Part 15

3.2K 188 40
                                    


Anja

Bambi pojawiła się w lodziarni ze swoim mężem parę minut później. Przytuliła mnie do siebie mocno.

– Moja kochana – szepnęła. – Strasznie mi przykro.

Panowie wymienili uściski dłoni. Jej mąż też mnie do siebie przytulił, powtarzając słowa kondolencji. Zapytałam ją co u rodziców, jak się czują, co słychać. Chętnie opowiadała o pracy. Panowie gawędzili po angielsku po drugiej stronie stołu. Marco wdał się z nimi w dyskusję.

– Jak twoja królewna? Princess Antonia.

Patrick musiał słuchać naszej rozmowy, bo wyciągnął swój telefon i podał mi. Oczywiście Gia wysyłała mu zdjęcia naszego dziecka. Mi nie wysyłała, bo po co. Ja otrzymałam parę od Lilly. Przymknęłam na chwilę oczy, usiłując to przełknąć bez zjadliwego komentarza. Dłoń męża musnęła moje palce. Podałam telefon Bambi, żeby sobie mogła obejrzeć.

– Ale ona jest urocza! – zaświergotała. – Cały tatuś. Tylko czekać, aż zacznie gadać.

– Oczywiście! – westchnęłam. – Już to sobie wyobrażam w jej wydaniu: Mamusiu, chcę do tatusia! Co w wolnym tłumaczeniu będzie znaczyło: chcę rozmawiać z twoim przełożonym. A on oczywiście będzie się na wszystko zgadzał. Tak samo jak robi to teraz.

Gosia roześmiała się. Rozwodziła się nad kilkoma innymi słodkimi fotkami.

– Będzie dziewczyna łamać serca.

– Po tatusiu, przecież nie po mnie – mruknęłam pasywnie. Palce Patricka lekko zacisnęły się na moim karku. Zaczynał mnie drażnić swoim dotykiem.

Oddała mi telefon. Bawiłam się nim bezwiednie.

– Kończycie na jednym?

– Jeśli ja będę miała coś do powiedzenia to tak. – Okropny blef, ale musiałam wyrzucić z siebie żal także i do tej części mojego życia. Jej usta ułożyły się w „O". – Nie zrozum mnie źle Gosia. Ona jest urocza, ale ja się nie nadaję do dzieci. Mam opiekunkę, która załatwia mi dwanaście godzin dziennie, a mimo to brak mi cierpliwości. Chciałabym wrócić do podróżowania. Jego wiecznie nie ma. – Starałam się, żeby mój ton nie miał w sobie pretensji. – Kiedy on znika i między innymi bawi się, ja utknęłam z nadwagą, brudnymi pieluchami i rzygami. On z małą to cud miód i orzeszki. Zresztą to widać na zdjęciach. On dostaje uśmiechy i radość, a ja pieluchy, rzygi i kolki w nocy.

– Oj kochana – pocieszyła – przejdzie, maluchy już takie są, wymagające. Potem zrobi się lepiej.

– Potem zrobi się gorzej. I do tego spadłam na zaszczytne trzecie miejsce tuż po interesach i córce.

– Powiedziałaś mu o tym?

Westchnęłam.

– Mieliśmy lecieć na wielką imprezkę. Wszystko gotowe. Ja odjebana jak szczur na otwarcie kanału. Opiekunka poprosiła mnie, żebym na chwilę potrzymała dziecko, to pobiegnie po butelkę z herbatą. Tonia obrzygała mnie w międzyczasie.

Zaśmiała się, ale natychmiast zreflektowała i zasłoniła usta dłonią.

– Ma dziewczyna wyczucie czasu.

– Najgorsze z możliwych.

– Poleciał sam?

– Nie – przyznałam. – Spędziliśmy wieczór na plaży z winem.

– Widzisz! Stanął na wysokości zadania – powiedziała cicho.

– I też mu stanął – dodałam. – Kocham tego malucha, ale doprowadza mnie do rozpaczy to, że jestem uwięziona!

Mirror Mine - Baleary tom #7Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz