part 21

3.4K 234 166
                                    

Miłego piątku 🖤


Patrick

Gniewne mamrotanie Anji dochodziło z łazienki. Dopinałem właśnie spinki przy mankietach, zastanawiając się po chuj to robię. Wahałem się sekundę, a potem wrzuciłem je do kieszeni, podwijając rękawy do łokci. W końcu miało to być domowe przyjęcie, a śmierć w rodzinie wydawała się zajebistym powodem, żeby skrócić listę gości o połowę i zostawić coś ponad setkę. Rodzice Marco, Alessiego i Marianny, bliższa i dalsza rodzina, kuzynostwo, najważniejsze osoby. Najbliżsi współpracownicy z partnerkami to już ponad trzydzieści osób.

Podążyłem za przekleństwami, znajdując żonę, walczącą z suwakiem ciemnozielonej sukni sięgającej ziemi. Wyczyniała jakieś wygibasy i pewnie bym się nawet z tego pośmiał, gdyby nie dawka agresji, jaka towarzyszyła przekleństwom już w tej chwili, a co gdybym ośmielił się zażartować. Skopane buty poszybowały na drugą stronę łazienki. W paru krokach znalazłem się za nią, odsuwając niecierpliwe dłonie na bok.

– Poczekaj, skarbie – poprosiłem a Anja sapnęła wściekle.

Pocałowałem ją w kark. Musiała się mocno zdenerwować, bo była niemal spocona. Wysunąłem wcięty pod suwak materiał, ale kiepsko widziałem zapięcie tej kreacji. I na parę milionów procent nie zamierzałem jej tego mówić.

– Koszmarna szmata nie chce dać się dopiąć – marudziła. – Przecież mierzyłam ją ze dwa tygodnie temu!

I wszystko jasne!

Złapała za materiał i odwróciła się do lustra, uświadamiając, że nie ma szans, żeby suwak się zapiął. Brakowało co najmniej centymetra. Mina jej zrzedła, a dolna warga zaczęła nieznacznie drżeć. Oho! Tama Trzech Przełomów na sekundy przed katastrofą naturalną pochłaniającą życia czterysta milionów Chińczyków. Przytuliłem ją do siebie, natychmiast ustawiając nas tak, żeby dobrze widziała odbicie w tafli lustra.

– Kocham każdy twój kilogram – oznajmiłem pewnie, przyciskając ją do siebie zaborczo. Pieściłem dłonią miękki policzek. – Jesteś piękna i jak zaprotestujesz, dostaniesz w tyłek. Nasze dziecko robi sobie miejsce, dlatego sukienka już nie pasuje. Musisz wybrać jakąś inną. Chcesz się przejść po klifach, czy wolisz pojechać autem?

Anji nie można było zostawiać wyborów i pozwolić, żeby się piekliła. Jedyną słuszną metodą pozostawało odwrócenie uwagi albo zaproponowanie alternatywnych, akceptowalnych rozwiązań. Nic pomiędzy. Inaczej utykałeś na godziny z Etną lub tamą Trzech Przełomów.

Gdybyśmy mieli więcej czasu, w ogóle nie wyszlibyśmy z sypialni, a ja udowodniłbym żonie namacalnie, jak działa to cudowne kobiece ciało. To, co znajdowało się w tej rudej głowie, działało jak afrodyzjak. W połączeniu z niesamowitym zapachem skóry i miękkimi krągłościami wypełniającymi dłonie, sprawiała, że stał mi na baczność za każdym razem, bez żadnych wyjątków. Wystarczyło wspomnienie tej mieszanki i krew zaczynała pompować pożądanie.

Adam czekał na nas w holu. Klepnąłem Anję w tyłek i kazałem się iść przebrać. Powiódł za nią wzrokiem, uśmiechając się na widok niedopiętego suwaka na plecach na wysokości biustu.

– Nie można nie kochać tych krągłości! – westchnąłem.

– Leo Delgado przyleciał z Marią – oznajmił, kiedy Anja zginęła nam z oczu.

Rozleniwienie zastąpiła czujność.

– Trzymasz ich na lotnisku?

– Luca przywiózł ich tutaj. Są w bibliotece.

Mirror Mine - Baleary tom #7Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz