XXI

161 14 14
                                    

Pov: George

Mijała już godzina, odkąd zacząłem rozmawiac z Karl'em. Nagle przypomniałem sobie o tym studeńcie co ma przyjść mi pomóc chodzić

- „Boże Karl, nawet sobie nie wyobrażasz jak sie stresuje tym, że ktoś ma przyjsc i pomoc mi z chodzeniem"

- „Co ty gadasz.. Ale dlaczego?"

- „Po prostu nie chce, żeby trafił mi się jakiś zjeb. To bedzie strasznie niekomfortowe.."

- „Wolałbyś, żeby robił to Clay?" - zapytał

- „Co?! Karl!!"

- „No ale nie?"

No i tu mnie zatkało.. Co prawda to prawda, o wiele bardziej bym chciał Clay'a niż jakiegoś randoma

- „Nie zaprzeczyłeś, czyli tak!" - wykrzyczał uradowany

Poczułem, że się zaczynam rumienić więc zakryłem twarz rekoma aby brunet nie mogl tego zobaczyć. Ten natomiast zaczął się ze mnie śmiac

W pewnej chwili do sali wszedł ten sam lekarz co wczesniej z troche niższym od niego chłopakiem. On wcale jie wygladal na miłego. Ta jego postura i wyraz twarzy... Uhh

- „George, to jest Dylan. Tak jak obiecywałem, pomoże ci z chodzeniem. Bedzie to trwało godzinę, poznej przerwa, najpewniej dwugodzinna i znów chodzimy" - oznajmił cały plan po czym opuścił pomieszczenie

Dylan podszedł bliżej mnie, zmierzył wzrokiem i prychnął pod nosem.
Zacząłem sie coraz bardziej stresować..

- „Wstawaj" - powiedział, o dziwo wyciągając do mnie ręke

Niechętnie ją złapałem i zaczynałem się powoli podnosić. Przez pierwsze pięć minut było okej.. Dopiero po dziesięciu zaczynał coś dogadywać

- „Boże chodzisz jak jakiś żółw"

Okej, nie chodziłem normalnie przez pare dni, może dlatego?

- „Prosto stawiaj tą noge idioto"

Haha nie dzięki

- „Szybciej!! Nie mam całego dnia dla ciebie"

To wcale nie tak, że masz określony czas, który musze w 100% wykorzystać...

Kiedy minęło kolejne dziesięć, coraz bardziej odechciewało mi się chodzić. Dylan nie zaprzestał z dogryzkami, wręcz przeciwnie.

- „Japierdole, weź się ogarnij człowieku bo jak narazie to chodzisz jakbyś robił to pierwszy raz w życiu"

- „Nie wiem czy dostałeś informacje o moim wypadku ale może dlatego, że miałem noge w gipsie i nie zabardzo byłem w stanie chodzić geniuszu?" - odpyskowałem.

Ten chłopak coraz bardziej mi dzialal na nerwy. Nie dość, że się męcze samym chodzeniem, to jeszcze i on musi sie do tego dołożyć.

Postanowiłem, że stane w miejscu i odpsapne bo zaraz zemdleje. Dylan prawie w ogóle mnie nie podtrzymywał, a z tego co wiem to obciążanie nogi nie jest dla niej za dobre

Kątem oka zauważyłem jak Karl wychodzi z sali. Cały czas kiedy łapałem z nim kontakt wzrokowy i wzrokiem wołałem o pomoc, wyglądał na smutnego. Jakby mi współczuł.. Nic dziwnego, sam sobie współczuje

- „No i czego stoisz?" - zapytał zdenerwowany

- „Zmęczyłem się. Ty przypadkiem nie powinieneś mnie asekurować i podtrzymywac żebym nogi tak bardzo nie obciążał?"

You're my medicine..~||ZAWIESZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz