Part 20

3.7K 221 134
                                    


Anja

Obudziłam się sama, a poduszka obok była już zimna, więc Patrick wstał jakiś czas temu. Leżałam chwilę w ciszy, wpatrując się w błękitne niebo za oknem. Zapowiadał się kolejny gorący dzień. Przez otwarte drzwi na balkon wpadała lekka bryza. Mój mąż miał szczęście nawet pod względem pogody w urodziny. W moje lało jak z cebra.

Zwlekłam się z łóżka i zeszłam na dół do kuchni, po drodze machając do kamery przy wejściu w geście przywitania. Wszędzie było cicho i ani żywej duszy, w końcu nie było nawet szóstej. Mayhem zacznie się dopiero koło południa, gdy pojawią się ludzie od cateringu i organizacji przyjęcia.

Zrobiłam sobie kawę, zupełnie odruchowo dorzucając cukier. Usiadłam na stołku barowym, dywagując czy wolę płatki, tost, jajecznicę czy może owoce. Na każdą propozycję robiło mi się niedobrze. Nawet kawa smakowała źle.

Gia pojawiła się w kuchni z kubkiem termicznym w dłoni. Z satysfakcją popatrzyłam, na odznaczające się na jej tyłku linię bielizny. Nadal nie zorientowała się, że jej „magiczny" shake nie jest tym, czym powinien być. Zagadka wszechświata.

Taki efekt, jak masz za dużą dupę i za małe majtochy.

– Smakuje ci ta bezkofeinowa lura? – spytała, patrząc na parujący kubek, stojący na blacie i biorąc duży łyk ze swojego.

I wydało się, czemu kawa dobrze nie smakuje i nie ma czekoladowego posmaku. Patrick musiał podmienić wszystkie ziarna w domu na bezkofeinowe, zgodnie z zaleceniem lekarza z Polski. Znienawidziłabym go, gdyby nie fakt, że miał rację. Gia wyjęła z szafki puszkę ze swoimi „dopalaczami". Może ten widok zrekompensuje mi niedostatek kofeiny.

– Nie za bardzo, a tobie twoje wspomagacze? – spytałam, upijając kawy.

– Ostatnio nie. Za dużo stresu i z jakiegoś powodu, zamiast chudnąć, tyję.

– Hmm – parsknęłam. – Załóżmy, na chwilę, że mogłabym coś z tym zrobić. Mogę wymienić informacje na informacje.

Gia odwróciła się w moją stronę.

– Hmm – odpowiedziała mi tak samo, mrużąc oczy. – Dobra. Co chcesz wiedzieć?

– Gdzie jest kawa z kofeiną? – spytałam z ciekawością. – Założę się, że mój mąż – podkreśliłam dobitnie oba słowa – i cała reszta świty, mimo wielkiego współczucia dla mojej ciąży, nie przetrwają dnia bez porządnej kawy.

Skrzyżowała ramiona pod piersiami.

– Powiem ci, ale co dostanę w zamian? – targowała się, pijąc łyk swojego napoju proteinowego. Skrzywiła się lekko, a ja tylko uniosłam brwi do góry.

– Powiem ci, dlaczego tyjesz.

– I niby skąd to wiesz? – powątpiewała.

Uśmiechnęłam się kpiąco.

– Wóz albo przewóz.

– Dobra – westchnęła. – Pokój ochrony.

Mogłam się domyślić. To jedyne miejsce w domu, do którego nie zaglądałam.

– Na twoim miejscu przestałabym pić to gówno.

– Ale rada! – prychnęła.

– Naprawdę przestałabym to pić, ponieważ zdradzę ci sekret: od trzech miesięcy nie ma tam tego, co powinno być – wskazałam na butelkę, którą miała w dłoni, na którą teraz patrzyła podejrzliwie. – Jest jakieś inne miejsce z normalną kawą? Ukryty przycisk w ekspresie, skitrana kawa w szafce?

Mirror Mine - Baleary tom #7Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz