Pov: George
Chwilę po tym jak usiedliśmy wróciła z ręcznikami Sam. Ja jak najszybciej się nim okryłem bo było mi bardzo zimno. Jezu, mam nadzieję, że nie bede chory..
Nienawidze chorować. Nic nie można wtedy robić. Nawet z łóżka wyjść bo odrazu się robi zimno. Jeszcze jak sie ma katar.. Oh god
- „George, może wejdź do domu. Trzesiesz sie. Nie jest ci zimno?" - zapytała blondynka
- „Moze trochę.."
- „Czemu nic nie mówisz? Wstawaj i idziemy do środka" - powiedział Clay
W trakcie drogi przypomniałem sobie że nie mam ubrań na zmiane, co oznacza, że będę siedzieć w tych zimnych i przemoczonych do końca imprezy. Świetnie
A to wszystko przez głupi pomysł Clay'a. Jeśli ja będę chory a on nie to słowo daje, że zalatwie mu chorobe wlasnorecznie...
Gdy weszliśmy do środka nasunął mi sie pewien pomysł. Jako iż to wszystko orzez wymysł blondyna, a ja nie mam zamiaru siedzieć w tych ciuchach jest mi winien pożyczenie ubrań.
- „Clay, nie wiem czy słyszałeś jak krzyczałem sekunde przed wpadnięciem do basenu, ale nie mam ubrań na zmianę. A nie widzi mi się siedzenie w tych moich, które są doszczednie zmoczone."
- „Nie martw się, myślę, że coś się znajdzie w mojej szafie dla ciebie. Chodź za mną" - odpowiedział z uśmiechem. Wyglądał jakby ani trochę nie było mu zimno..
***
- „Noo, a jednak sie myliłem. Nie mam nic takiego co by było w twoim rozmiarze.. Jeśli chcesz to weź tą koszulke, bedzie dosyć długa bo jesteś niższy. O i mam jeszcze takie spodenki chyba bedą okej" -mówił blondyn wyciagac ciuchy z szafy
- „Pfft dobra daj to, ubiore wszystko
byle by dluzej nie siedzieć w tym co mam na sobie teraz" - odparłem i zabrałem ubrania z ręki chłopaka- „Wszystko powiadasz..." - powiedział z bardzo podejzanym uśmiechem. Z początku nie wiedziałem o co mu chodzi i sie patrzyłem na niego jak na idiote ale po minucie załapałem i w zasadzie moje spojrzenie się nie zmieniło.
- „Lecz się" - odpowiedziałem i poszedłem do łazienki Clay'a do której drzwi miał w pokoju aby się przebrać
- „A może jakieś dziękuję?!?" - wykrzyczał w momencie gdy już wychodziłem z pomieszczenia
Patrzyliśmy się na siebie chwilę i w końcu gdy to mi się znudziło podszedłem do chłopaka na dosyć bliską odległość, a jako ze jest on o głowę wyższy musiałem spojrzeć do góry i powiedziałem najsłodziej jak tylko potrafiłem:
- „Dziekuje" - i uciekłem na dół do salonu
Minęło chyba z 10 minut póki Clay się zjawił. Pewnie stał tam jeszcze z 7 minut po tym moim „dziękuję"
Gdy tylko sobie o tym przypomniałem zacząłem się śmiać w zasadzie z samego siebie, ale i również z reakcji blondyna.
- "Co cię tak bawi?" - zapytał
- "Ile tam jeszcze stałeś?" - powiedziałem przez smiech
- "Niedługo.."
- "Dobra dobra.." - zacząłem przerywając czynnosć "Macie jakiś koc?"
- "Coś się znajdzie" - odpowiedział wzdychając i ruszając w stronę jakiejś szafki w której jak sie okazało znajdowały się koce
Po chwili chłopak wrócił i zamiast podać mi przedmiot, sam złapał za dwa górne rogi i mnie okrył a na koniec delikatnie poklepał po głowie. Na to ostatnie zrobiłem zgrymasioną minę, ale nie powiem.. to było urocze
- "Gdzie idziesz?" - zapytałem gdy zobaczyłem, że gdzieś idzie
- "Do kuchni zrobić herbatę bo lepiej by było gdybys nie był chory" - powiedział z kuchni
- "Racja.." - odparłem zaraz po tym bardziej wtulając się w kocyk który swoja drogą, był naprawdę miekki i ciepły
Gdy wrócił podał mi moja herbatę, swoją odłożył na stolik obok i położył się obok mnie. Obok mnie, mam na mysli że, jak ja siedziałem po turecku owinięty w koc, to blondyn położył się obok tak, że jego głowa znajdowała się przy moich nogach.
("dokładny" rozrys jest w mediach, i proszę nie karać za moje zdolności artystyczne, dziękuję)
Po chwili Clay postanowił zacząć rozmowe. To w sume dobrze, bo czułbym sie niekomfortowo w takiej niezręcznej ciszy, plus do tego, skoro mam szanse poznać go blizej, to czemu miałbym nie skorzystać?
***
KIedy już wypiliśmy swoje ciepłe napoje postanowiłem, że sprawdzę która jest godzina bo przecież jeszcze tortu nie było.
Włączając telefon zapytałem chłopaka "O której bedzie tort?" na co ten odpowiedział pytaniem "A która jest godzina?". Była 20:38 i taką godzine rownież mu podałem
- "W takim razie myślę, że można już podawać"
Oboje wstaliśmy i pokierowaliśmy się do lodówki w której znajdował się pięknie ozdobiony tort z opłatkiem małej Sam. Clay wyjął go ostrożnie i wbił świeczki. Następnie wziął go na rece i kierując się powolnym krokiem do salonu gdzie była jego siostra zaczął głośno spiewać. Nie minęła minuta i wszyscy goście włącznie ze mną głośno śpiewali "sto lat"
Po zdmuchnięciu świeczek i rozdaniu każdemu po jednym kawałku postanowiłem, że spróbuje jaki ma smak. Po pierwszym kęsie wyczułem białą czekoladę, co mi sie spodobało. Za kolejnymi ugryzieniami byłem pewien, że smak tortu to biała czekolada z truskawką. Smakował mi, wiec zjadłem cały kawałek.
Gdy wszyscy już zjedli, Sam zwołała wszystkich i rozpoczęła przeróżne zabawy i tańce. Nie obyło się również bez „pierwszego" napicia się napoju alkoholowego. Na moje szczęście zimno które przeszywało moje ciało paręnaście minut temu zniknęło. Tym razem nie czułem sie dziwnie tańcząc wokół prawie że obcych ludzi. Chciałem się po prostu dobrze bawić - i tak też zrobiłem.
Nastepny raz, kiedy wyczerpany powaliłem się na kanapę miał miejsce o godzinie 23:49.
Byłem tak cholernie zmęczony, że jedyne co bym teraz zrobił to położył sie spać. Clay - również tak samo wyczerpany - kiedy zauważył mój stan postanowił, że do mnie przyjdzie. Usiadł obok i oparł moją głowę na jego ramię owijając swoją reke wokol moich ramion( mam nadzieję, że wiecie jak to mniej więcej wygląda, bo nie wiem jak to narysować)
Ja tylko się lekko usmiechnąłem i słysząc lekko stłumiona muzyke z glośników odpłynąłem.
Obudzilem sie o godzinie 1:13 i ku mojemu zdziwieniu impreza nadal trwała, tyle, że była o wiele spokojniejsza, bo jedynie niektórzy ze sobą rozmawiali a muzyka była ściszona. "Ile te dzieciaki mogą wytrzymać" - pomyślałem.
Odwróciłem się by zobaczyć kto leży przy mnie i jednoczesnie przytula. Miałem nadzieję, że to nie żadnen koleś z klasy Sam. Ale na szczęście nic z tych rzeczy.
Obok mnie spał sobie nie kto inny jak Clay, co oznaczało, że siedział przy mnie cały ten czas, gdy ja spałem i nigdzie sobie nie poszedł. Zarumieniłem się lekko i stwierdziłem, że zrobie nam zdjęcie, bo czemuby nie.
Po zrobieniu zdjęcia schowałem z powrotem telefon i znów poszedłem spać, całkowicie zapominając o tym, że miałem wrócić do domu..
————
1056 słówwitam kolejnego dnia :)))
rozdzial bylby juz dawno opublikowany ale musialam go sprawdzic i powstawiac znaki ortograficzne tzn ć ś ł ó i tak dalej a bardzo chciałam wstawić coś jeszcze dzisiaj
nie mam więcej ogloszen takze do zobaczenia jutro! <33
CZYTASZ
You're my medicine..~||ZAWIESZONE||
Teen FictionMówią, że medycyna ratuje życie. Te wszystkie respiratory, szczepionki i leki.. Czy i tak będzie w tym przypadku? A może nie chodzi medycynę samą w sobie? A może tak naprawdę chodzi o coś innego? Kogoś innego... ---- #16 dreamnotfound - 19.08.2022 #...