XVI

190 12 1
                                    

Pov: George

Właśnie prowadzono mnie na wózku do sali, gdzie się robi prześwietlenia. Mam wielką nadzieję, że wyniki pokażą, że jest lepiej, a nie odwrotnie. W sumie nie moge zbyt wiele oczekiwać, bo minelo zaledwie trzy, czy dwa dni od wypadku.

- „Dzień dobry" - przywitał się jakiś inny lekarz, który prawdopodobnie zajmuje się rentgenem

- „Dzień dobry" - odpowiedziałem

- „Zaraz pomoge Panu przejść na łóżko którym wjedzie pan do specjalnej maszyny. Ale przed tym, chciałem oznajmić parę rzeczy których nie wolno robić w trakcie"

- „Okej"

Większość z tego co mi mówił wiedziałem. A skąd? Otóż jak byłem mały też miałem wypadek, ale wtedy ucierpiala mi głowa, a nie noga.

- „No i na koniec taka podstawowa informacja, nie może Pan się ruszać. Wszystko zrozumiałe?"

- „Mhm.."

Mężczyzna nic już nie odpowiedział tylko ostrożnie pomógł mi przenieść się na łóżko którym po chwili wjechałem do maszyny

Na moje oko leżałem tam z osiem minut. Po chwili łóżko zaczęło wyjeżdżać, co oznaczało koniec prześwietlenia

Kiedy mebel się zatrzymał, lekarz wyszedł z drugiego pomieszczenia które było oddzielone dużym oknem i do mnie podszedl. Zanim zdążyl cokolwiek powiedzieć, wyprzedziłem go moim pytaniem: „Jak wyniki?"

- „Na Pana szczęście wszystko wskazuje, że noga się szybko zrasta i niedługo powinien pan juz normalnie chodzić" - odpowiedział pomagając mi przejść z łóżka na wózek

- „O Boże jak dobrze. Już myślałem, że będę leżeć całymi dniami w łóżku i nic nie robić"

- „Niektórym się to podoba" - oznajmił zostawiając mnie pod salą gdzie mam swoje łóżko

No i co? Teraz mam sobie tak stać przy sali jak jakiś kołek? Chyba go pogięło.

Postanowiłem, że sam wstanę i pójdę do sali, bo nie będę się drzec na cały szpital po pelęgniarke czy kogokolwiek

Postawiłem jedną noge na podłodze, teraz tylko ta druga.. Hmm O! Będę się trzymał ściany, żeby jak coś to nie upaść

Nie mógł wjechać ze mna do środka tylko najlepiej zostawić obok sali i mieć wywalone. No tak, bo przecież ja moge normalnie chodzić i sobie sam przyjdę.

Powoli zbliżałem się do wejścia, gdy nagle na rogu wpadłem na kogoś. Oczywiście upadłem, a na dodatek ten ktoś niósł szklane coś z jakąś cieczą w środku, więc szkło się rozbiło a ja oparłem się przedramieniem aby nie zderzyć się całkowicie z podłogą

Tak sie złożyło, że rozbite szkło upadło w miejscu gdzie się oparłem i poraniłem sobie dzięki temu wewnętrzną strone przedramienia (chodzi o tą bliżej ciała)

- „O cholera, George!" - wykrzyczał.. Clay. No świetnie, czyli nie wpadłem na nikogo innego jak blondyna

- „Boże, pokaż to" - złapał mnie za rękę i kiedy zobaczy, że sączy się z niej krew, podniósł mnie w stylu panny młodej i szybkim krokiem wszedł do sali do której tak czy siak zmierzałem

Kiedy weszliśmy do środka, chłopak odłożył mnie na łóżko, a on sam pobiegł po coś żeby to zatamować, czyli pewnie bandaże

Nie minęła nawet minuta, a chłopak już wrócił i bandażował mi nadgarstek, i tą część nad nim. Wyglądał na bardzo skupionego. Robił to bardzo ostrożnie, jakby się bał, że jeden nagły ruch spowoduje, że coś zepsuje

You're my medicine..~||ZAWIESZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz