XIII

217 16 31
                                    

Pov: George

Obudziłem się o 5:48, bez budzika ani niczego podobnego. Próbowałem usnąć jeszcze, ale mi nie wyszło, więc po jakichś 6 miutach z wielkim niechceniem podniosłem się do siadu i dopiero wtedy zauważyłem, że nie spałem u siebie w pokoju, tylko w salonie.

"Musiałem zasnąć w trakcie oglądania filmu" - pomyślałem

Leniwie pomaszerowałem do swojej sypialni, zabrałem cichy i poszedłem do łazienki, żeby się umyć.

Mycie zajęło mi około 15 minut, bo była wczesna godzina i nie byłem rozbudzony, więc robiłem powolne ruchy. Zjadłem śniadanie i kiedy wybiła godzina 6:46 wyszedłem z domu. Nie miałem nic do roboty, więc uznałem, że zrobię sobie dłuższy spacer przed pójściem do szkoły.

Teoretycznie mógłbym zostać w domu i się trochę zdrzemnąć, ale znając mnie nie skonczyłoby się to na kilkuminutowej drzemce, tylko kilkugodzinnej, a co za tym idzie, spóźniłbym się do szkoły, a tego nie chce, bo już wczoraj odpuściłem sobie lekcje.

Wyszedłem z budynku zakluczając drzwi, a następnie założyłem słuchawki i puściłem sobie swoją playliste

Szedłem powolnym krokiem po chodniku. Samochody prawie w ogóle nie jeździły po tej uliczce, co mnie cieszyło, ponieważ mogłem się nacieszyć ciszą i spokojem. Na dworze nie było zimno ale też i nie gorąco, dlatego bluza ktorą wziąłem była wrecz idealna na tą pogodę. Swoją drogą, ciekawe ile teraz jest stopni na Florydzie. Jak to ja, wszedłem w ikonke pogody na telefonie i aktualnie bylo 27°C bo u nich panowała noc, a dokładnie wpół do 1. Hah, pięć godzin różnicy..

Mój spacer w jedną strone, który trwał już dobre 40 minut musiał dobiegać końca. Zostało mi drugie tyle, żeby dotrzeć do szkoły. Nie zastanawiając się długo, zawróciłem i tym razem w miare żwawymi krokami zbliżałem się do szkoły

Gdy podszedłem pod bramę budynku, na boisku zauważyłem tłum uczni pomieszanych z nauczycielami. Zdjąłem i schowałem słuchawki, a następnie podszedłem bliżej by dowiedzieć się co się dzieje.

Znalazłem panią wychowawczyni naszej klasy, która była strasznie przerażona i roztargnięta zapewne tą całą sytuacją.

- „Proszę Pani, co tu się dzieje?" - zapytałem dotykając lekko jej ramienia

-  „Ktoś się dostał na strych i go podpalil.. Boże, dlaczego nikt nie pilnował wejscia!?" - odpowiedziała i wstała z siedziska kiedy strażacy wybiegli ze szkoly i zaczęli coś krzyczeć dzięki czemu zwrócili na siebie uwage wszystkich osob

- „W szkole zostały jeszcze dwie osoby! Potrzebujemy ambulansów dla poszkodowanych i wiecej straży pożarnej!" - poinformowali biegnąc do wozu strażackiego by rozciągnąć wąż

Podczas gdy strazacy próbowali ugasić pożar, z tłumu wyłonił się dyrektor szkoły. Pani wychowawczyni czym prędzej do niego podbiegła, a jako że była jego żoną, przytuliła się i zaczęła płakać w jego ramie. On oddał uścisk i próbował ją uspokoić.

Mi za to nie dawała spokoju jedna myśl.

Kto do cholery został w tej szkole?

Podszedłem do dyrektora i postanowiłem że zapytam, czy wie kto jest w środku

- „Panie dyrektorze, wie pan kto został w szkole?"

- „Tak, wiem. Dostałem przed chwila tą informacje. W środku jest Karl Jacobs i Olivia Singh.."

KARL?!

Po raz kolejny uwage wszystkich zabrał jeden ze strażaków pomagający wyjść ze szkoły jakiejś dziewczynie. Nie było wątpliwości że była to Olivia. Dyrektor podbiegł do nich i odebrał dziewczyne od mężczyzny

W tym samym czasie do szkoły przyjechały karetki z których wysiedli lekarze i.. Clay!

Blondyn mnie zobaczyl i już miał do mnie biec ale moja uwage tym razem przykuł jakiś chłopak który podszedł do okna i zaczął wołać o pomoc. Zobaczyłem strasznie przerażonego Karla.

Wiedziałem w której sali jest, więc zrzuciłem z siebie plecak i zacząłem wbiegać do szkoły. Słyszałem za sobą krzyki nauczycieli i Clay'a lecz nie mogłem pozwolić żeby Karl tam został

Wbiegłem do środka, zatrzymałem się na chwile by się rozejrzeć i znów począłem biec. Było bardzo dużo dymu. Bardzo dużo

Kiedy byłem dość blisko sali w której znajdował się chłopak zacząłem krzyczeć jego imię, aby się upewnić że nigdzie nie poszedł i będę mógł mu pomóc stąd wyjść

- „Karl cholera jasna jesteś tu?!"

- „George! Jestem tutaj!!" - usłyszałem bardzo stłumiony krzyk.

Juz wtedy wiedziałem, że nie ma czasu i muszę się z nim wydostać bo zaraz oboje się zatrujemy dwutlenkiem węgla który się unosił w całym budynku

Wbiegłem do sali, i zastałem Karla mającego przygniażdżoną nogę deską która spadła najprawdopodobniej ze strychu

- „George uciekaj, nie dasz rady tego podnieść.. J-Już próbowałem.." - powiedział słabo

- „Nie ma takiej opcji Karl, nie zostawię cię tutaj" - odpowiedziałem i zacząłem podnosić deskę

- „George prosze.." - mówił już prawie że płacząc

- „Karl, wyjdziemy stąd oboje. Żywi!" - kontynuowałem swoją czynność. Po około 3 minutach brakowało mi powietrza, ale ostatkiem sił podniosłem deskę i przesunąłem noge chłopaka. Pomogłem mu wstać i zaprowadziłem go do wyjścia.

Usłyszałem dźwięk łamanego się drewna więc odepchnąłem Karla od siebie, stanąłem w miejscu i zanim spadła na mnie masa desek, ze łzami w oczach powiedziałem: „Uciekaj.."

I stało się. Deski runęły prosto na mnie. A ja poczułem przeszywający moje ciało ból.

Ból ból i tylko ból.. A potem jakby wszystko zniknęło. Ciemność. Nic nie czułem. Nic, kompletnie nic






Gdzie on jest?!










George!!!













To nie wygląda dobrze







-



————
825 słów

You're my medicine..~||ZAWIESZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz