~19~

764 50 1
                                    

- Buck? Mam wezwać lekarza? Już od dobrych paru minut uśmiechasz się do tej kawy. - odezwał się Sam obserwując bruneta od jakiegoś czasu. Barnes nie zareagował na jego przywitanie ani na rzucony później tekst na zaczepkę. Powinien już dawno dostać jakąś kąśliwą odpowiedź, a tymczasem dostał jedynie szerszy uśmiech skierowany do ciemnego naczynia z napojem.

Bucky w dalszym ciągu nie odpowiedział. W sumie nawet nie zdawał sobie sprawy z obecności Sama, bo myślami był przy wczorajszej rozmowie z Kiarą, gdy nieudolnie i pod wpływem chwili dał jej do zrozumienia, że mu zależy.

- Przepraszam. - westchnął cicho. - Nie powinienem tego mówić. - dodał sięgając dłonią na szafkę nocną, z której wziął chusteczkę i wytarł wilgotny brzuch Kiary.

- Wycofujesz się? - położyła dłonie na jego zarośniętych policzkach i wręcz zmusiła do spojrzenia na nią.

- Co? - zmarszczył brwi nie bardzo rozumiejąc pytanie brunetki.

- "Nie powinienem był tego mówić'. - przytoczyła jego wcześniejsze słowa. - Nie powinieneś bo tak naprawdę tak nie myślisz?

- Nie powinienem bo.. - wziął głęboki wdech. - Bo nie chcę tego zepsuć. - wyrwał się z jej uścisku i przetoczył się na wolne miejsce obok niej. Ułożył się na plecach i przetarł twarz dłońmi.

- Wy, ludzie, macie dziwne podejście do spraw sercowych. - zmieniła swoją pozycję leżąc teraz na brzuchu i podpierając głowę na swojej ręce spojrzała na Buckiego. - Żadna ze stron nie zaczyna tematu, żeby przypadkiem nie zepsuć relacji. Później myślą, że druga osoba nie mówi nic bo nic nie czuje i w ten sposób dwoje ludzi żyje w kłamstwie pośród niewypowiedzianych słów.

- Jak to wygląda na twojej planecie? - zaciekawił się.

- Wszystko jest prostsze. Brak podziałów, każdy jest sobie równy. Kobiety nie muszą nic udowadniać, a mężczyźni nie muszą być tymi, którzy wszystko angażują. - wyznała. - Po prostu stawiamy na otwartość więc powiedz mi, James, co miałeś przed chwilą na myśli.

Brunet odwrócił głowę w jej kierunku i ściągnął brwi w zamyśleniu. Mógł zbyć ją mówiąc, że to nic ważnego albo podjąć temat.

A on nie chciał już uciekać nigdy więcej.

Co mogło być złego w rozmowie o sytuacji między dwojgiem ludzi? Nie musieli od razu wyznawać sobie miłości tylko przedstawić swój punkt widzenia, który zdążył się stworzyć przez ten czas.

- Jesteś po prostu pierwszą myślą po przebudzeniu. I ostatnią przed snem. I tymi wszystkimi pomiędzy przebudzeniem a zaśnięciem. - wyjawił w końcu. - Nie wiem jak to zrobiłaś, może rzuciłaś jakieś zaklęcie. - zaśmiał się. - Ale nie potrafisz wyjść z mojej głowy. Każda myśl finalnie i tak sprowadza się do ciebie. Wiem, że to dziwne, ale pierwszy raz czuję się tak w towarzystwie kobiety i stąd wiem, że to nie jest byle jaka sprawa.

- Bucky.. - zaczęła przysuwając się do niego i kładąc dłoń na jego torsie aby palcami kreślić tam niewidzialne wzory. - Nie spotykałam się z dużą ilością mężczyzn. Zwyczajnie nie miałam na to czasu i chyba nawet chęci. Brałam to jako coś zbędnego bo po prostu nic mnie w tym nie kręciło. Nie czułam nic szczególnego; myślałam, że to coś ze mną jest nie tak. - machnęła ręką w powietrzu i ponownie położyła ją na jego klatce piersiowej. - Dlatego nigdy nie zgodziłam się na randkę ze Stevem, wiedziałam, że to nie wypali. - przerwała na moment unosząc wzrok na jego twarz. - A później poznałam ciebie i miałam wrażenie, że świat stanął w miejscu. Wierz mi, że zależy mi na Tobie o wiele bardziej niż pozwalają mi na to okoliczności.

Destiny || Bucky Barnes [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz