Part 52

4.4K 266 211
                                    

W oryginale to miał być epilog, ale potem dopisałam wam coś innego, gdzie pojawia się słowo "brokat" 🤣😂 i tym sposobem absolutnie pobiłam własny rekord długości książki, który do tej pory dzierżyło Not My Name. Aż się chce napisać Not Any More 😎


Patrick - kilka dni później 

Powiedzieć, że padało to niedopowiedzenie roku. Lało, kiedy spotkaliśmy się bladym świtem z Leo Delgado, omawiając strategię na później. Niezapowiedziani wraz z Giovannim, Alessim i Marco oraz naszym duetem zabójczyń na zlecenie pojawiliśmy się w Barcelonie. Rita już wczoraj wysłała maila do Javiera, umawiając spotkanie na dość ruchliwej promenadzie, ale w zasięgu dobrej osłony snajpera. Ja miałem dwóch i niemożliwym byłoby powstrzymanie jednego przed tą wyprawą.

Marco zapewniał, że nie ma to żadnego znaczenia, a Javiera Delgado chętnie odstrzeli, nawet jeśli będzie stał w płomieniach. Alessi wzruszył tylko ramionami i ziewnął potężnie. Zaufanie do ludzi i ich umiejętności to podstawa, ale jakikolwiek uszczerbek na zdrowiu Rity Tereshchenko mógł oznaczać wojnę. A ta jak na złość uparła się, że jak ona wzięła zlecenie, to ona odbiera zapłatę. Pokłóciły się z Margo i nim Marco i ktokolwiek stanął między nimi, Rita uderzyła siostrę w ranę, chcąc udowodnić, że powinna tę akcję przesiedzieć na ławce rezerwowych.

Dwie rozgniewane zabójczynie! Za jakie grzechy. Pod żadnym pozorem nie zamierzałem stawać po żadnej ze stron, a jeśli już zostałbym przyparty do muru, byłaby to Margo. Rita wyjedzie i tyle będziemy ją widzieli, a gniew żony egzekutora z nami zostanie.

Nadal dość dziwnie nazywało się Margo jego żoną, ale tatuaż, który wykonała w Moskwie, dokładnie to oznaczał. Marco natomiast jeszcze zanim ona wyzdrowiała, wykonał na palcu lewej ręki lustrzany tatuaż jej obrączki. Brakowało im papierka, ale według mnie lepszy tatuaż na dłoni, niż papier w urzędzie.

Na szczęście dla nasz wszystkich przestało padać na parę minut przed spotkaniem, które wyznaczyła Greta Eden dla Javiera Delgado. Obserwowałem Ritę, stojącą na promenadzie w Barcelonie, ubraną w czerwone spodium z ogromnym kapeluszem na głowie i w ciemnych okularach. Zwracała uwagę, albo raczej odwracała uwagę od swojej twarzy garderobą. Gdy wyłoniła się z sypialni po trzech godzinach pracy z Margo, zupełnie nie przypominała siebie, a jedną z wersji, jaką widzieliśmy na zdjęciach, zanim zorientowaliśmy się, że Greta Eden to tożsamość, a nie konkretna kobieta.

Javier Delgado zmierzał w jej kierunku z przynajmniej dwoma ochroniarzami, których porzucił na parę metrów przed czekającą na niego Ritą. Mógłbym ich teraz spisać na straty, ale co oni winni, że mają głupiego szefa? Wystarczyło jednak ich obezwładnić.

– Nie podchodź bliżej – ostrzegła Rita aksamitnym głosem, usiłując zatrzymać Javiera przynajmniej trzy metry od siebie. – Jeśli to zrobisz, będę musiała zastosować pewne środki, które ci się nie spodobają.

Uniosła palec do góry a czerwona kropka lasera, wcześniej niewidoczna na ubraniu ześlizgnęła się na bruk, przeniosła na środek jego potylicy, by zatrzymać finalnie między jego łopatkami. Niestety Delgado nie słuchał, robiąc kolejny krok. Zachowanie hiszpańskiego bossa okazało się brawurowe i niezwykle głupie, by lekceważyć zabójczynię.

– Nie radzę! – ponowiła ostrzeżenie. – Odwróć się i popatrz na własną koszulę.

Javier rozejrzał się wokół i w końcu dostrzegł jedną kropkę, do której dołączyła druga. To dopiero przemówiło mu do rozsądku.

– Nie wiedziałem, że masz tylu współpracowników. – Zdjął okulary z nosa, jakby to pomogło mu dostrzec cokolwiek na twarzy Rity, ale kapelusz, jego wstążki i ogromne okulary nie ułatwiały tego zadania. – Umawialiśmy się na małe, prywatne tête–à–tête.

Mirror Mine - Baleary tom #7Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz