25. Przebudzenie

69 3 2
                                    

-Zapomnij o wszystkim co powiedziałam- powiedziałam szybko a następnie wyszłam z jej lub jego domu, wsiadłam w pojazd przyjaciółki i ruszyłam, nie wiem gdzie chciałam jechać ale jechałam.

Deszcz nadal mocno padał, dlatego nie chciałam wysiadać z auta. Zatrzymałam się na jakimś poboczu i postanowiłam sprawdzić czy nadal wyglądam tak okropnie, bo łzy nadal ze mnie wylatywały ciurkiem.

Spojrzałam w lusterko w aucie i... nie było najgorzej.. no dobra może moje oczy były zakrwawione, tusz miałam na powiekach i polikach. W sumie to wyglądałam jak wrak człowieka. Nagle zaczęłam się głośno śmiać. Sama z siebie.

-No i co idiotko? Przecież go nie kochasz, przecież obiecałaś sobie że nie będziesz więcej przez niego płakać- mówiąc to, śmiałam się płacząc w jednym.

Zaczęłam szukać papierosów, nigdzie ich nie było ani zapalniczki, niczego. Musiałam jechać na stacje nocną. Szybko ruszyłam bo miałam ją nie daleko  więc w pare minut byłam na miejscu.

Zaparkowałam obok stacji w ciemnym miejscu, tam gdzie nie było światła. Wysiadłam z auta i szybkim krokiem poszłam do sklepu.

Wchodząc do niego , zauważyłam młodego mężczyznę przy kasie, nie obawiałam się go ale był też taki dosyć przy sobie facet, koło czterdziestki myślę, w czarnej kurtce skórzanej który coś przy alkoholu stał i grzebał, jego się obawiałam.

-Dobry wieczór, ja poproszę...- zerknęłam na lewo, na faceta który własnie zbił wódke, nie byle jaką.. tą najdroższą. - papierosy, najtańsze- dokończyłam.

młody chlopak tylko się uśmiechnął, dał mi to co chciałam, ja zapłaciłam a następnie   wyszłam ze sklepu kierując się w stronę auta.

-Kurwa.. zapalniczka- burknęłam wściekła.

dosłownie było mi tak zimno, że drżałam. Szybko pobiegłam znowu do sklepu, już miałam otwierać drzwi aż zobaczyłam...

Ten facet, dusił tego młodego chłopaka. Nie wiem co chciał od niego ani dlaczego, ale wyglądał na groźnego. Młody chłopak wydawał się na bezsilnego, a ja z racji na wyłączony telefon który zostawiłam w aucie, nie byłam w stanie nic zrobić. Zerwałam się za kawałek budynku, myśląc co zrobic. Byłam przerażona. Co jak on mnie zauważy? lub jak odjeżdżam?
Nagle Silny mężczyzna odwrócił się, a ja wywrocilam się przez co idealnie mnie widział. Puścił chłopaka udając się w moją stronę. Bałam się.

Wstałam bardzo szybko i zaczęłam biec do auta, boże dlaczego tak daleko zaparkowałam. Na szczęście udało mi się dobiec. Wsiadłam, przekręciłam kluczyk i zamknęłam auto od środka.

Rozejrzałam się wokół auta i nikogo nie było.. nic... za cicho...

Nagle ktoś, a raczej ten facet uderzył w moją szybe przez co zaczęłam panicznie krzyczeć. Moje gardło jeszcze bardziej umierało.

Odjechałam mocno dodając gazu, a tego biednego chłopaka zostawiłam tam na pastwę losu.

Znowu płakałam. Mocno płakałam. Właśnie tamten chłopak może umierać a ja sobie jadę do domu. jestem niczym.

W tamtym momencie chciałam umrzeć. Zobaczyć się znowu z rodzicami... długo o nich nie myślałam.. musze wrócić do Polski. Pójść na cmentarz.

Ja nawet nie myślałam długo, tylko od razu pojechałam w stronę lotniska. Bez dokumentów, bez niczego. W Między czasie paliłam papierosa, zapaliłam go przez zapalniczkę którą znalazłam w samochodzie, była na wyczerpaniu ale lepsze to niż nic. Pet smakował okropnie ale cóż.

Podgłosniłam radio, w którym leciały moje piosenki, te które kocham. Zaczęłam je śpiewać, przez co tez się uspokajałam. W sumie, czułam się jakbym była na mocnej fazie, albo jak bym chlała pięć dni. To okropne.

Gdy byłam już na miejscu, wyszłam z auta, zamknęłam je, a następnie kierowałam się w stronę kupna biletów itp.

-Em.. Dzień.. Dobry Wieczór, lub dobre rano? W sumie, nie wiem jak się przywitać więc może od razu przejdę do sedna..- Myliłam się.

-Nie chcę pani urazić, ale muszę o to spytać, tym bardziej że mamy godzinę 4.27 a pani.. cóż.. Czy jest pani trzeźwa?- mówiła chamsko ta babka ale spokojnie.

-Nie.. to znaczy tak.. ale nie pod wpływem narkotyków ani alkoholu.. chociaż nie pamiętam.- jąkałam się czego nienawidzę. Jakbym tłumaczyła się z czegoś mamie.

-W takim razie nie wejdzie pani do żadnego samolotu, bądź za kierownicę pojazdu. Miszę wezwać policję.- stwierdziła.

Co? jaką kurwa policje i czemu? Nic nie zrobiłam.

-Dlaczego? Nie jest mi ona potrzebna.- Mówiłam zdenerwowana.

-Tak, Ale ja nie zamówię pani Taksówki, a nawet nie wiem czy jest pani osobą pełnoletnią. W dodatku nie wygląda pani najlepiej, sądzę że przyda się policja.- od razu zadzwoniła po to co chciała.

Nic więcej nie mówiłam bo wiedziałam że to nic nie da. Aż tak źle wyglądam? Boże..

Nie minęło pare minut, a już byłam w domu. Z jebaną policją. Gdy tylko zaczęła policja pukać do domu, wiedziałam ze to się nie skończy dobrze.

-Dobry wieczór, czy ta młoda dziewczyna jest pani Córką?- Zapytał jeden menel.

-Boże Święty.. tak..- zakryła ręką usta.

Potem już nic nie pamiętam, albo zasnęłam albo zemdlałam. Ciekawe.

***

Obudziłam się w swoim pokoju, byłam w piżamie więc opcja pierwsza albo to mi się śniło o co błagałam. Albo faktycznie zemdlałam.

Powoli wstałam, a ból głowy był nie do zniesienia. Zeszłam po schodach do kuchni i zobaczyłam tam moją mamę, zdaję się że nie była zła. Nie wydawała się.

-Zemdlałaś. Policja pojechała szybko jak tylko ci przywiozła. O nic na szczęście nie pytali- Zaczęła. -Ale możesz mi do kurwy powiedzieć co się stało?! Kurwa! Cały dzień cie w domu nie było, Okej rozumiem ale miałaś wrócić późno do domu a nie w ogóle! Tak robią szmaty i niewychowane dzieciaki!!- przesadziła... przesadziła..

-Co?- spytałam łamiącym się głosem.

-To.. to nie tak.. przepraszam córeczko.- Podeszła do mnie mocno mnie przytulając. Nie odwzajemniłam tego. Straciła w moich oczach wzrok.

***

Minęły od tamtej sytuacji 4 dni. Całe te dnie przebywałam w pokoju, sama. Przestałam jeść, nic nie jadłam przez te 4 dni. Tylko piłam. Tak czułam się lepiej.

Dowiedziałam się od Małgosi, że auto Vic do niej wróciło. Ale Victoria nie chciała nic powiedzieć co i jak. To dobrze. Ja też nic nie powiedziałam bo jej już nie ufam.

-Jak się czujesz?- Spytał Pedałek.

przyszedł do mnie dzisiaj, sprawdzić co tam. Dziewczyny nie przyszły.

-A jak myślisz?- powiedziałam jak najbardziej miło.

-Dobra, nie będę dopytywał.- Stwierdził.

Podszedł do mojego łóżka i położył się obok mnie.

-On jest niewartym chujem. Znajdziesz sobie takiego.. który kurwa aż będzie skakał do ciebie ze szczęścia. Przysięgam- mówił cicho a po moich policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy.

Niestety, to on kiedyś nim był. A ja przepadłam dla niego.

-Tęskniłam. Dziękuję- mówiłam, wtulając się w niego.

-Przepraszam- oboje w tym samym czasie powiedzieliśmy przez co się uśmialiśmy.

To ten przyjaciel, za którego bym wskoczyła w ogień.

Nagle zaczęłam się zastanawiać.. co z tym chłopakiem ze stacji.. muszę to sprawdzić.








Hejka. Zbliżamy się do końca pierwszej części!

🥹🥹🥹

1081 słów!

First party, First night with himOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz