- Tu zawsze jest taka temperatura? - zapytał Bucky ściągając kurtkę. Zarzucił ją sobie na ramię i przytrzymywał dwoma palcami żeby nie spadła.
- Oh, całkiem o tym zapomniałam. - Kiara poklepała się delikatnie dłonią po czole, a następnie wykonała kilka ruchów palcami powodując zebranie się wokół nich czarnej materii, z której powstała fiolka z ciemnofioletową cieczą. - My jesteśmy przystosowani do gorąca, ty już niekoniecznie. - dodała podając mu naczynie.
- Mam to wypić? - przekrzywiał szkło w jedną i drugą stronę oglądając jak gęsty jest napój.
- Tak, parę chwil i zacznie działać. - odparła.
Bucky przytaknął głową i przyłożył usta do fiolki po czym przekrzywił ją pozwalając cieczy wpłynąć do gardła. Zacisnął usta w reakcji na bardzo kwaśny smak.
- Pierwszy minus tej planety. Sposób na wysoką temperaturę, który nie do końca jest dobry. - otrząsnął się i ciężko wypuścił powietrze z płuc. - Co to dokładnie robi?
- Tworzy powłokę na skórze, która chroni cię przed promieniami. - wzruszyła ramionami jakby mówiła najbardziej oczywistą rzecz na świecie.
Bucky pokiwał głową mimo, że nadal nie rozumiał tej całej magii. Ruszył za kobietą podziwiając krajobraz wokół. Sam rynek był ogromny i posiadał fontannę z krystalicznie czystą wodą. Przypatrując się dokładniej można było zauważyć, jak mieni się w promieniach słońca.
Same uliczki przypominały hiszpańską architekturę. Każdy dom natomiast był inny. Nie było tutaj mowy o wysokich budowlach prócz pałacu. Każdy mieszkaniec posiadał swój teren, który jednak nie był w żaden sposób odgrodzony. Po prostu nikt nikomu nie wpraszał się na podwórko.
- Podobno robi wrażenie, ale dla mnie to niestety nic szczególnego. - rzuciła Kiara zaciskając wargi w prostą linię.
- Nic dziwnego. Miałaś to na co dzień więc jesteś przyzwyczajona. Pewnie jak pierwszy raz próbowałaś kawy byłaś zachwycona, a dla nas to coś co jest ogólnodostępne i takie zwyczajne. - odparł doskonale rozumiejąc o co chodzi kobiecie. Taka już jest ludzka mentalność.
Blondwłosa przytaknęła na jego słowa i ruszyła dalej przed siebie. Nie chciała ciągnąć dalej tej rozmowy bo wiedziała jak ona się potoczy. Bucky pokazałby jeszcze bardziej jak doskonale ją rozumie, a jej serce zaczęłoby bić w niewyobrażalnym tempie.
A ona tego nie chciała.
- Księżniczka Kiara! - usłyszeli nagle wołanie. Oboje odwrócili się w kierunku źródła dźwięku. Z przydrożnego domku wybiegła niska czerwonowłosa kobieta z szerokim uśmiechem na twarzy. Rzuciła się na Kiarę mocno otulając ją ramionami. - Myślałam, że ta plotkara sobie ze mnie żartuje!
- San nigdy nie żartuje, moja droga Michel. - odpowiedziała jej kobieta owijając jedno ramię wokół niej.
Michel była najbardziej pewną siebie i odważną mieszkanką Pyree. Co prawda trzymała się etykiet ale nie traktowała tego aż nazbyt poważnie. Potrafiła podejść na luzie do Kiary, a nawet i Kai'a i zacząć rozmowę jakby byli zwykłymi znajomymi; to również tyczy się wszelakich przytuleń. Większość mieszkańców dziwiła się czerwonowłosej uważając, że stąpa po cienkim lodzie, ale ona nic sobie z tego nie robiła. Twierdziła, że należy się szacunek ale nie miała zamiaru traktować ich jakby byli ze szkła. Tym bardziej, że doskonale wiedziała, że takie zachowanie pasuje rodzinie królewskiej.
Naprawdę tak było. Szczególnie podobało się to Kiarze. Nigdy nie chciała być traktowana jak jakieś bóstwo.
- Oh, ja wiem, ale nigdy nie mam pewności czy coś się nie zmieniło. - machnęła ręką. - Na długo wróciłaś?
- Nie mam pojęcia. Może na parę dni. - wzruszyła ramionami księżniczka.
- To bardzo mało czasu! Musimy nadrobić wszystkie imprezy, które straciłaś!
- Kiara i imprezy? Szokujesz mnie na każdym kroku, moja droga. - odezwał się w końcu Bucky, który do tej pory nie został zauważony przez Michel. Młoda mieszkanka planety odwróciła się w kierunku mężczyzny i uniosła brwi ze zdziwienia. Do tej pory nie widziała blondwłosej w towarzystwie płci przeciwnej.
I do tego tak przystojnej..
Kolejny dowód na to, że San naprawdę nie kłamała.
- Michel, to jest Bucky. Z Ziemi. - przedstawiła Kiara. - Bucky, to jest Michel. Moja jedyna znajoma tutaj, z którą da się wytrzymać.
- Uważaj bo zacznę się tym chwalić. - zaśmiała się po czym zwróciła się w stronę Buckiego. - Cześć, miło poznać. Gdybym wiedziała, że na tej Ziemi jest tyle przystojnych partii to od razu bym się tam wybrała z Kiarą.
- Cóż.. dziękuję. - odparł trochę zmieszany. - I również miło mi poznać kolejną osobę z otoczenia Kiary.
- Skoro już tu jesteście to zapraszam was na ognisko. Organizujemy je na polanie, może jeszcze pamiętasz Kiaro stare okolice.
- Przezabawne. - zacisnęła usta księżniczka. - Dziś wieczorem?
- Tak, tak. Sue miał dostawę Pyryjskiego alkoholu. Na pewno tęsknisz za tym smakiem skoro ten ziemski totalnie nie działa..
- Michel, jesteśmy tu w sprawach służbowych. Spotkać się, pogadać? Nie ma problemu. Ale imprezy i alkohol to nie na teraz.
- Yhm, oczywiście. Do później! - Michel machnęła ręką totalnie ignorując słowa i wróciła do swojego domu zostawiając Kiarę i Buckiego samych.
- Ciekawa osobowość. - skomentował mężczyzna. - Ale coś czuję, że dużo z nią kłopotów.
- I niestety się nie mylisz. - westchnęła. Wyczuwała, że ognisko nie skończy się dobrze. Nie w sytuacji, gdy miała się tam pojawić z Buckim, a Michel po alkoholu nie miała żadnych skrupułów.
----
Enjoy!
V.
CZYTASZ
Destiny || Bucky Barnes [+18]
Romance~Nic się nie dzieje przypadkowo. Życie stawia na naszej drodze ludzi z jakiegoś powodu. Każdy napotkany człowiek jest albo lekcją, albo sprawdzianem albo wyjątkowym prezentem.~ Kiara wraca na Ziemię po trzech latach nieobecności. Zdystansowana kobie...