~1~

1.9K 70 25
                                    

Minęły trzy lata odkąd Kiara opuściła Ziemię. Na jej planecie Pyree doszło do wojny i kobieta wróciła tam aby pomóc w odbudowie królestwa; nie tylko pod względem budowli. Zginęło wielu dyplomatów i żeby nie doszło do zamieszek i niepotrzebnej samowolki, ktoś musiał nad tym sprawować kontrolę.

Kiara należała do rodziny królewskiej ale zrzekła się tronu na rzecz swojego młodszego brata, który o wiele bardziej nadawał się do rządzenia. Na Pyree nie występowała zasada, że dziedzic tronu musiał być płci męskiej. Tron przejmował najstarszy żyjący z pokolenia; czyli krótko rzecz biorąc była to Kiara.

Kobieta jednak była zbyt porywcza. Wszędzie było jej pełno. Planowała zwiedzić galaktyki, poznać nowe kultury i być może gdzieś się osiedlić. Dlatego oddała tron w ręce jedynie rok młodszego Kai'a i opuściła planetę.

Po zwiedzeniu wielu galaktyk i planet oraz poznaniu wielu osób, postanowiła udać się na Ziemię. Los, a może i nawet przeznaczenie sprawiło, że pojawiła się parę chwil przed bitwą z Lokim w Nowym Jorku.

Do dziś pamięta jak zaczepił ją Iron Man mówiąc, że ma się gdzieś schować, a ona odparła, że może pomóc. Uratowali wtedy miasto i pewnie nawet świat, a ona została zabrana do samego szefa organizacji, pod którą byli Avengersi - Nick'a Fury'ego. Po paru rozmowach dostała propozycję dołączenia do grupy mścicieli i jak można się domyśleć, przyjęła ją.

Po trzech latach dostała informację o wojnie, która spotkała jej planetę. Wyjechała zostawiając Steve'a i Natashę z nowymi rekrutami - Wandą, Falconem, Visionem i War Machine.

W tym krótkim czasie podczas którego miała okazję ich szkolić, zaprzyjaźniła się najbardziej z Samem Wilsonem aka Falconem. Dlatego teraz używając międzygalaktycznego komunikatora, skontaktowała się z mężczyzną informując, że wraca na Ziemię. Podała czas i współrzędne, gdzie się pojawi i zabrała się za pakowanie. Nie posiadała dużo rzeczy, jedynie parę ubrań, które i tak miała z Ziemi. Tu do dyspozycji miała jedynie królewskie sukienki, których wolałaby już nigdy nie widzieć na oczy.

Po pożegnaniu się z bratem i rodziną udała się w odpowiednie miejsce, gdzie został otwarty tunel czasoprzestrzenny. Biorąc głęboki oddech weszła do środka i po zaledwie paru sekundach stała na środku polany na innej planecie. Ściskając swoją torbę gdzieś w oddali zauważyła dwie postawne sylwetki, ale tylko jedna była jej znana. Szybkim krokiem skierowała się w ich stronę by przy spotkaniu rzucić się w ramiona Wilsona.

- Kobieto, ile ty ważysz! - jęknął żartobliwie Sam, gdy opuścił brunetkę na ziemię.

- Oh, zdążyłam zapomnieć jaki z ciebie frajer. - uderzyła go z pięści w ramię wywołując u niego śmiech zmieszany z bólem.

- Zazdroszczę. Mi nie pozwala o tym zapomnieć. - usłyszała. Jej wzrok dopiero wtedy skupił się w pełni na towarzyszu, z którym pojawił się Wilson. Krótkie brązowe włosy, kilkudniowy zarost i niebieskie oczy wiercące w niej dziurę. Był wysoki i dobrze zbudowany o czym świadczyła ciasna koszulka opinająca jego tors i ramiona. Ramiona, no właśnie. Kiara zwróciła również uwagę na metalowe lewe ramię jakie posiadał mężczyzna. Zaczęła się zastanawiać nad powodem dlaczego takowe miał, ale żeby nie wyjść na ciekawską idiotkę wróciła do jego oczu. Nadal na nią patrzył.

- Za to ja współczuję. Wiem jak trudne jest życie gdy w pobliżu jest Sam. - odparła posyłając brunetowi lekki uśmiech. Mężczyzna przejechał językiem po swoich wargach i uśmiechnął się w stronę kobiety.

- Cześć, jestem Bucky. - wyciągnął prawą rękę w jej stronę.

- Kiara. - przedstawiła się ściskając jego dłoń. Nie potrafiła odwrócić od niego wzroku. Zresztą on nie był lepszy. Oboje wpatrywali się w siebie ciągle potrząsając nieznacznie dłońmi. Kobieta nie potrafiła określić co właśnie się dzieje, ale nieprzyjemne uczucie przeszło przez jej ciało gdy w końcu puścił jej dłoń.

- Nie przeszkadzam wam? - wtrącił oburzony Sam czując się pominięty.

- Nie wiem, Sam. Przeszkadzasz? - zapytał Bucky nie odwracając się w jego stronę. Jakby bał się, że gdy to zrobi, kobieta przed nim nagle zniknie.

Barnes nie wiedział co się z nim dzieje. Przyszedł tu jedynie z powodu Sama, który nalegał mówiąc, że koniecznie musi poznać jego dawną przyjaciółkę. Nie miał ku temu większych chęci, a teraz, gdy ją zobaczył i dotknął.. Chciał poznać ją na każdy możliwy sposób.

Miała długie brązowe włosy, które spięte w dwa dobierane warkocze leżały swobodnie na jej klatce piersiowej. Analizowała go jej zielonymi oczami, a jej lekko zaciśnięta szczęka jedynie uwydatniała już i tak zarysowane kości policzkowe.

Zauważył, że była wysportowana. Oczywiście nie jakoś przesadnie ale mięśnie rąk i nóg odznaczały się pod elastycznym materiałem kombinezonu.

Nabrał ogromnej ochoty na sprawdzenie jej kondycji. I nie miał na myśli treningu na siłowni.

- Wiecie, jak bardzo w tej chwili jesteście żałośni? - Wilson założył ręce na klatce piersiowej uważnie obserwując zachowanie tej dwójki. Totalnie ich nie poznawał. Ona zawsze była zdystansowana i zimna, a on.. cóż, był taki sam. A teraz? Teraz patrzyli na siebie jakby zaraz mieli się na siebie rzucić.

- To ty stoisz sam jak kołek, Wilson. - tym razem to ona udzieliła mu odpowiedzi. Mężczyzna przewrócił oczami i rzucając ciche przekleństwa pod nosem udał się w stronę siedziby Avengersów. - Będzie nam to wypominał. - dodała zauważając jego odejście.

- Zdaje sobie z tego sprawę ale czy żałuję? Niekoniecznie. - stwierdził całkowicie szczerze. Był mu nawet wdzięczny, że zabrał go ze sobą bo dzięki temu dostał możliwość poznania kobiety w spokoju. Co prawda nikt mu nie wspomniał o Kiarze, nawet Steve i to o wiele bardziej zdziwiło bruneta. Z opowiadań Sama wynikało, że przez długi czas była członkinią Avengers więc dlaczego nikt nic nie powiedział?

- Oh, czyżby ta chwila ze mną była warta słuchania docinek Sama? - brunetka uniosła pewniej głowę.

- Nie wiem dlaczego ale wydaje mi się, że jest warta znacznie więcej. - powiedział zniżając ton głosu. Ponownie przejechał językiem po swoich wargach i tym razem Kiara na ten widok zareagowała przygryzieniem swojej dolnej wargi. Nie wiedziała dlaczego tak się zachowywała. Nie mogła ukrywać, że spodobał jej się mężczyzna. Był przystojny, w tym temacie nawet nie było czego spekulować. Nie wiedziała o nim nic więcej ale uczucie w podbrzuszu dawało jej do zrozumienia, że to nawet nie ma większego znaczenia.

- Kurwa, możecie się łaskawie ruszyć? - dopiero teraz odwrócili od siebie wzrok gdy ponownie usłyszeli zirytowany głos Sama.

- Z chęcią przetestowałabym jego cierpliwość ale nie ukrywam, że jestem trochę zmęczona po podróży. Tunele czasowe są bardzo wymagające.

- Jeszcze będziemy mieli okazję żeby go sprawdzić. - przytaknął Bucky i wyciągnął dłoń do ramienia Kiary, przez które przewieszona była jej torba. Bez słowa złapał za pasek i ściągnął go żeby założyć go na swoje ramię.

Szarmancki, pomyślała gdy wziął jej torbę. Razem, równym krokiem ruszyli w stronę zdenerwowanego Sama oraz ich siedziby.

——
Enjoy!

V.

Destiny || Bucky Barnes [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz