśmy zwabieni do kuchni odgłosami śmiechu i zapachem foccaci z rozmarynem. Zesztywniałem, widząc obrazek, jaki się tam rozgrywał pred oczami. Rafael miał na ręku Antonię a Esme ganiała po całym pomieszczeniu jak szalona, śmiejąc się radośnie, ścigana przez Nico. Chłopcy przypatrywali się temu, siedząc przy wyspie na stołkach barowych i zajadając się wypiekami. Lilly nakładała właśnie na talerze kolejną porcję słodkich i słonych pieczonych przekąsek. Nico w końcu złapała uciekinierkę i zrobiła jej „samolocik" w powietrzu, a potem postawił na nogach. Gia siedziała niczym królowa na włościach i przypatrywała się temu z filiżanką w dłoni. Soczyste przekleństwa Demetrio, które usłyszałem za plecami, jasno dały nam obojgu znać, że zdawał sobie sprawę, w jakie kłopoty wpadła właśnie siostra.

Dopiero po chwili wzrok Lilly padł na mnie. Szturchnęła Rafaela, który odwrócił się do nas, przytulając Antonię do piersi. Gia spoważniała natychmiast, ale nie zdążyła złapać Esme, która pobiegła w naszym kierunku.

– Co tu się u diabła dzieje?! – spytałem, krzyżując ramiona na piersi.

– Patrick, to tylko dzieci – powiedziała łagodnie Anja, dotykając mojego ramienia.

Esme przydreptała do nas na swoich grubiutkich nóżkach. Anja chciała się po nią schylić, ale ubiegłem ją, podnosząc małą w ramionach. Jak brutalnie by to nie zabrzmiało, teraz w razie co mogłem wymienić życie Esme na życie własnej córki.

– Chcieliśmy zjeść smaczne śniadanie – odezwał się młodszy z chłopców, ostrożnie odkładając widelec, jakby szykował się na otrzymanie kary. – Mama nie potrafi gotować a tak ładnie pachniało... – jego głos cichł z każdym słowem.

– Victor! – ostrzegł go łagodnie Rafael.

Lilly patrzyła na mnie z błaganiem w oczach a Esme przytuliła do piersi w ten sam wywołujący czułość sposób, któremu nie można się było oprzeć w przypadku Antonii.

– Mama! – wrzasnęła Antonia radośnie.

– No co tam kluseczko? – zawołała Anja z uczuciem, idąc w jej stronę. – Chodź do matki. – zaproponowała, wyciągając ręce po córkę.

– Nie wolno ci nosić – pouczył Rafel, sadzając młodą w foteliku i o dziwo nie spowodowało to wrzasków niezadowolenia jak zazwyczaj.

Victor stał rozdarty, nie wiedząc, co zrobić. Wracać do jedzenia, czy uciekać, póki jeszcze miał szansę?

– Skończyłeś? – spytałem go, łapiąc niespokojne dziecięce spojrzenie.

– Nie – powiedział cicho, zagłuszony przez wrzask Esme, tuż obok mojego ucha. Skrzywiłem się, cmokając z niezadowoleniem.

– To siadaj i jedz do końca.

– Tak, proszę pana – odparł młody, wracając na krzesło.

Posadziłem Esme z drugiej strony Rafaela i cofnąłem się, żeby zrobić kawę dla nas trojga. Anja sięgnęła ręką po foccacię.

– Anja! – ostrzegłem, bo w końcu wyszliśmy dopiero ze szpitala.

– Jest bez glutenu – oznajmiła Lilly. – Żaden składnik nie powinien cię uczulić, możesz spokojnie jeść kochanie. – Poklepała moją żonę po ramieniu.

Antonia wcinała arbuza, wcierając sok i owoc w ubranie. Ona i Esme walczyły o absolutną uwagę Rafaela, który świetnie dawał sobie radę z nimi obiema jednocześnie. Lepiej niż Gia kiedykolwiek. Moja żona mogła mieć rację, nasza córka kochała mężczyzn i tolerowała kobiety, gdy były jej potrzebne, ale nic ponadto. Oby z tego wyrosła, nie marzyło mi się wychowywanie następczyni Carlotty.

Mirror Mine - Baleary tom #7Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz